Demonstracja odbyła się w czwartek, 11 stycznia. Rozpoczęła się pod Sejmem o godz. 16. Następnie manifestanci przeszli ulicami pod siedzibę Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Marsz zakończył ok. godz. 19. Z samej Białej Podlaskiej do stolicy wyjechały 4 autokary. Mieszkańcy naszego regionu zdecydowali się pojechać z wielu powodów.
Przyjechali ludzie z całej Polski
Radna województwa lubelskiego Barbara Barszczewska pojechała na marsz z Białej Podlaskiej jednym z autokarów.
– Wzięłam udział w tym ważnym proteście, bo toczy się gra o sprawę wielkiej wagi. Godzimy się na demokratyczne przejęcie władzy przez inne ugrupowanie. Nie spodziewaliśmy się jednak, że zobaczymy zbójeckie zachowanie rządu, niegodne naginanie prawa oraz bandycki napad na państwowe media – mówi Barbara Barszczewska. – Dlatego wyszliśmy na ulice. Na Marsz Wolności Polaków przyjechali ludzie z całej Polski. Warto podkreślić, że protest miał podniosły charakter. Odśpiewaliśmy hymn narodowy, "Ciebie Boga wysławiamy", śpiewaliśmy pieśni patriotyczne. Było morze biało-czerwonych flag. To była demonstracja przywiązania do ojczyzny, do sprawiedliwości społecznej. Były przemówienia, rozmowy, uśmiechy i pojawiła się nadzieja – podkreśla radna.
Wyjątkowy klimat
– Pojechałam na protest, bo posunięcia Donalda Tuska i jego ekipy przypominają mi posunięcia władzy w stanie wojennym. Oczywiście nie nałożyli mundurów i wyprowadzili na ulice czołgów, ale to zdejmowanie dziennikarzy? To dokładnie to samo co w stanie wojennym – mówi prof. dr hab. Krystyna Chmiel, która opowiada, że dotarła do Warszawy pociągiem. – W podróży spotkałam wiele osób, które jechały na ten sam protest. Miały fagi, niektóre osoby miały opaski, transparenty, było dużo znajomych twarzy. Hasła na transparentach dotyczyły albo niesłusznie skazanych posłów PiS, albo wolności słowa – opowiada Krystyna Chmiel.
Jest nadzieja
– Umówiliśmy się z innymi uczestnikami marszu pod pomnikiem Ronalda Reagana i stamtąd przemaszerowaliśmy pod Sejm, gdzie odbył się wiec. A muszę przyznać, że klimat był wyjątkowy. Bo na marszu byli ludzie z całej Polski, nie tylko z PiS-u. Mi to przypominało czasy Solidarności, kiedy miało się jakąś nadzieję. Ci ludzie, których spotkałam w pociągu, to byli ludzie z dawnego bialskiego ruchu wolnościowego, w którym kiedyś byłam. Na marszu wszyscy się cieszyli, że serce rośnie, że jest nas tyle, że jest nadzieja, że jest moc i że może dzięki dzięki temu się coś wywalczy – mówi profesor. – Wszyscy się bardzo dziwią, co robi ekipa Tuska. Ci, którzy myśleli, że trzecia droga będzie trzecią drogą, zostali oszukani – podsumowuje Krystyna Chmiel.
Napisz komentarz
Komentarze