Konflikt pomiędzy byłym a obecnym wójtem narastał od ostatnich wyborów samorządowych, w których wójt przegrała z Radosławem Kozakiem. Lamczyk poszła wówczas na zwolnienie lekarskie, a kiedy w grudniu ubiegłego roku stawiła się do pracy, wójt wręczył jej wypowiedzenie. Z końcem marca była wójt przestała być pracownikiem Urzędu Gminy w Dębowej Kłodzie. – To, co od tamtej pory wymyśla pani Lamczyk, przekracza moje zdolności intelektualne – komentuje Kozak.
Molestowanie? To jakaś bzdura
Wójt wylicza, że obecnie trwa kilkanaście spraw, większość w sądzie pracy. Mówi, że jeden z pozwów przeciwko wójtowi dotyczy mobbingu i molestowania oraz żądania prawie 30 tys. zł odszkodowania.
– Zastanawiam się, jak można molestować kogoś, kto jest kilkanaście dni w roku w pracy, a resztę na zwolnieniach lekarskich – śmieje się wójt Kozak. Dodaje, że dziwnym trafem Lamczyk żąda ponad 28 tys. zł odszkodowania za rzekome molestowanie, tyle samo, ile musi zwrócić do kasy samorządu za niezgodne z prawem wypłacenie jej zasiłku chorobowego. – Mamy na dowód tego dokument z ZUS-u – zapewnia wójt.
Zamiast pracować, jeździ po sądach
Kozak uważa, że działania radnej powiatowej wynikają z tego, że wciąż nie może się pogodzić z przegraną w ostatnich wyborach. – Przecież to nie ja zadecydowałem o wyniku. Społeczeństwo podziękowała pani wójt za pracę i powinna to w końcu zrozumieć. Zresztą, będąc radną powiatową, nic nie robi dla dobra naszej – i swojej – gminy. A ja, zamiast pracować, jeżdżę po sądach, podobnie jak moi pracownicy, którzy powinni obsługiwać petentów. Podejrzewam, że pani Lamczyk będzie wyciągała coraz to inne sprawy, by przeciągnąć to w czasie i przetrwać do następnych wyborów samorządowych – uważa wójt.
Dodatek naliczał pracodawca
Grażyna Lamczyk niechętnie wypowiada się na ten temat. – Zostawmy kampanię wyborczą i wybory na boku. Społeczeństwo wybrało pana Kozaka na wójta i ja decyzję mieszkańców szanuję. Natomiast pan Kozak nadal walczy ze mną jak ze swoim konkurentem. Zapominał, że ja 9 grudnia 2014 roku powróciłam na wcześniej zajmowane stanowisko i jestem zwykłym pracownikiem Urzędu Gminy. Ja po prostu, po prawie 40 latach pracy w tym urzędzie, próbuję bronić siebie jako pracownika, który tak jak każdy inny pracownik w tym urzędzie podlega prawu pracy, a nie tylko własnym odczuciom i własnym prawom pracodawcy – argumentuje. Dziwi się, że jej pracodawca żąda od niej, nie wiadomo, na jakiej podstawie, zwrotu nienależnie pobranego zasiłku chorobowego, argumentując, że Lamczyk ma nakazujący to wyrok sądu.
Była wójt zwraca uwagę, że zasiłek chorobowy naliczał i wypłacał pracodawca. – I był on naliczany prawidłowo, chociażby dlatego, że naliczenia dokonywał pracownik urzędu, który pracuje na tym stanowisku ponad 30 lat. I zapewniam, że na dzień dzisiejszy nie ma żadnego wyroku sądu w tej sprawie, który nakazywałby mi zwrot jakiejkolwiek kwoty na rzecz urzędu. Mam jedynie niczym nieuzasadnione wezwanie pracodawcy. Od tego wezwania wniosłam odwołanie do sądu pracy – tłumaczy.
Nie molestowanie, tylko dyskryminacja
Lamczyk uważa, że zgodnie z prawem to pracodawca ma zobowiązania finansowe wobec niej, ponieważ do dzisiaj nie otrzymała odprawy emerytalnej, która przysługuje jej po zakończeniu stosunku pracy. – I jestem pewna, że działam zgodnie z prawem – mówi.
Była wójt zaprzecza też, że w pozwie wcale nie mówi o molestowaniu, ale o mobbingu, dyskryminacji i naruszeniu godności osobistej wobec jej osoby. Jest zdania, że poniżanie jej osoby, upokarzanie i ośmieszanie przy pracownikach i społeczeństwie jej gminy przez pracodawcę, musiało znaleźć swój finał w sądzie. – W końcu są granice poniżania drugiego człowieka – kwituje.
~ Janusz Włodarczyk
Napisz komentarz
Komentarze