– Wczoraj, 2 listopada, do Urzędu Gminy w Tucznej zgłosił się zaniepokojony rolnik. Powiedział, że w jednym z gospodarstw na obrzeżach Bokinki Królewskiej zwierzęta nie mają opieki. Prawdopodobnie od kilku tygodni pozostawione są same sobie – opowiada wójt Zygmunt Litwiniuk.
Na miejsce udała się komisja składająca się z pracownika Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, pracownika gminy odpowiedzialnego za opiekę nad zwierzętami i strażaka. – Podejrzewaliśmy, że właściciel posesji może przebywać w domu i potrzebować pomocy medycznej, że może miał zawał albo nie żyje. Różne myśli przychodziły nam do głowy – podkreśla wójt.
Dodaje, że na miejscu komisja nie zastała ani właściciela posesji, ani nikogo, kto mógłby się opiekować zwierzętami. – Stan zwierząt wskazywał na to, że przez dłuższy czas nie były karmione. W domu były zamknięte 3 koty. Widać, że próbowały wybić szybę, aby się wydostać na zewnątrz – opowiada wójt. Dodaje, że w gospodarstwie hodowano również gęsi i kaczki. Komisja zastała 5 kaczek i 10 gęsi, które nie miały ani jedzenia, ani picia. Do tego 2 gęsi były martwe.
– Natychmiast ustaliliśmy, kto jest właścicielem posesji. Okazało się, że to mieszkaniec Białej Podlaskiej, pracownik Starostwa Powiatowego. Skontaktowaliśmy się telefonicznie ze starostwem, ale tam usłyszeliśmy, że ich pracownik od 4 tygodni przebywa na zwolnieniu lekarskim i nie ma z nim kontaktu – mówi Zygmunt Litwiniuk. – Zawiadomiliśmy więc telefonicznie Powiatową Inspekcję Weterynaryjną. Dziś (3 listopada) wystosujemy pisma do powiatowego lekarza weterynarii i zawiadomimy policję. Niech zbadają, czy nie doszło do znęcania się na zwierzętami. My, jako urząd, musieliśmy zareagować na niepokojący sygnał od mieszkańca naszej gminy i przerwać niehumanitarne traktowanie tych zwierząt – zaznacza.
Powiatowy lekarz weterynarii Renata Izdebska w rozmowie ze Słowem Podlasia poinformowała, że po zapoznaniu się z treścią pisma od pracowników Urzędu Gminy w Tucznej podejmie decyzję co do postępowania w tej sprawie. Na razie jednak takiego pisma nie otrzymała.
Próbowaliśmy się skontaktować z właścicielem posesji, dzwoniąc na numer komórkowy telefonu podany na stronie starostwa. Telefon jest wyłączony.
O właściciela posesji zapytaliśmy mieszkańca gminy Tuczna, lek. wet. Tadeusza Łaskiego. – Znam tego pana z widzenia. Jest pracownikiem starostwa oddelegowanym do Urzędu Gminy w Tucznej, zajmuje się lasami prywatnymi. Wiem, że jest bardzo dobrym pszczelarzem, ale nie byłem w jego gospodarstwie i trudno mi się wypowiadać na temat tej sytuacji. Tym bardziej, że dowiaduję się o niej od państwa – przyznaje Słowu Podlasia.
Obecnie zwierzęta są pod opieką gminy. W ramach umowy gminy z rolnikiem rozpoczęto dokarmianie zwierząt.
WARTO PRZECZYTAĆ: Śmierć na drodze w Chotyłowie. 27-latek wszedł pod nadjeżdżające auto
Rewitalizacja byłego posterunku w Kodniu. Wiemy, co powstanie
Król szos z BMW był pod wpływem narkotyków. Miał też coś w skarpetce…
Chciał kupić ekogroszek. Nie tak miała się zakończyć ta transakcja
Wyrwany silnik i uliczna demolka. Cudem przeżyli nocne rumakowanie
Napisz komentarz
Komentarze