Ta próba poddania pod głosowanie projektów różniła się od poprzednich tym, że nie zostały one zdjęte z porządku obrad na wniosek radnych, jak bywało to na poprzednich sesjach. Rada pochyliła się nad dobrze znanymi sobie projektami. Dyskusja była zażarta, ale jak zwykle – bezowocna.
Próba numer osiem i siedem
Przy Elektrycznej miasto chce sprzedać dwie działki o łącznej powierzchni 1,65 ha. „Powyższa nieruchomość położona jest na terenie produkcji, składów i magazynów oraz usług komercyjnych. Zbycie powyższej nieruchomości przyczyni się do realizacji budownictwa zgodnego z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego miasta Biała Podlaska p.n. "PÓŁNOCNA" oraz do uzyskania dochodów ze sprzedaży mienia komunalnego.” – czytamy w uzasadnieniu do projektu uchwały. Po raz pierwszy propozycja sprzedaży tych działek znalazła swoje odzwierciedlenie w projekcie przedłożonej radnym uchwały w grudniu 2021 roku.
Natomiast wskazane przez miasto do sprzedaży trzy działki przy ul. Brzegowej znajdują się w pobliżu terenu miejskiej spółki MZK. Urzędnicy projekt uchwały zezwalającej na zbycie terenu o łącznej powierzchni 2,7 ha, przedłożyli radzie po raz pierwszy na posiedzeniu 29 listopada 2021 roku.
Już po raz siódmy i ósmy przedstawiamy wysokiej radzie te projekty. Ten stan rzeczy powoduje, że nie dostajemy wniosków sprzedażowych na inne nieruchomości. Wytworzył się klimat, że miasto jest nieprzyjazne dla biznesu, że nie ma co aplikować o sprzedaż, bo rada nie wyraża zgody – mówił wiceprezydent Maciej Buczyński podczas wrześniowej sesji rady miasta.
Kilka wcześniejszych prób debatowania nad sprzedażą tych działek kończyła się niczym, gdyż radni w głosowaniach zdejmowali te punkty z porządków obrad. Radny Robert Woźniak (klub Koalicji Obywatelskiej), fakt nieusunięcia punktów z wrześniowego planu obrad brał za dobra monetę. – Na dzień dzisiejszy mamy dużą wiedzę na temat tych działek, many wartości rynkowe przedstawione. Mam nadzieję że dziś zakończymy ten temat – wyrażał nadzieję.
Natomiast radny Adam Chodziński dziwił się, że rada zamierza podjąć dyskusję. – Ja się zdziwiłem, że po miesiącach dyskusji na ten temat nie zdjęliśmy tych dwóch uchwał z porządku obrad. Myślałem, że kolejny raz nie będziemy podejmować polemiki – przyznawał.
CZYTAJ TEŻ: Urząd Marszałkowski o darowiźnie: - Wynikała z inicjatywy miasta
Powiększenie dochodów to nie argument
W uzasadnieniu do projektów uchwał o sprzedaży znalazł się argument, iż zbycie nieruchomości przyczyni się do „uzyskania dochodów ze sprzedaży mienia komunalnego”. To stwierdzenie nie przemawia do Bogusław Broniewicza, przewodniczącego rady miasta. – Nijak się to ma do dokumentów przedkładanych radzie przez urząd. Dochody mamy za pierwsze półrocze o 30 mln zł wyższe od zakładanego, a w uzasadnieniu do uchwał jest , że chodzi o uzyskanie dochodów miasta. Po co nam dodatkowe pieniądze, których nie potrafimy zagospodarować. Od kilki lat w budżetach odnotowujemy nadwyżki. Osiąganie celu na zasadzie wrzucania kolejnych pieniędzy do wspólnego kotła, bez wskazania ich konkretnego przeznaczenia, budzi wątpliwości radnych i dlatego nie wyrażają zgodny na sprzedaż – mówił podczas sesji. I dopytywał, czemu nie można wskazać konkretnego celu, na który pójdą pieniądze ze sprzedaży gruntów. Wskazywał choćby potrzebę budowy mieszkań komunalnych, by wyprowadzić lokatorów ze starych kamienic w centrum miasta, gdzie stan lokali urąga życiu mieszkańców.
Nie przemawia do niego również argument, że planowane sprzedaże przyniosą miasto wpływy do budżetu z realizowanych tam inwestycji i miejsca pracy. Uważa, że mogłoby tak być, gdyby umowa sprzedaży obwarowana była klauzulą, że nabywca zobowiązuje się w określonym czasie przeprowadzić na działkach inwestycję.
– Poprosiłem prezydenta o przedstawienie komercyjnych nieruchomości sprzedanych od 2010. Miasto sprzedało 29 nieruchomości o różnej powierzchni i w różnych lokalizacjach. Ja pojechałem sprawdzić działki, które zostały sprzedane w okolicach tych działek, które obecnie mają zostać sprzedane. Pojechałem szukać tam obiektów przemysłowych, usługowych, miejsc pracy, wpływów budżetowych. Znalazłem chaszcze porastające te tereny, śmieci wyrzucane na te działki, czyli cała narracja o tym, jakie korzyści osiągamy z tych sprzedaży, ma się nijak do rzeczywistości. Skupiłem się na działkach sprzedanych w latach 2013-14, żeby nie być posądzonym o to, że jestem w gorącej wodzie kąpany. Na jednej z działek sprzedanych w 2012 w rejonie przy ul. Elektrycznej zauważyłem tabliczkę „Sprzedam”. Dla mnie to jest sygnał, że to nie była inwestycja prorozwojowa, ale potraktowano ją jako lokatę kapitału – wyłuszczał swój punkt widzenia przewodniczący Broniewicz.
Miasto trzyma się swojej argumentacji
– Przytoczył pan przykłady działek, które po sprzedaży na przestrzeni lat nie przyniosły spodziewanych oczekiwań – odnosił się do wypowiedzi przewodniczącego rady miasta, wiceprezydent Maciej Buczyński, wyliczając w zamian te, gdzie inwestor rozwinął działalność i zwiększył zatrudnienie, dzięki zakupowi gruntów od miasta. – Nie możemy wpisać do uchwały, że pieniądze ze sprzedaży zostaną przeznaczone na dany cel. Temu służy oddzielny tryb uchwał z konsekwencjami dla budżetu. Natomiast nie raz starałem się państwu wytłumaczyć, że zgoda na sprzedaż miałaby wymiar nie tylko finansowy dla budżetu, ale stały przychód w postaci podatków. Poza tym ma to wymiar wizerunkowy dla miasta.
Natomiast skarbnik miasta Marta Mirończuk polemizowała z przewodniczącym rady w kwestiach budżetowych. - Budżet planujemy z deficytem, bardzo dużym. Nie mamy nadmiaru środków. W uchwale budżetowej mamy zaplanowane zadłużenie w kwocie 21,5 mln zł, w przyszłym roku to 40 mln zł. Każdy kto ma kredyt, widzi jak rosną koszty jego obsługi. Rzeczywiście wykonanie za pierwsze półrocze w dochodach jest bardzo ładne, bo to 60 proc., ale w I półroczu zawsze jest to wykonanie wyższe. Mieszkańcy często wpłacają podatki na początku roku z góry za cały rok – wyjaśniała skarbnik. – Jeśli chodzi o dochód ze sprzedaży majątku, to jest to zaledwie 27 proc.
Zapewniała, że urzędnicy odpowiedzialni za zarządzanie miastem nie planują doraźnie, ale podejmują decyzje, patrząc kilka lat do przodu. – Czy z nami, czy bez nas miasto ma być bezpieczne, przyjazne i nie zadłużone, gdy ruszy kolejna perspektywa unijna i będziemy pozyskiwać środki na duże inwestycje. Może trzeba będzie wówczas zaciągać duże zobowiązania. Powtarzam, nie mamy nadmiaru środków, a przychody ze sprzedaży majątku to jedna trzecia.
Skarbnik dodała, że jeśli radni nie wyrażą zgody na zbycie działek, to konieczna będzie korekta budżetu. – Prawdopodobnie na najbliższej sesji przygotujemy państwu projekt uchwały zmniejszający dochody majątkowe, bo nie sprzedamy tych działek, a są one w zestawieniu działek, z których dochód wpływa na cały budżet – ostrzegała.
CZYTAJ TAKŻE: Wnioskowałeś o dodatek węglowy? Urzędnik sprawdzi teraz twoje śmieci
Każdy trzyma się swojej wersji
Wywód przewodniczącego Broniewicza nie trafił do radnych Koalicji Obywatelskiej. Wskazywali na apel Bialskopodlaskiej Izby Gospodarczej, która prosiła w maju tego roku o nieblokowanie rozwoju miasta i wyrażenie zgodny na sprzedaż działek.
– Ja zrozumiałem, że pan nie zagłosuje za tym projektem, bo nie. Na argument o dochodach dla budżetu, pan mówi "mamy dochody, po co nam więcej". Argumentuje pan, że działki sprzedane w 2013 roku dziś byłyby dużo droższe, więc może pan chce się wstrzymywać teraz ze sprzedażą. Patrząc jednak na to, co się dzieje za naszą wschodnią granicą i z informacji które spływają z Białegostoku i tamtych rejonów, to inwestorzy nie chcą inwestować w obszary przygraniczne. Może jest to więc ten jedyny moment, gdzie warto sprzedać te działki i zwiększyć budżet naszego miasta – mówił radny Robert Woźniak.
– To nie jest z mojej strony, nie bo nie – odpowiadał przewodniczący Broniewicz. – Biorę pod uwagę różny wachlarz uwarunkowań, które mówią, że nie powinienem takiej decyzji podejmować jako radny. Są samorządy, które działek nie sprzedają, ale grunty kupują, jeśli nie same, to przez spółki miejskie, by realizować na nich cele publiczne. Zastanówmy się nad tym, jaką politykę w sprawie nieruchomości powinniśmy prowadzić jako samorząd.
Natomiast radny Adam Chodziński (Zjednoczona Prawica) uspokajał skarbnika miasta. – Ja jestem przekonany, że gdy będzie sytuacja, że będziemy szukać pieniędzy na wkład własny do dużych inwestycji unijnych, to radni z pewnością będą brali wówczas pod uwagę różne opcje, łącznie ze sprzedażą gruntów, choć myślę, że kredyt byłby lepszym rozwiązaniem, niż pozbywanie się gruntów.
I przyznaje, że w poprzedniej kadencji, gdy był wiceprezydentem, miasto sprzedawała grunty inwestorom. Nawet na ich potrzeby zmieniało przeznaczenie działek. - Ale była to firma rodzima, dobrze nam znana, która chciała się rozwijać i dziś zatrudnia wiele osób. Miała konkretny cel i kupowała grunty po sąsiedzku swojego terenu. Chcieliśmy jako miasta, by firma mogła się rozwijać. Ale nie był to tajemniczy klient – konkludował radny Adam Chodziński, sygnalizując, ze rada miasta od roku wnosi do urzędników o informacje, jakie podmioty zainteresowane są zakupem działek przy Brzegowej i Elektrycznej, bez skutku.
Radni po raz kolejny odrzucili przedłożone im przez prezydenta projekty uchwał o sprzedaży działek przy Brzegowej i Elektrycznej.
PRZECZYTAJ:
- Jodek potasu ma być podawany dzieciom. Rodzice muszą wyrazić zgodę
- Zasłużeni dla miasta Biała Podlaska wyłonien
- Bialski amfiteatr. Czy wiecie jaki poseł go otwierał? (KONKURS)
- Pani Jola potrzebuje naszej pomocy. Sama cały czas pomaga innym
- Od lat leczy nasze zwierzęta. Dziś sam walczy z chorobą i potrzebuje naszej pomocy!
Napisz komentarz
Komentarze