Wrzesień to idealny czas dla grzybiarzy. Im więcej deszczu, tym więcej dorodnych okazów grzybów. Czy w parczewskich lasach faktycznie jest ich tak dużo? Sprawdziliśmy to.
Jak się okazuje, nie jest to wcale takie oczywiste. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, gdzie szukać. – Miejsca ich występowania to najczęściej brzegi drzewostanu, prześwietlenia śródleśne oraz zadrzewienia poza zwartymi kompleksami leśnymi – mówi Piotr Pniak, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Parczew.
W lasach, w okolicy Sosnowicy, grzybów nie ma dużo więcej niż w poprzednich latach, ale hojnie obrodziły w leśnictwie Makoszka czy Dębowa Kłoda. Znajdziemy tutaj dużo podgrzybków, kani czy maślaków. Czasem upolujemy też borowika szlachetnego. Piotr Pniak dodaje, że więcej niż grzybów pojawia się w lesie ludzi, którzy je zbierają. – Tutaj pojawiają się coroczne obserwowane problemy. Wjazd pojazdów na drogi leśne, blokowanie wjazdów na drogi leśne i niszczenie owocników grzybów niejadalnych dla ludzi - uczula.
Czy potrafimy zbierać grzyby i odróżniać je od tych trujących czy odwiedzamy las tylko z powodów rekreacyjnych? – W naszych lasach jest bardzo dużo kani, ale ludzie ich nie zbierają, chyba się boją – zauważa podleśniczy Ewelina Baryła z Leśnictwa Makoszka. Jak się okazuje, czubajkę kanię, zwłaszcza tę młodą, jeszcze nierozwiniętą, można pomylić z muchomorem sromotnikiem. Oba te grzyby można odróżnić, m.in. po kapeluszach, kolorze blaszek i zapachu.
W kwestii zbierania grzybów należy być bardzo ostrożnym. Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości możemy wybrać się z naszymi zbiorami do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, żeby potwierdzić czy grzyby są jadalne. – W Parczewie, we wrześniu bieżącego roku, zgłosiło się 5 osób z grzybami, celem potwierdzenia, że są jadalne. Okazane grzyby to szmaciak gałęzisty, czubajka kania i rydze – informuje parczewska PSSE.
Więcej przeczytasz w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa, nr 39
(jm)
Napisz komentarz
Komentarze