Tak zwykło się nazywać programy telewizyjne, które w każdym odcinku przedstawiają historie innych bohaterów, zmagających się z różnymi problemami. Czyli to nic innego jak popularne w Polsce „Dlaczego ja?”, „Trudne sprawy”, „Ukryta prawda” i tym podobne produkcje, które dzisiaj trudno już zliczyć.
Zapożyczona nazwa
Polskie scripted-documentaries oparte są w głównej mierze na niemieckich licencjach. Nazwa pochodzi natomiast od angielskiego documentary soap opera (w skrócie docu-soap). Poszczególne nazwy tych produkcji oznajmiają nam, jakiej tematyki możemy się spodziewać. I tak na przykład docu-crime opowiadają o pracy detektywów i policjantów, docu-reality, najbardziej popularne i lubiane, ukazują życie i problemy zwykłych ludzi. Court show zabierze nas natomiast na salę rozpraw, gdzie sędzia Anna Maria Wesołowska będzie prowadziła proces sądowy.
Człon „docu” (czyli dokumentalny) budzi wiele kontrowersji, gdyż seriale te różnią się od tradycyjnego modelu dokumentu. Dlatego tego typu produkcje nazywane są także pseudo-dokumentalnymi lub mockumentary, co oznacza, że naśladują dokumenty, ale nie prezentują rzeczywistych wydarzeń i są wyreżyserowane.
Narodziny scripted-docu w Polsce
Zaczęło się w roku 2004, kiedy to Polsat wypuściła serial pod tytułem „W-11 Wydział Śledczy”. Program od razu przypadł do gustu widzom i cieszył się wysoką oglądalnością. Świadczy o tym chociażby popularna w tamtej dekadzie nagroda, przyznawana przez widzów, czyli Telekamera (przyznana po roku emitowania programu).
Dwa lata później TVN wypuścił serial znany chyba wszystkim, czyli „Sędzia Anna Maria Wesołowska”, a następnie „Sąd rodzinny”. Był to trochę inny typ scripted-docu, nie umniejszało to jednak jego popularności. Prawdziwa fala tego typu produkcji dopiero nadchodziła. W roku 2010 w Polsacie wyemitowano pierwszy odcinek „Dlaczego ja”, a rok później ta sama stacja zaczęła puszczać „Trudne sprawy”. Ogromna popularność, jaką zyskały oba seriale, zachęciła konkurencyjne stacje do nagrywania podobnych produkcji. I tak w 2012 r. powstała „Ukryta prawda”, a rok później pojawiły się „Zdrady” i „Szpital”.
Obecnie pseudo-dokumenty opanowały wszystkie stacje telewizyjne, a ich ilość jest już trudna do zliczenia. Niektóre z nich nie przetrwały dłużej niż sezon lub dwa, tak jak np. ”Pamiętniki z wakacji”. Co nie zmienia faktu, że młodzież do dziś cytuje i tworzy śmieszne obrazki na podstawie dialogów z tego serialu.
Niskie koszty, wysoka oglądalność
W stacjach telewizyjnych coraz mniej jest prawdziwych dokumentów i seriali, a coraz więcej programów typu scripted-docu. W 2013 r. rzeczniczka TVP Joanna Stępień-Rogalińska mówiła: – Mamy dystans do tego gatunku telewizyjnego i gdybyśmy się w ogóle na taki zdecydowali, zaistniałby on w TVP w formie nadającej się dla nadawcy publicznego. Nie planujemy klasycznego formatu takich programów, jaki widzowie znają np. z Polsatu.
Parę miesięcy po tej wypowiedzi TVP rozpoczęło emisję „Szkoły życia” i „Na sygnale”, które w niczym pod względem treści i przekazu nie różnią się od „Szkoły” czy „Szpitala”, puszczanych w TVN.
W obecnych czasach internet uważa się za medium najprężniej się rozwijające, dlatego rynek reklamowy coraz mniej inwestuje w telewizję. Kryzys ekonomiczny zmusza stacje do cięcia kosztów produkcji. Serial paradokumentalny, w przeciwieństwie do klasycznie pojmowanego serialu, nie wymaga wysokich nakładów pieniędzy (nie trzeba inwestować w profesjonalnych aktorów i wyszukaną scenerie).
Wyprodukowanie odcinka serialu fabularno-dokumentalnego to koszt w granicach 60-100 tys. zł, natomiast zwykłego serialu – 120-140 tys. zł i więcej. Cena produkcji telenoweli wzrasta, jeżeli grają w niej popularni aktorzy.
Dlaczego Polacy uwielbiają docu-soap?
Wielu Polaków nie przyznaje się na forum, że ogląda seriale paradokumentalne, jednak spora część polskiego społeczeństwa po dniu w pracy czy w szkole relaksuje się przed telewizorem, oglądając właśnie tego typu produkcje.
Ci natomiast, którzy nie zaprzeczają, że lubią oglądać „Dlaczego ja?” lub „Trudne sprawy”, pytani, co przyciąga ich przed odbiorniki, najczęściej odpowiadają: – Po męczącym dniu najlepiej relaksuję się przy „Ukrytej prawdzie”, bo ukazuje problemy zwyczajnych ludzi. Albo: – Dosyć mam już programów o supergwiazdach, które tańczą, gotują i śpiewają, i to na lodzie. Ewentualnie cos tak szczerego: – To jest tak głupie, że aż ciekawe. Pomaga poprawić własną samoocenę.
W filmie „Psychoza” Hitchcocka, uważanym przez wielu za filmowe arcydzieło, reżyser stawia widza w roli podglądacza. Widz jakby przez dziurkę do klucza śledzi dalsze losy bohaterów. Zabieg ten w sztuce nazywamy wojeryzmem. W paradokumentach widz również stawiany jest jako podglądacz, bo scripted-docu pokazują historie zwykłych ludzi.
Przez wielu krytykowane, seriale fabularno-dokumentalne cieszą się coraz większą popularnością. Nie musi to oznaczać, że poziom polskiego społeczeństwa spada, a stacje dopasowują się do tego poziomu. Polacy są coraz bardziej zestresowani, a taki poziom rozrywki pozwala im się odprężyć, zapomnieć o problemach codziennego życia. A ponadto, jak wielu ludzi potwierdza, oglądając paradokumenty poprawiają własną samoocenę, co sprawia, że są szczęśliwsi i pewniejsi siebie.
W docu-reality poruszane są problemy społeczne, dzięki czemu widz może zwrócić uwagę na krzywdę dziejącą się drugiemu człowiekowi. W tych serialach „dobro zawsze zwycięża”, a uczciwe zachowanie jest nagradzane. Pomaga to Polakom uwierzyć w sprawiedliwość. Nawet w scripted-documentaries można odnaleźć jakąś „Ukrytą prawdę” i pozytywne aspekty, dlatego jeżeli od czasu do czasu podbudujemy swoją samoocenę oglądając „Trudne sprawy”, to nie będą to „zdrady” zdrowego rozsądku i nie trafimy przez to „Na sygnale” do „Szpitala”, zadając sobie pytanie „Dlaczego ja?”.
Małgorzata Głowacka
Napisz komentarz
Komentarze