Przypomnijmy, że drugie danie z wysokobiałkową wkładką podano pochodzącej z Międzyrzeca pacjentce. Kobieta wcześniej straciła dziecko. W Łukowie znalazła się w wyniku komplikacji. - To był mój ostatni dzień pobytu na oddziale, zdecydowałam się bowiem opuścić go na własne żądanie. Przyniesiono mi kurczaka w sosie z kaszą gryczaną. Zjadłam większość tego, co było na talerzu. Larwę zauważyłam dopiero pod koniec. – opowiada. Chora zrobiła zdjęcie potrawy i poinformowała personel. Wprawdzie nie składała oficjalnej skargi, jakkolwiek powiadomiła szpital o przykrym zdarzeniu w anonimowej ankiecie badania satysfakcji z udzielanych świadczeń.
O sprawę zapytaliśmy władze placówki oraz jej organ prowadzący, jakim jest łukowskie starostwo. Te pierwsze zapewniły, że w trakcie wieloletniej współpracy z firmą cateringową taka sytuacja nie zdarzyła się nigdy wcześniej, zaś obecności larw w magazynach nie wykazała kontrola sanepidu, ani wewnętrzna lustracja, podczas których nie stwierdzono uchybień dotyczących warunków i sposobu przechowywania produktów. Chora została przeproszona przez dyrekcję lecznicy, a za naszym pośrednictwem także przez miejscowy samorząd. - Zarząd powiatu łukowskiego przyjmuje, że zaistniała sytuacja miała charakter jednorazowego incydentu, który w przyszłości się nie powtórzy. W imieniu zarządu proszę o przekazanie przeprosin tej pani – mówi starosta Dariusz Szustek.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 15 października
Napisz komentarz
Komentarze