Paweł Pakuła modelarstwem zajmuje się od siódmego roku życia. Jak przyznaje, w okresie PRL było to popularne hobby dla dzieci i młodzieży. Sklejał statki, samoloty i budowle. Ma zdjęcie, na którym jako mały chłopiec pozuje z wykonanym przez siebie samolotem. Początkowo było to modelarstwo plastikowe, a później kartonowe. – Moi bracia zajmowali się modelarstwem, więc zarazili mnie tą pasją. Zajmowałem się modelarstwem w szkole podstawowej i liceum, nawet na studiach. Później miałem inne obowiązki jak pierwsza praca czy wyjazdy zagraniczne. W ostatnich latach, kiedy zacząłem pracować jako nauczyciel w Akademickim Liceum Ogólnokształcącym postanowiłem hobby reaktywować i ucząc młodzież historii przy okazji zachęcam ją do zaangażowania się w modelarstwo – mówi Paweł Pakuła. Dodaje, że tworzenie w kartonie to żmudne i wymagające precyzji zajęcie. Modelarstwo uczy jego zdaniem cierpliwości, przybliża też wiedzę historyczną bo to, co się składa to często polskie samoloty, okręty czy budowle. Nabywa się też umiejętności technicznych, odczytując rysunki montażowe.
Modelarstwo ma szereg zalet
– Modelarstwo ma szereg zalet, które kształtują młodego człowieka. W tamtym roku budowaliśmy z moimi uczniami samolot, w tym roku myślę, że też coś skleimy – przekazuje. Jednak, przyznaje, że nie ma wielu chętnych do zajęcia się modelarstwem, gdyż wśród młodzieży wygrywają rozrywki związane z użyciem internetu. - Modelarstwo to praca przerywana przez obowiązki. Zbudowanie jednego obiektu zajmuje od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin. W modelarstwie kartonowym jest wiele pracy przy kształtowaniu obiektu, więc poświęcam na to czas w weekendy. Zazwyczaj dokończenie pracy wraz z polakierowaniem zajmuje mi w sumie kilka miesięcy. Nie śpieszę się, ale staram się też ulepszać oryginalną wersję danego modelu. Pomaga mi w tym dokumentacja fotograficzna, którą można znaleźć w internecie. Są też przydatne fora, na których można się wymienić informacjami z innymi modelarzami. Dbam o to, by moje prace były wykonane precyzyjnie – wyjaśnia modelarz. Dodaje, że w regionie nie ma wystaw, na których mógłby pokazać swoje prace.
Malarstwo i maratony
Paweł Pakuła maluje też obrazy akrylowe, ale jak przyznaje jest w tej dziedzinie amatorem. – Nie mam wykształcenia plastycznego, jestem historykiem i archeologiem o specjalności archeologii podwodnej. Jeżdżąc na wykopaliska archeologiczne trzeba było tworzyć dokumentację rysunkową. Pracowałem w czasie praktyk na cmentarzysku koło Chełmna, na którym odkryliśmy szkielety z okresu średniowiecza. Trzeba było je sfotografować i narysować. Odkryto wówczas, że wiernie odrysowuję szkielety, więc później bardzo często moim zadaniem było rysowanie znalezionych obiektów. Zawsze miałem pociąg do plastycznych zajęć, ale nie zawsze miałem na to czas, gdyż moją kolejną pasją było bieganie. Przygotowanie do maratonów wymagało przebiegnięcia kilku tysięcy kilometrów w ciągu roku – tłumaczy Paweł Pakuła. Malarstwem akrylowym zajmuje się od kilku lat.– Farby akrylowe nie mają tak intensywnego zapachu jak olejne. Jednak, nie mówię, że z tą techniką związałem się na zawsze. Być może w przyszłości spróbuję też innych form malarstwa – zaznacza pasjonat.
Przyznaje, że inspiracje czerpie z krajobrazów, które go otaczają, to najczęściej są obrazy z regionu, z okolic Wisznic, czy Białej Podlaskiej. Fascynują go widoki, mające w sobie nutkę tajemniczości. Lubi malarstwo współczesne, szczególnie realizm magiczny. Czyta dużo książek fantastycznych, więc jeżeli widok kojarzy mu się ze sceną z książki, stara się to oddać na płótnie w sposób realistyczny, ale z elementem magii. Inspiracją są dla niego też sceny historyczne. – Historia we mnie siedzi. Pracowałem w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, a teraz uczę historii, więc trudno mi się odciąć od zgłębiania zdarzeń z przeszłych wieków – podkreśla nauczyciel. Nie ukrywa, że na co dzień czyta też liczne książki historyczne i ogląda na ten temat filmy. Dotąd nie przygotował jeszcze serii obrazów, ale ma to w planach.
CZYTAJ TEŻ: Tysiące nieodwołanych wizyt. Winę za to ponoszą pacjenci
Co ludzie powiedzą?
Jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Plastyków, które ma siedzibę w Lublinie. Stowarzyszenie co roku organizuje wystawy prac swoich członków. W ostatnich dwóch latach wystawy odbyły się w Kazimierzu Dolnym. Wystawy podróżują też po okolicznych miejscowościach. Pokazywał prace na zbiorowych wernisażach, w Białej Podlaskiej i Lublinie. Brał też udział w wystawie z okazji uchwalenia Konstytucji Trzeciego Maja pt. „Ku wolności!”. To była wystawa w Lublinie połączona z konkursem. - Do wzięcia udziału w konkursie zachęciłem swoich uczniów z ALO, jedna z uczennic otrzymała wtedy wyróżnienie w kategorii szkół ponadpodstawowych. A ja namalowałem moją wizję pracy nad Konstytucją Trzeciego Maja – mówi Paweł Pakuła.
Pokazując obrazy zastanawia się, co ludzie o nich powiedzą. – Ciekawi mnie czy ktoś pracę pochwali czy też będzie kręcić nosem albo co odbiorcy będą komentować. Nie mogę powiedzieć, że jestem odcięty od opinii oglądających. Moje malarstwo jest realistyczne, więc nie maluję pod wpływem emocji. Staram się wiernie pokazywać rzeczywistość, piękno, które zauważyłem – przyznaje malarz. W czasie malowania próbuje słuchać audiobooków, rzadziej słucha muzyki, a maluje zazwyczaj w dzień, najczęściej zaszywa się w pracowni, kiedy ma wolne od lekcji czyli w ferie i wakacje. Potrafi malować przez tydzień, ale naglące obowiązki powodują, że przekłada dokończenie danego obrazu na pół roku. – Jakbym ciągiem malował, to stworzenie jednego obrazu zajęłoby mi dwa tygodnie – wyjaśnia twórca.
Próbuje świecić przykładem
Nie ukrywa, że najtrudniejsze jest dla niego dobieranie kolorów i nanoszenia ich na płótno. Zdarza się, że nie wychodzi mu kolor, który chciał uzyskać, więc musi dopracowywać swoje malunki. Największą satysfakcję ma kiedy ukończy obraz. – Szczególnie lubię moment, kiedy przynoszę oprawiony obraz z pracowni do pokoju i ustawiam go na sztaludze. Wtedy na niego patrzę i on mi się podoba. Wówczas czuję, że wykonałem fajną robotę – tłumaczy. Obecnie nie sprzedaje obrazów. Dotychczas pracował jako nauczyciel w dwóch szkołach, więc nie miał czasu żeby często malować. – Mam na tyle niewielki dorobek, więc nie myślę o sprzedawaniu obrazów. Chciałbym ich tyle nazbierać by zorganizować indywidulaną wystawę – zapowiada Paweł Pakuła.
- Ta historia aż zwala z nóg! Wziął kredyt i wpłacił oszustowi 48 tys.
- Czy wiedzą Państwo, że są cztery wieże Eiffla?
- Właściciele sklepów wciąż znajdują sposób, by otworzyć je w niedzielę
- Sprawdź, czy na pewno dostaniesz becikowe
Jako nauczyciel próbuje świecić własnym przykładem. – Staram się czytać książki historyczne i opowiadać o nich młodzieży. Przybliżam też im wiedzę w formie artykułów, które piszę. Przez kilkanaście lat startowałem w zawodach biegowych, co nadal robię, więc pokazuję młodym ludziom, że dzielę ich pasję, jeśli chodzi o tych, którzy biorą np. udział w Biegu Tropem Wilczym. To wtedy wygląda najuczciwiej i najbardziej szczerze – mówi Paweł Pakuła.
Napisz komentarz
Komentarze