Zespół Pieśni i Tańca Podlasie, działający w bialskiej filii Akademii Wychowania Fizycznego, od lat promuje kulturę i folklor Polski, w tym oczywiście regionu południowego Podlasia oraz Polesia Lubelskiego, na całym świecie. Na swoim koncie ma już niezliczoną liczbę wyjazdów w najdalsze zakątki globu m.in. do Paragwaju, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Indonezji czy Brazylii. Na przełomie maja i czerwca, po niezwykle udanej premierze spektaklu "Tryptyk podlaski – Tajemnica korobeczki", uczestniczył natomiast w kilkudniowym wyjeździe do Kanady.
Festiwal inny niż zwykle
Tam głównym celem zespołu był Mosaic Festival of Cultures Regina, na który ZPiT Podlasie udało się na zaproszenie Polonia Polish Folk Dance Ensemble of Regina. Wyjazd był pokłosiem warsztatów, które jeszcze przed pandemią, Marcin Bochenek i Przemysław Marcyniak, przeprowadzili dla zespołu Polonii z Reginy w stanie Saskatchewan.
Partnerem wyjazdu Zespołu Pieśni i Tańca "Podlasie" do Kanady był Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego w Lublinie. Wsparcie zapewnił też Urząd Miasta Biała Podlaska.
– To nasz pierwszy zespołowy wyjazd do Kanady, a charakter kanadyjskiego festiwalu był zupełnie inny niż tych, na które jeździliśmy dotychczas. Organizował go Dom Polski w Kanadzie. Festiwal Mozaika Kultur wrócił po trzyletniej przerwie, spowodowanej pandemią. Był zlokalizowany w całym mieście Regina, w którym funkcjonowało 17 instytucji kultury, bo w festiwalu uczestniczyło 17 państw m.in. Polska, Ukraina, Rumunia czy kraje Ameryki Łacińskiej. Uczestnicy oglądali zespoły na poszczególnych scenach. Z racji tego, cały czas zmieniała się widownia. Poza tym, festiwal w Reginie jest bardzo kompleksowy, bo prócz tańców i muzyki, uczestnicy mogli poznać m.in. polską kuchnię i rękodzieło. Społeczność kanadyjska miała więc okazję szeroko doświadczyć kultury naszego kraju – opowiada dr Marcin Bochenek, kierownik artystyczny Zespołu Pieśni i Tańca Podlasie.
Na widowni podczas występów Podlasia bardzo licznie zasiadali przedstawiciele kanadyjskiej Polonii, ale nie tylko. – Dostaliśmy informację od organizatorów, że Dom Polski był najbardziej oblegany. Przed wejściem do budynku ustawiały się półkilometrowe kolejki, by dostać się do środka – przekazuje kierownik zespołu.
Dodaje, że tym razem studenci mieli okazję zamieszkać u lokalnych rodzin, członków zespołu polonijnego. – To była obopólna korzyść, bo studenci poznali kulturę i zwyczaje Kanadyjczyków, a rodziny, których najczęściej dziadkowie albo dalsze pokolenia pochodziły z Polski usłyszały pod swoim dachem język polski, co dla nich również było bardzo ważne. Poza tym studenci mieli okazję poznać historię i zwyczaje rdzennych Amerykanów. Prowincja Saskatchewan jest bowiem licznie zamieszkała przez rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, ten związek z ich kulturą widać tu na każdym kroku – opowiada Bochenek.
Harmonogram napięty, ale było zwiedzanie
Jedną z tancerek zespołu, która po raz trzeci wzięła udział w zagranicznym wyjeździe Podlasia, była Aleksandra Jałtoszuk. Wcześniej uczestniczyła w festiwalach w Turcji i Portugalii.
– Pobyt w Kanadzie będę wspominać bardzo dobrze. Organizatorem festiwalu był Polak, który już od kilkudziesięciu lat mieszka w Kanadzie. Tańczyliśmy w polskim tzw. pawilonie, gdzie było również m.in. polskie jedzenie, grała góralska kapela, był zespół dzieci i starszych, który również tańczył polskie tańce. My byliśmy natomiast taką można powiedzieć niespodzianką dla publiczności. W ciągu trzech dni zatańczyliśmy na scenie 22 razy. W repertuarze mieliśmy przygotowane tańce rzeszowskie, krakowiaka wschodniego oraz program “Lubelsko-Podlaskie Palindromy”. Tańczyliśmy na zasadzie bloków od godz. 17:00 do godz. 23:00, trwających 1-1,5 godziny, w takim segmencie tańczyliśmy raz albo dwa razy i później mieliśmy od 20 minut do godziny przerwy – opowiada Aleksandra Jałtoszuk.
– Zawsze na taki wyjazd zabieramy dwie duże walizki. Jedna jest na stroje swoje i partnera, druga na rzeczy prywatne swoje i osoby, z którą mieszkamy w pokoju. Każdy ma też bagaż podręczny. Walizek jest więc naprawdę dużo, ale z każdym wyjazdem pakujemy się coraz szybciej i sprawniej. Dla mnie osobiście męczący był jet lag po powrocie do Polski, bo na miejscu nie odczuwałam zmęczenia. Jesteśmy przyzwyczajeni do wysiłku i podróży – dodaje studentka.
Najpierw studenci polecieli z Warszawy do Wiednia, następnie z Wiednia do Toronto, gdzie spędzili 3 dni, a następnie stamtąd do Reginy. Marcin Bochenek i Przemysław Marcyniak dołączyli do nich już w Kanadzie. Bo warto wspomnieć, że wcześniej, od 22 maja obaj prowadzili warsztaty dla zespołów polonijnych w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu, w przyszłym roku zespół Podlasie wyjedzie na festiwal do USA.
Wyjazd do Kanady udało się połączyć ze zwiedzaniem, zespół zobaczył m.in. Toronto i piękne wybrzeże nad jeziorem Ontario. W Reginie z kolei artyści odwiedzili Royal Saskatchewan Museum, parlament oraz uniwersytet. – Na koniec u jednego z naszych gospodarzy mieliśmy pool party. Wtedy udało się spotkać już na spokojnie, zrobić grilla, porozmawiać. Był czas na zabawę – wspomina Aleksandra Jałtoszuk, która obecnie jest na czwartym roku fizjoterapii, a do zespołu Podlasie należy od około dwóch lat.
Przyjaźnie i praca nad sobą
Z tańcem jednak związana jest o wiele dłużej, bo od 6. roku życia tańczyła taniec nowoczesny, jazz, broadway. – Nigdy nie myślałam, że będę tańczyć taniec ludowy, bo uważałam go po prostu za nudny. W wieku 18 lat tuż przed maturą zaczęła się moja przerwa od tańca, później zaczęłam studia na AWF i brakło mi zajęcia. Moja mama namówiła mnie, bym zapisała się do zespołu Podlasie. Trochę się wzbraniałam, ale w końcu przyszłam na zajęcia i okazało się, że to jest to, czego mi brakowało – opowiada.
Dodaje, że członkostwo w zespole dało jej przede wszystkim przyjaźnie, które ma nadzieję, zostaną do końca życia. – Po sobie widzę, że bycie członkiem zespołu dodało mi pewności siebie, jestem o wiele bardziej otwarta na ludzi i na pewno podszkoliłam się w tańcu. Plus samo to, że uwielbiam podróżować, a zespół daje mi możliwość zwiedzania świata. Nigdy nawet nie przypuszczałam, że polecę do Kanady, a już mam właśnie taki wyjazd za sobą! Oczywiście bycie w zespole zajmuje dużo czasu, próby są niekiedy bardzo męczące, trzeba być zorganizowanym i odpornym psychicznie, żeby wszystko pogodzić, ale jak już człowiek wychodzi na scenę podczas występu, to wszystkie trudy idą w zapomnienie, a pojawia się satysfakcja, że kurczę, zrobiliśmy to! – podsumowuje Aleksandra Jałtoszuk.
Reakcje publiczności dawały kopa
W wyjeździe do Kanady uczestniczył też Eryk Suchocki.
– Wrażenia są niesamowite. Najbardziej podobało mi się to, że mogliśmy z bliska poznać życie Kanadyjczyków, dzięki temu, że po 2-3 osoby mieszkaliśmy u kanadyjskich rodzin. Trafiliśmy z kolegą na fajnych gospodarzy, z którymi nadal utrzymujemy kontakt. Poza tym, Kanadyjczycy to przemili, kulturalni ludzie – opowiada student I roku II stopnia, który w ZPiT Podlasie występuje od czterech lat.
Jeśli chodzi o odwiedzone miejsca, to największe wrażenie zrobił na nim wjazd na CN Tower w Toronto, z którego grupa mogła podziwiać miasto i okolice z góry. – Poza tym byliśmy nad Niagarą, a podobno widok od strony Kanady jest lepszy niż ten od strony USA. Mieliśmy możliwość przepłynięcia przy wodospadach statkiem, co też było niesamowitym przeżyciem. Samo Toronto jest niesamowite – wymienia student.
Dodaje, że ważne było też to, jak podczas festiwalu na taniec zespołu reagowała publiczność. – Tańcząc np. Palindromy czuliśmy niesamowitą energię od widowni, która żywiołowo reagowała na nasze wyczyny na scenie. To dawało nam motywację do działania, pomimo że byliśmy już czasem bardzo zmęczeni – mówi Eryk.
Potwierdza to dr Marcin Bochenek. – Jeśli widownia nakręca klimat, jest fantastyczna atmosfera, to widzę po młodzieży, że im się bardziej chce. Nagle okazuje się, że mogą jeszcze na koniec zatańczyć oberka, który jest bardzo wyczerpujący. Interakcja z widownią jest więc bardzo ważna. Fajnie, że w Kanadzie ta publiczność była bardzo żywiołowa, były oklaski, okrzyki, wtedy zupełnie inaczej się tańczy – podkreśla.
Wszyscy zgodnie przekazują, że w zespole panuje przyjacielska atmosfera i zażyłość pomiędzy członkami, co sprawia, że pomimo ogromnego wysiłku fizycznego, psychicznego i ogromu pracy, zespół jest dla członków jak druga rodzina i niezwykle łączy ludzi.
Napisz komentarz
Komentarze