Pochodzi z Kaliłowa, wioski pod Białą Podlaską. Skończył technikum gastronomiczne, następnie 1 rok psychologii na warszawskim uniwersytecie. Pracował w Lublinie i Warszawie, jego pasją zawsze były podróże. Przebył całe Tatry i Główny Szlak Beskidzki, ale ciągle było mu mało. - Początkowo stawiałem na wylot do Hiszpanii i tam ukończenie standardowego Camino. 700 do 900 km po tym kraju robiłoby wrażenie, natomiast chyba to było dla mnie mało. Chciałem czegoś więcej, czegoś, na co nie każdy może sobie pozwolić – mówi Piotr Żuk. - Niektórzy mają rodziny, dzieci, pracę, obowiązki, których "nie mogą zostawić". To wszystko ich blokuje i w zupełności to rozumiem, ja natomiast tego nie mam. Korzystam jak mogę z tego czasu - opowiada.
Do podróży przygotowywał się z trzech stron: finansowej, fizycznej i psychicznej. Pieniądze sumiennie odkładał. Kondycję wyrabiał chodząc i biegając. Pomagał bratu przy budowie domu. - Po siedzeniu pół roku w korporacji w Warszawie potrzebowałem coś ze sobą zrobić. Zdarzały się momenty, gdy nawet ćwiczyłem, ale to było już chyba z nudów. Troszkę przyzwyczajałem organizm do wysiłku, do przebywania na słońcu – opowiada bialczanin. - Teraz oczywiście wszystko wychodzi: kontuzje, urazy. Ale organizm stara się dostosować - dodaje.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 31/2018
Napisz komentarz
Komentarze