Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 06:21
Reklama
Reklama

"Naród był to dobry". O historii Tatarów i mizaru w Studziance

Znane są nazwiska 301 pochowanych na mizarze w Studziance. Na kamiennych płytach podpisani są w języku polskim, arabskim i rosyjskim. Ajsza, „Chelena”, Dawid, Elżbieta, Samuel. Leżą bez trumien, stopami ku wschodowi, tak by gdy tylko rozbrzmią trąby aniołów, mogli ruszyć prosto ku świętym ziemiom. Dla badaczy i pasjonatów bialskopodlaskich Tatarów setki grobów są bezimienne. Co roku, podczas prac porządkowych na terenie nekropolii, odnajdują nieznane wcześniej fragmenty nagrobków. Niektóre, według szczątkowych napisów, udaje się zweryfikować za pomocą zachowanych dokumentacji. Prace przy użyciu georadaru wykazały, że jedna trzecia cmentarza skrywa aż 706 pól grobowych. Podczas jaum al qijamah, czyli – według wierzeń Koranu – dnia zmartwychwstania, z cmentarza przy podmokłych łąkach Zielawy wstanie ze zmarłych około tysiąc osób.
"Naród był to dobry". O historii Tatarów i mizaru w Studziance
Znane są nazwiska 301 pochowanych na mizarze w Studziance. Na kamiennych płytach podpisani są w kilku językach. Oto historia muzułmańskiej nekropolii

Autor: Dorota Hojda

Tatarzy pojawili się na naszych ziemiach już za czasów Piastów. Mimo początkowych złych stosunków, z czasem zbratali się z Polakami. Na przestrzeni wieków relacje z przybyszami ze wschodu zmieniały się, a gdy uległy ochłodzeniu naprawić je zapragnął Jan III Sobieski. Słynących z wyjątkowej waleczności Lipków władca chciał przeciągnąć na swoją stronę, by bronili granic. Przywrócił więc im dawne prawa a w zamian za zaległe żołdy nadał ichnim wojakom wsie w ekonomii brzeskiej i kobryńskiej. Wiosną 1679 r. ziemie w Studziance przypadły żołnierzowi chorągwi tatarskiej rotmistrzowi Samuelowi Romanowskiemu oraz jego żonie Reginie z Kieńskich.

Ostatni imam parafii muzułmańskiej w Studziance Maciej Bajrulewicz z żoną Elmirą oraz bratanicą, zdjęcie z ok. 1910 r.
(fot. Bialska Biblioteka Cyfrowa)

Prawdziwych Tatarów już nie ma

Dziś Studzianka liczy sobie 402 mieszkańców i mieszkanek. Choć wieś przez blisko 200 lat była mekką podlaskich Muślimów, już nikt tu nie deklaruje wyznania muzułmańskiego. Pozostały jedynie rodziny z tatarskimi korzeniami oraz wspomnieniem babek i dziadów patrzących lekko skośnymi oczami ze starych fotografii. Tatarszczyzny – jak lokalna ludność nazywała ich majątki – łączył jedyny w okolicy meczet. Świątynia, tak jak muzułmańskie rodziny, nie przetrwała w regionie. – Tatarzy wierzą, że gdy pamięć o nich zaniknie, to kamienie wskażą, gdzie są pochowani – mówi Łukasz Węda, działacz społeczny i kulturalny. Tatarskie kurhany to dwa ociosane kamienie – większy przy głowie, mniejszy w miejscu stóp, w kierunku Mekki i Medyny. Ich wielkość i bogactwo epitafium zależała od statusu społecznego rodziny zmarłego. Zdarzały się nagrobki z piaskowca lub polnych kamieni rozłupanych na pół. Wokół kopca układano polne kamyki, jeden przy drugim.

Meczet w Studziance blisko rok przed spłonięciem. Budynek wzorowana był na świątyni muzułmańskiej w Sorok Tatarach na Litwie
(fot. Bialska Biblioteka Cyfrowa)

Drewniany meczet w Studziance został spalony w 1915 r. przez wycofujących się Kozaków. Utrata świątyni, obok asymilacji i bieżeństwa, uznawana jest za jedną z przyczyn zaniku społeczności tatarskiej w okolicy. Ostatni imam lokalnej parafii muzułmańskiej Maciej Bajrulewicz na kilka dni przed swoją śmiercią w 1921 r. podarował mieszkańcom wsi teren, gdzie niegdyś znajdowało się miejsce modlitw jego współwyznawców. Wzniesiono tam polską szkołę. W tym roku na tzw. meczecisku, placu obok dawnej podstawówki, rozpoczęły się odkrywki archeologiczne, które potwierdziły, że tamtejsza ziemia skrywa fundamenty budowli. Meczet był niewielki, na jego szczycie znajdował się półksiężyc pokryty blachą. W planach jest renowacja szkoły i utworzenie centrum interpretacji dziedzictwa, które w swoim działaniach skupiałoby się m.in. na genealogii oraz historii Studzianki, w którą niewymazywalnie wpisane są losy Tatarów.

Tatarskie kurhany to dwa ociosane kamienie – większy przy głowie, mniejszy w miejscu stóp, w kierunku Mekki i Medyny. Wokół kopca układano polne kamyki, jeden przy drugim (fot. Dorota Hojda)

Hieny cmentarne

Mizar w Studziance przez dekady niszczał i pokrywał się gęstwiną, zakrywając wytyczone niegdyś alejki. Porastające go dziś dęby i sosny stały się świadkami grabieży, aktów wandalizmów i profanacji. W latach swojej świetności niektóre z cmentarnych płyt malowane były na zielono i niebiesko, a inskrypcje pozłacane, co stanowiło niewątpliwą pokusę dla złodziei. Jednak łupem padał i „goły” kamień nagrobny. Ludzie najczęściej przerabiali go na osełki do kos, tzw. toczaki. Pewien mężczyzna zabrał z nekropolii jedną z płyt, zeszlifował jej przód i postawił na grobie swojej żony w pobliskich Łomazach. Z kolei inny mieszkaniec okolicy, skradzionym nagrobkiem oznakował wjazd do posesji. Obaj przeoczyli arabskie napisy na bokach kamieni, które zdradzały pochodzenie z szabru.

Na zdjęciach sprzed II wojny światowej widać, że wokół cmentarza rozpościerał się płot z dębowych słupków i drutu kolczastego. W latach 70. postawiono stalowe ogrodzenie, które kilka lat temu również zostało rozkradzione. Złodzieje zabrali ze sobą przęsło i bramę. Policji nigdy nie udało się odnaleźć ani sprawców, ani ich zdobyczy. Jakiś czas później szerokim echem odbiło się skandaliczne zachowanie dwóch nastolatek, które fotografowały się w wyrwie przy jednej z mogił. Dziewczęta otrzymały skuteczną reprymendę, ale osoba, która ów dół wykopała, nigdy nie została ujawniona. Sprawca najprawdopodobniej spodziewał się w mogile skarbów.

Romuald Bajrulewicz trudnił się znachorstwem. Jego specjalnością było uzdrawianie za pomocą kartek z Koranu. Na zdjęciu z ok 1920 r. pozuje z żoną Zofią (z domu Szyłańską)
(fot. Bialska Biblioteka Cyfrowa)

Oprócz ludzkich prochów, w płytkim muślimskim grobie nie znajdzie się wiele. Może jedynie pozostałości po płótnie, w które owijano ciało lub resztki desek, którymi było obkładane. Według tradycji, do ziemnego grobu wkłada się co najwyżej papierowy zwój, na którym szafranowym atramentem spisane są modlitwy. Mają one pomóc zmarłemu w momencie przyjścia aniołów ciemności, którzy będą odpytywać go z doczesnego życia.

Przybyli Ułani

W Studziance złożone są głównie szczątki wojskowych oraz ich rodzin. Według relacji miejscowej ludności ostatni pogrzeb tatarski odbył się tam podczas II wojny światowej. Kolejny, już nie tatarski, miał miejsce niedługo potem. Uciekający od strony Dokudowa Węgrzy zostali zabici i zakopani w rogu cmentarza. Podobno piękne siodła z ich koni do dziś zdobią co niektóre domy. Z kolei na najstarszym zachowanym nagrobku widnieje r. 1772. Należy on do Razyji Ułan. Starszych płyt nie udało się odnaleźć, choć inwentaryzacja z końca lat 70. mówiła o grobie z 1747 r. Nie wiadomo jednak do kogo należał.

Ziemia w Studziance przyjęła wiele znamienitych rodów i postaci. Niewątpliwie najwybitniejszym z nich był gen. Józef Bielak – Tatar z krwi i kości, drugi tego pochodzenia w stopniu generała w Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Ojciec trzynaściorga dzieci oraz właściciel wielu ziem w okolicy. Zmarł nagle w 1794 r. Kilka kroków dalej stoi nagrobek Samuela Murzy Januszewskiego, majora walczącego u boku samego Napoleona. Jego kamień nagrobny leżał przewrócony przez dekady.

– Gdy go podnieśliśmy, był czarny! – wypomina regionalista Łukasz Węda. „Kustosze cmentarza” przetarli szpiczasty głaz śniegiem i odczytali nazwisko samego oficera francuskiej gwardii. Mjr Januszewski brał udział w powstaniu listopadowym i służył w 3. Pułku Ułanów. Sam „ojciec ułanów” najprawdopodobniej leży nieopodal. Płk Aleksander Ułan, od którego nazwiska najpewniej pochodzi nazwa lekkiej kawalerii, w zamian za zasługi w walce po stronie polskiego króla otrzymał ziemie w Koszołach. Po śmierci ojca wszedł w posiadanie włości we wsi obok, Studziance. Jego śmierć datowana jest na ok. 1738 r. Dokumenty podają, że na studziańskim mizarze spoczął też płk Jakub Azulewicz, dowódca 6. Pułku Przedniej Straży Wielkiego Księstwa Litewskiego. Gdy poległ w obronie Wilna, jego żołnierze wrócili do rodzinnej wsi dowódcy, by w lokalnym meczecie umieść sztandar jego formacji. Jedwabne weksylium stało tam przez 121 lat, zanim spłonęło razem ze świątynią.

Czymbajewicze, Kryczyńscy, Tupalscy. Lipkowie przyjmowali polskie nazwiska lub tworzyli je od swoich dawnych tagów, którymi oznaczali swoje zwierzęta na stepach bliskowschodnich. Chociażby Szahuniewicz był niegdyś Szahanem lub Szahunem, a Azulewicz Azulem, a może Azulą. W Studziance żyli, pracowali, rodzili się i umierali. Ziuhra (Zuzanna) Sienkiewicz zmarła na „suchoty” w 1799 r. Żyła 63 lata. Dwa lata po niej zmarł jej krajan Samuel Milkowski, pozostawiając dzieci i żonę. Marianna z Łosiów przeżyła męża o prawie 30 lat i odeszła „w domu swoim własnym pod numerem szesnastym we wsi Studziance” w wieku 103 lat. Dziewięć lat wcześniej pochowała syna Abrahama, 59-letniego chorążego wojsk polskich. Wszyscy spoczęli na lokalnym zireciu.

Tatarska rodzina Bajrulewiczów ze Studzianki, zdjęcie z ok. 1912 r. (Źródło zdjęcia: Bialska Biblioteka Cyfrowa)

Ostatni świadkowie historii

W XVIII w. Studzianka była typową tatarską wsią. W 1808 r. liczyła 53 domy i 265 mieszkańców, wciąż głównie Tatarów. 52 lata później w samej parafii katolickiej Łomazy mieszkało 160 wyznawców islamu. Spis ludności po I wojnie światowej wykazał, że w 1921 r. w Studziance przebywało 541 osób, w tym już tylko sześć deklarowało muzułmanizm. W strachu przed kolejnymi represjami bali się przyznać kim są. Przed II wojną jedną z ostatnich rodzin tatarskich byli Bajrulewicze. Romuald Bajrulewicz, brat ostatniego imama, trudnił się znachorstwem. Jego specjalnością było uzdrawianie za pomocą kartek z Koranu. „Piątki święcili. Do słońca się modlili. Księżyc czcili. Naród to był dobry” – wspominała swoich muzułmańskich sąsiadów pewna Studzianczanka. Jej słowa na łamach „Echa Studzianki” dekadę temu spisał Czesław Białas.

Tatarska rodzina Buczackich z Małaszewicz Małych; zdjęcie z ok. 1905 r. (fot. Bialska Biblioteka Cyfrowa)

Po 1945 r. w Studziance zostały tylko trzy Tatarki, a z kilkusetletniej bytności wyznawców Allacha w regionie zachowało się niewiele. Tylko mizar, trochę dokumentów, które szczęśliwie nie spłonęły w meczecie i bezcenne wspomnienia najstarszych mieszkańców okolicy. Ostatnim świadkiem historii była Helena Bandzarewicz z domu Bogdanowicz. Wywodziła się ze starego tatarskiego rodu i – tak jak jej rodzice – wyznawała islam. Biorąc ślub z katolikiem w 1941 r., przeszła na katolicyzm, co było częstą praktyką w tamtych czasach. Zmarła w 2006 r. w ukochanej Studziance.

Tatarzy brali udział w niemal wszystkich konfliktach zbrojnych prowadzonych przez Rzeczpospolitą. Byli podczas konfederacji barskiej, powstania listopadowego i kościuszkowskiego, czy stanęli w obronie Konstytucji 3 maja. Walczyli u boku Polaków podczas I i II wojny. Ostatnim Tatarem urodzony w Studziance, który brał udział w walce z nazistami, był płk Józef Korycki. Na wieczną służbę odszedł w 1954 r. Do końca życia pozostał wierny swojemu wyznaniu.

Potomkowie podlaskich muzułmanów regularnie odwiedzają Studziankę. Niektórzy od dawna wiedzą, że płynie w nich tatarska krew, inni dopiero tworzą swoje drzewo genealogiczne. 

– Teraz jest moda na tatarskość. Poszukiwacze własnych korzeni przyjeżdżają do nas setkami – opowiada Łukasz Węda. – Szukają rodzinnych herbów, ziem, które chcieliby odzyskać lub zaszczytów, które mogłyby im przysługiwać z racji pochodzenia – mówi prezes Stowarzyszenie Rozwoju Miejscowości Studzianka. Bywali potomkowie Ebiełów, Baranowskich i nieliczni już Okmińscy, którzy niegdyś przez 65 lat, z pokolenia na pokolenie, pełnili funkcje imamów w Studziance. Była też rodzina gen. Bielaka, którego pokaźny ród przetrwał do dziś. – Z zamiłowania do wojaczki niewiele we mnie tego zostało –  wyznaje potomek imama Bajrulewicza. – W genach mam może jedynie łatwość do opalania i jedną wyjątkową cechę – znamiona na szyi i tyłu głowy. Coś jakby ciemnogranatowa plama, którą mają wszyscy potomkowie płci męskiej – twierdzi. Tzw. plama mongolska to szaroniebieskie przebarwienie skóry, które pojawiają się najczęściej u osób ze wschodnio-azjatyckim pochodzeniem.

Prawowierni patrioci

Większość nagrobków w Studziance nosi napisy w języku polskim. Nierzadko z błędami ortograficznymi. Tatarzy byli ludem wykształconym, często jednak zlecali wykonanie swoich monumentów kamieniarzom innych narodowości. Tak więc Helena Czymbajewicz stała się „Cheleną”, a tradycyjne arabskie epitafia (szahrady) mają niejednokrotnie błędy w zapisie. 

Podlaska Tatarka Felicjanna Lisowska z Buczackich, wnuczka płk. Jakuba Azulewicza i prawnuczka posła Jakuba Burzackiego; zdjęcie z ok. 1919 r.
(fot. Bialska Biblioteka Cyfrowa)

Mimo powszechnego w XVIII i XIX w. analfabetyzmu Tatarzy potrafili czytać i pisać. Piśmienne były także ich kobiety, co wówczas było rzadkością. Pod nieobecność mężów-wojaków, studziańskie Tatarki zarządzały majątkami i prowadziły interesy. Oczywiście zajmowały się także domostwem i zwykle liczną gromadką potomstwa. Średnio miały ich około dziewięciu, a rekordzistka urodziła aż 17. Za mąż wychodziły już w wieku nastoletnim. Dzieci rodziły nawet 15-latki.

Jakub Bogdanowicz, brat ostatniej studziańskiej Tatarki Heleny Bandzarewicz; zdjęcie z ok. 1937 r.
(fot. Bialska Biblioteka Cyfrowa)

Oprócz bycia wojskowymi Tatarzy pełnili wiele ważnych funkcji i zajmowali odpowiedzialne stanowiska: pilnowali gorzały, składów amunicji, tabaki, czy komór celnych. Lokalna społeczność mianowała ich na urzędników, celników, sędziów pokoju i trybunału. W 1818 r. obywatele powiatu bialskiego – a więc katolicy, prawosławni, muzułmanie, Unici i Żydzi – wybrali Tatara posłem na sejm Królestwa Polskiego. Jakub Murza Burzacki nie miał jednak wystarczająco majątku, by opłacić kaucję, która wówczas obowiązywała piastujących stanowiska państwowe. Sąsiedzi pośpieszyli mu więc z pomocą, wpłacając swego rodzaju rękojmię za prawowierność muzułmanina.

Szlachta tatarska uchodziła za światłych i inteligentnych obywateli. Z racji zawodu, wielu z nich miała możliwość podróżowania wraz z wojskiem. Spod Moskwy, czy Paryża przywozili w rodzinne strony wiedzę o świecie. Byli polskimi patriotami, ale też zagorzałymi muzułmanami. Kilku z Tatarów ze Studzianki zrobiło konną pielgrzymkę do Mekki, w tym poseł Burzacki i płk Azulewicz. Ponad 70 lat później, krewniak tego drugiego, Amurat Azulewicz za udział w powstaniu styczniowym został zesłany na Sybir. Stamtąd miał przez 14 lat wracać pieszo na swoją ojcowiznę. Jedna z legend głosi, że gdy chory i sterany dotarł w końcu do Studzianki, ucałował ojczystą ziemię i po kilku dniach zmarł.

Wybrane źródła: A. Drozd, Corpus Inscriptionum Tartarorum. Poloniae et Lithuaniae, tom I; S. Dumin, A. Jakubauskas, G. Sitdykow, tłum. i opr. M. Czachorowski, Tatarskie Biografie. Tatarzy polsko-litewscy w historii i kulturze; J. Krzyś, Tatarski artylerzysta, 2021; A. Olej-Kobus, K. Kobus, M. Rembas, Nekropolie. Zabytkowe cmentarze wielokulturowej Polski; Meczet w Studziance, „Echo Studzianki”, 2009; studzianka.eu; Ł. Węda, Stowarzyszenie Rozwoju Miejscowości Studzianka


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ROBERT 07.12.2023 14:26
bardzo ciekawe, chcę więcej Pani Doroto

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama