Strajk odbył się w środę, 22 marca. Ponad 300 ciągników siodłowych i naczep przejechało obwodnicą stolicy – najpierw A2, potem S8 do miejscowości Marki, a następnie wróciło tą samą drogą. Był to strajk ostrzegawczy. Przewoźnicy dali rządowi dwa tygodnie na pochylanie się nad ich postulatami. Po tym czasie planują zaostrzenie strajku, włącznie z wjazdem do największych miast w Polsce.
Państwo blokuje przewozy
Prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, Jan Buczek podkreśla, że problemy branży transportowej narastają od wielu lat i dotyczą one bardzo różnych obszarów związanych z wykonywaniem międzynarodowego transportu drogowego.
– Z uwagi na to, że niewiele barier udaje się na bieżąco przełamywać, oczywistym jest, że pojawiają się reakcje ze strony samych przewoźników. Środowy protest jest tego kolejnym przykładem. Kolejnym, bo przypomnę ubiegłoroczny protest przewoźników z Podkarpacia i Lubelszczyzny na granicy w Dorohusku. Udowodnili oni wtedy rządzącym istnienie bardzo dużej liczby wadliwych rozwiązań, co skutkowało częściową poprawą sytuacji – mówi prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, Jan Buczek. – Podobnie jest dziś, kiedy państwo bez żadnej zapowiedzi, bez brania pod uwagę jakichkolwiek aspektów związanych z gospodarką, decyduje się na podejmowanie kroków, które w efekcie blokują możliwość wykonywania przewozów. Trudno się dziwić, że przewoźnicy, bezpośrednio dotknięci skutkami takich decyzji, postanowili zaprotestować. Dla nas jako ZMPD ten protest jest całkowicie zasadny i dlatego w pełni popieramy postulaty organizatorów – zaznacza prezes zrzeszenia.
CZYTAJ TEŻ: Poszkodowana kobieta samodzielnie wydostała się z płonącego budynku
Białoruskie firmy zaniżają stawki
Przedsiębiorcy domagają się wprowadzenia zezwoleń dla przewoźników z Ukrainy powiązanych z wymaganiami technicznymi wobec ich samochodów, zakazu wjazdu dla naczep z Białorusi i Rosji oraz zakazu zakładania w Polsce przez kapitał białoruski i rosyjski firm transportowych. Postulatem jest także wprowadzenie ustawowej odpowiedzialności nadawcy za zapłatę dla przewoźnika. Polscy przedsiębiorcy wskazują, że ukraińskie samochody ciężarowe poruszają się po UE bez zezwoleń i dodatkowo zaniżają stawki. Dochodzi do sytuacji, gdy ukraińskie chłodnie wjeżdżają puste do Polski, tu pobierają ładunki i jadą z nimi np. do Francji. Ponadto firmy założone w Polsce przez białoruskie i rosyjskie osoby przejmują rynek wschodni. Przewoźnicy domagają się więc zakazu wjazdu białoruskich i rosyjskich naczep, a także zakazu prowadzenia działalności w Polsce firm z rosyjskim i białoruskim kapitałem. Chcą również wprowadzenia rozporządzenia ministra odnośnie odpowiedzialności nadawcy za płatność i przywrócenia zezwoleń dla firm ukraińskich.
Trzeba rozmawiać
Do środowego strajku nie przyłączyli się przewoźnicy z Białej Podlaskiej. – Każdy członek stowarzyszenia miał wybór i większość była na "nie". Dostrzegamy problem, ale dla nas najważniejsze są merytoryczne rozmowy z ministerstwem i takie prowadzimy. Uważamy, że trzeba pracować i rozmawiać, a nie krzyczeć – zaznacza Marcin Potapczuk z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników Polskich w Białej Podlaskiej i dodaje, że nasi przewoźnicy zwrócili ministerstwu uwagę na problem firm z zagranicznym kapitałem.
– Kiedy my zakładaliśmy firmy, musieliśmy spełnić szereg wymogów, mieć odpowiednią bazę, zaplecze finansowe, certyfikaty itd. Teraz, kiedy zmodyfikowano przepisy, w naszym mieście zakładane są firmy z zagranicznym, nie tylko białoruskim czy rosyjskim kapitałem. Właściciele takich firm wynajmują lokum w bloku, kupują laptop i zakładają firmę spedycyjną lub transportową – opowiada bialski przedsiębiorca. – Postulowaliśmy, aby odpowiednie instytucje sprawdziły, czy takie firmy spełniają wymogi, o których wspomniałem, czy płacą składki ZUS, czy mają bazę transportową itp. A proszę zauważyć, że takie firmy opanowują rynek zachodni – mówi Marcin Potapczuk.
CZYTAJ TEŻ:
- Mieszkańcy Łomaz jednak nie chcą mieszkać w mieście. Co na to radni?
- Chciała jedynie sprzedać aniołki. Kosztowało to ją 4 tys. złotych
- Były oficer wywiadu był w jednej ze szkół powiatu bialskiego [ZDJĘCIA]
- Przetarg na budowę dróg w gminie Sławatycze rozstrzygnięty
- Nielegalne papierosy o wartości 12 tys. zł ukrył w silniku lokomotywy
Pilnują zasad konkurencji
Trwają masowe kontrole w firmach transportowych, które mogą mieć białoruski lub rosyjski kapitał. – Chcemy doprowadzić do tego, aby były przestrzegane zasady uczciwej konkurencji – mówił na antenie Programu 1 Polskiego Radia, główny inspektor transportu drogowego Alvin Gajadhur.
Kontrole odbędą się w firmach transportowych w Białymstoku, Białej Podlaskiej, Częstochowie, Wrocławiu i Poznaniu. Inspekcja Transportu Drogowego podjęła wspólne działania z Krajową Administracją Skarbową, Strażą Graniczną, Państwową Inspekcją Pracy oraz Nadzorem Budowlanym. Inspektor zauważył, że poszczególne służby prowadzą kontrole w ramach własnych uprawnień i kompetencji. Dodał też, że często jest tak, że pod jednym adresem mieści się kilka, kilkanaście, bądź nawet kilkadziesiąt firm. – Niejednokrotnie są to firmy prowadzące swoją działalność wirtualnie. Zgodnie z przepisami taka firma musi mieć swoją siedzibę, a także bazę eksploatacyjną. Miejsc postojowych powinno tam być tyle, aby jedna trzecia całej floty mogła się tam zmieścić. Z posiadanych przez nas informacji wiemy, że dochodzi pod tym względem do wielu naruszeń i nadużyć – powiedział Alvin Gajadhur.
Napisz komentarz
Komentarze