Jest masztalerzem, czyli starszym stajennym mającym nadzór nad personelem i powierzonymi końmi. Do jego zadań należy m.in. sprawdzanie stanu ich zdrowia oraz ogólna opieka nad wszystkimi końmi w stadninie. Wiktor Gryglas choć jest przedstawicielem ginącego dzisiaj zawodu, świetnie odnajduje się w tej roli. Nosi długie sarmackie wąsy i zna odpowiedź na każde pytanie dotyczące historii janowskiej stadniny. Do tego posiada niesamowite poczucie humoru.
Gdy jego żona zachorowała i zmarła, musiał sam zająć się trojgiem dzieci. Doczekał się też pięciorga wnucząt. Pracę w stadninie zaczął w 1995 roku, kiedy rozwiązano zakład "Jedność". – Kiedy firma, w której pracowałem jako ślusarz zakończyła działalność, za namową znajomych, pracujących w stadninie, rozpocząłem pracę tutaj. Konie od zawsze były częścią mojego życia. Konno jeździł mój dziadek, który służył w Legionach Piłsudskiego, mój ojciec, ja również już od 55 lat jeżdżę, a moi bracia hodują konie. To moja pasja i nie wyobrażam sobie życia bez tych zwierząt – opowiada Wiktor Gryglas.
Jak sam mówi, w siodle się urodził, a jego życie od kilkudziesięciu lat związane jest z tymi mądrymi zwierzętami.Wcześniej w wieku kilkunastu lat wyjechał do szkoły na Pomorzu, gdzie ukończył zasadniczą szkołę budowy okrętów, pracował na statku, później przeniósł się do Łodzi, następnie jako malarz pracował w Białej Podlaskiej. Jak mówi zjeździł całą Polskę i chwytał się wszelkich możliwych zawodów. Wrócił jednak do rodzinnego Nowego Pawłowa. Pochodzi z inteligenckiej rodziny, a w każdym pokoleniu było co najmniej kilku nauczycieli. – Pewnie ta moja dobra pamięć zapisała się w genach – śmieje się masztalerz. Jego pamięć rzeczywiście zasługuje na podziw, potrafi bez zastanowienia podać konkretne informacje na temat sprzedaży każdego konia nawet sprzed kilkunastu lat. Historię stadniny ma w małym palcu.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 7
Napisz komentarz
Komentarze