W miniony weekend trwały tam nagrania do filmu przedstawiającego tragiczne wydarzenia z 30 maja 1940 roku, kiedy to niemieccy koloniści z Cichostowa i Okalewa wraz z oddziałami Selbstschutzu zabili 51 mieszkańców wsi.
Wcielili się w rolę mieszkańców Rudna
Nagrania do filmu skończono wieczorem w niedzielę 18 czerwca. Sceny kręcono w różnych częściach wsi, w tym w centrum, przy kościele, na plebanii oraz w lesie na Szucie. Nad całością czuwał Tadeusz Doroszuk, emerytowany dyrektor TVP Lublin i jeden z twórców TVP Historia.
– Film jest realizowany dzięki wsparciu lokalnych sponsorów oraz środków TVP Lublin i TVP Historia. Będzie to 40-minutowy dokument przedstawiający wydarzenia, które miały miejsce 30 maja 1940 r., kiedy to niemieccy koloniści z Cichostowa i Okalewa z oddziałami Selbstschutzu – Samoobrony dokonali pacyfikacji Rudna – wyjaśnia Tadeusz Doroszuk.
To kolejny dokument
Zanim ekipa telewizyjna dotarła w miniony weekend do Rudna, kręciła sceny m.in. w Lublinie, Warszawie i w Rudnie 28 i 30 maja, kiedy obchodzono rocznicę tego tragicznego zdarzenia. Tadeusz Doroszuk podkreśla, że nie było żadnego polskiego świadka tej tragedii, gdyż nikt nie ocalał. Zachowała się jedynie relacja osoby, która przypadkowo znalazła się w lesie i ukryła się pod gałęziami, skąd widziała całe zdarzenie. Byli również świadkowie niemieccy, którzy przedstawiali, jak wyglądała egzekucja w Rudnie.
SPRAWDŹ: Wakacje z Muzeum Południowego Podlasia. Jakie atrakcje przygotowano?
– W latach 70. XX w. w Hamburgu, a potem we Frankfurcie odbyły się procesy zbrodniarzy z Selbstschutzu, którzy uczestniczyli w zbrodniach w Józefowie i Radawcu. Podczas zeznań dwóch zbrodniarzy wyszła na jaw sprawa Rudna. Oskarżony był m.in. oficer dowodzący egzekucjami Fridrich Paulus, który został skazany, ale ostatecznie nie odbył kary – mówi Tadeusz Doroszuk.
Przyznaje, że teraz, kiedy jest na emeryturze, realizuje takie dokumenty, które są jego "grzechem zaniechania". Ostatnio, w ramach 80. rocznicy obchodów akcji Reinhardt, nakręcił film „Mieszkali od wieków, odeszli na zawsze. Likwidacja sztetla w Wisznicach”. Jest również autorem filmów „Rok 1941 Horodyszcze”, Akcja H-T" oraz współautorem „Studium zbrodni – zagłada sztetla w Łomazach”.
Przy realizacji produkcji o pacyfikacji Rudna pracują najlepsi specjaliści, operatorzy, reżyserzy, montażyści. W filmie wypowiadać się będą wybitni historycy z IPN-u, znawcy tematu oraz Jeremi Mielnik.
Ważna pamięć
W przedsięwzięcie mocno zaangażowali się mieszkańcy Rudna. Milanowa oraz okolicznych miejscowości, a także grupa teatralna działająca przy milanowskim Gminnym Ośrodku Kultury. Dzieci, młodzież i dorośli wzięli udział w rekonstrukcjach z ludnością wiejską. Kolonistów oraz oficerów niemieckich zagrali zaś członkowie Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej 51 Pułku Piechoty Strzelców Kresowych w Iłży.
– Są też osoby z zewnątrz. W sobotę kręcone były scenki przy gospodarstwach i przy kościele oraz na plebanii. Na placu kościelnym zebrało się ok. 150 osób. Natomiast w niedzielę spotkaliśmy się w lesie, gdzie w 1940 r. dokonano mordu – opowiada Małgorzata Semeniuk z KGW w Rudnie Pierwszym.
Z kolei proboszcz parafii pw. Św. Andrzeja Boboli w Rudnie, ks. Dariusz Denisiuk podkreśla, że wydarzenia z 1940 r. są dla lokalnej społeczności bardzo ważne.
– Dlatego w niedzielę na placu kościelnym nie zabrakło "aktorów", którzy wiernie odtworzyli scenę zgromadzenia mężczyzn. Towarzyszyły im żony, który przyszły z dziećmi i przyniosły swoim mężczyznom jedzenie. Myślały, że ich mężowie jadą na roboty do Niemiec. Warto podkreślić, że wśród zamordowanych był też ówczesny proboszcz parafii, ks. Ryszard Ryczkowski, który dobrowolnie poszedł na śmierć – opowiada ks. Dariusz Denisiuk.
Wielkie przeżycia
Dla mieszkańców wsi i innych, którzy postanowili zagrać role lub wystąpić w roli statystów, udział w rekonstrukcjach to element upamiętnienia tragicznych wydarzeń.
– Miałem przyjemność zagrać rolę, wcielając się w postać nauczyciela śp. Tomasza Kowaluka. Była to wspaniała przygoda i wielkie przeżycie duchowe historii. Dziękuję wszystkim mieszkańcom Rudna biorącym udział w tym przedsięwzięciu. Świetnie upamiętniliście swych przodków, odgrywając ich tragiczny los. Dzięki grupie teatralnej z Milanowa za współpracę – mówi pochodzący z Milanowa Paweł Samorański.
SPRAWDŹ TEŻ: Piknik historyczny w Janowie Podlaskim. Zagrają Poparzeni Kawą Trzy
Sylwia Bobruk z Rudna zagrała wiejską kobietę, której Niemcy zabijają syna. – Było to dla mnie ogromne przeżycie. Nie spodziewałam się, że na planie jest tak ciężko, że jedną scenę trzeba tyle razy powtarzać. Cieszę się, że mogłam pomóc. Zależy mi, aby pamięć o ofiarach nie zanikła – mówi kobieta.
Mieszkańcy wsi co roku wspominają te tragiczne wydarzenia z 1940 roku. W tym roku, 30 maja odbył się marsz pamięci spod kościoła w Rudnie do lasu, na miejsce kaźni. Tam odbyła się część artystyczna. – Chcemy pokazać naszym dzieciom, że trzeba o tym wydarzeniu pamiętać. Mieszkańcy Rudna poszli na męczeńską śmierć. Chcemy, aby pamięć o nich nie zniknęła – zaznacza Małgorzata Semeniuk.
PRZECZYTAJ: Varius Manx i Róże Europy zagrają na festiwalu "Kultura bez Granic"
Opis zbrodni, jaka została popełniona w czasie okupacji na ludności cywilnej w Rudnie 30 maja 1940 r., na podstawie dokumentu z Instytutu Pamięci Narodowej i innych
Dnia 29 maja 1940 r. w lesie Górki, na torach linii kolejowej Łuków – Lublin, na odcinku między Parczewem a Milanowem, znaleziono zwłoki zabitego Niemca. Bliższe okoliczności nie są znane, zarówno co do czasu, jak i co do sprawców tego zabójstwa. Na miejsce wypadku przybyła niemiecka ekspedycja karna. Bez żadnego dochodzenia badań otoczyli pobliską wieś Milanów z zamiarem przeprowadzenia pacyfikacji, w myśl zasady stosowanej przez okupanta ,,za 1 Niemca, 50 Polaków”. Jednakże wójt Milanowa nazwiskiem Schulz zdołał zażegnać niebezpieczeństwo, grożące mieszkańcom wsi Milanów. Różnymi sposobami przekonywał oficera gestapo, kierującego karną ekspedycją, aż ten uległ i skierował wojsko i żandarmerię do wsi Rudno.
Dnia 30 maja 1940 r. wojsko otoczyło ze wszystkich stron Rudno a żandarmeria wjechała na ciężarowych samochodach i rozpoczęła poszukiwania w mieszkaniach i zabudowaniach gospodarczych. Uciekających na łąki i do lasu ludzi chwytało wojsko otaczające Rudno. W krótkim czasie spędziła żandarmeria około 200 mężczyzn pod kościół parafialny, znajdujący się w środku wsi. Z pobliskiej szkoły wyprowadzili nauczycieli Antoniego Zagańczuka i Tomasza Kowaluka, którzy mieli w tym czasie lekcje. Następnie oficer kierujący całą ekspedycją karną w towarzystwie żandarmerii udał się na plebanię i przyprowadził ks. Ryszarda Ryczkowskiego dołączając go do grupy. Wówczas ustawiono wszystkich trójkami i popędzono w kierunku lasu, bijąc kolbami tych, co się trochę ociągali. Po kilkudziesięciu metrach nastąpiło zamieszanie w kolumnie więźniów, gdyż na drodze padł 80-letni staruszek nazwiskiem Bożyk. Na skutek tego Niemcy przeprowadzili selekcję, oddzielając młodszych, liczących poniżej 55 lat od starszych, których zwolnili i kazali biegiem wracać do domu. Młodszych mężczyzn w liczbie około 50 podzielili na trzy grupy. Wówczas podjechał samochód i kazali Niemcy pierwszej grupie wsiadać do niego; w grupie tej był ksiądz Ryczkowski. Samochód z tymi ludźmi przybył na małą polankę w lesie koło folwarku Planta. Było to miejsce, skąd mieszkańcy wsi okolicznych brali piasek dla potrzeb budowlanych, na skutek czego było tam wiele dołów po wybranym piasku. Jeden z największych dołów znajdujący się na polanie był już odpowiednio przygotowany do przybycia ofiar. Więźniom kazano wyjść z samochodu i klękać nad dołem. Następnie puszczono serię strzałów, ofiary wrzucano do dołu. To samo uczynili Niemcy z drugą i trzecią grupą więźniów, przywożąc ich w pewnych odstępach czasu.
Wśród ofiar tej zbrodni znalazało się kilku mieszkańców Warszawy, którzy przyjechali do Rudna celem kupienia żywności. Było tam też 2 Żydów z osady Wohyń. Zostało zabitych 51 osób. Zwłoki po wyzwoleniu ekshumowano i pochowano na cmentarzu w Rudnie w tym Żydów).
Napisz komentarz
Komentarze