Złe wieści nadeszły w piątek 12 sierpnia o godz. 7. Po badaniach laboratoryjnych okazało się, że świnie hodowane przez rolnika z Buczyc Starych, które miały objawy typowe dla świńskiej różycy, chorują na ASF, czyli afrykański pomór świń. Choroba ta dziesiątkuje stada i jest trudna do zwalczenia. Nie leczy się jej ze względu na ryzyko rozprzestrzeniania. Zwierzęta są usypane i utylizowane. I tak się stało z całą liczącą kilkadziesiąt sztuk hodowlą z Buczyc.
Tydzień wcześniej wirus dotarł do gospodarstwa w gminie Mielnik, po czym wyznaczono strefę zapowietrzoną, w odległości 3 km od ogniska choroby, i zagrożoną w odległości 7 km - obie w gminie Sarnaki. Cały powiat łosicki został objęty strefą ochronną.
Na granicy stref zapowietrzonych rozmieszczono na drogach maty nasączane co jakiś czas środkiem dezynfekującym. Takie śluzy znajdują się w Janowie Podlaskim, przed Peredyłem, oraz dwie w obu kierunkach na drodze z Buczyc. - Skąd to się wzięło? A żebym to ja wiedział - zastanawia się poszkodowany hodowca. - Najprawdopodobniej od zarażonego dzika. Kot mógł przyciągnąć kawałek mięsa od padłego zwierzęcia albo był w słomie, którą się podścieła - przypuszcza.
Apel o rozsądek
Starosta bialski Mariusz Filipiuk sądzi, że to może być wina ludzi, bo często kupują prosięta do chowu nie wiadomo skąd. Nie przestrzegają zaleceń służb weterynaryjnych i źle się to kończy. - Trzeba, żeby do świadomości rolników dotarło, że w ten sposób działają na swoją szkodę, bo to oni potem cierpią najbardziej, jak nikt nie chce kupować świń i mięsa z obszaru, na którym stwierdzono chorobę. Apeluję o rozsądek - podkreśla. I tłumaczy hodowcę: - Pewnie nie wiedział, że za Bugiem jest już strefa ochronna z racji wcześniejszego wystąpienia ASF i kupił tam zwierzęta.
26 sierpnia starosta zaprasza wszystkich sołtysów z całego powiatu na spotkanie w starostwie, które rozpocznie się o godz. 10. Starosta chce jeszcze raz zaapelować, aby rolnicy bezwzględnie przestrzegali wszystkich zaleceń sanitarno-weterynaryjnych. Są po to, aby zahamować roznoszenie wirusa, a nie żeby utrudnić rolnikom życie.
- Niektórzy są przerażeni, ale większość jeszcze nie zdaje sobie sprawy, jak poważne mogą być konsekwencje. To nie zabawa. Trzeba za wszelką cenę powstrzymać wirusa. Problemy zaczną się, jak za tydzień, dwa nie będzie można sprzedać prosiaka na targowisku - mówi Jacek Hura, wójt gminy Janów Podlaski, która organizuje dyżury strażaków, po dwóch przy każdej z czterech śluz i musi zabezpieczyć fundusze na działania antykryzysowe.
Nie ma horroru
- Na razie mamy jedno ognisko choroby. Stado zostało zlikwidowane, a gospodarstwo zdezynfekowane. Trwają czynności, które mają dać odpowiedź na pytanie - jak doszło do zarażenia? Na razie tego nie wiem - mówi Radomir Bańko, powiatowy lekarz weterynarii z Białej Podlaskiej. Czy po likwidacji zarażonej hodowli rolnik otrzyma odszkodowanie? - Tak, o ile nie stwierdzimy, że nie przestrzegał przepisów - dodaje lekarz.
Marszałek Sławomir Sosnowski martwi się, że choroba przekroczyła granice województwa lubelskiego, ale zaleca spokój, mimo iż skutki ekonomiczne mogą być dla hodowców świń dotkliwe. - Jako ludzie nie mamy się czego obawiać. Nawet z zarażonej ASF świni mięso nie jest dla nas żadnym zagrożeniem, a jako hodowcy, zresztą sam jestem jednym z nich, mamy kłopot i odczujemy skutki, ale wiedzieliśmy od dawna o tej chorobie. Rozwija się przecież już od jakiegoś czasu. Nie ma co robić horroru - uspokaja.
Apel o ciągłość skupu
W powiecie łosickim pogłowie hodowli świń wynosi około 100 tys. sztuk. Hodowcy obawiają się ograniczeń w handlu, spadku cen, no i strat w związku z tym. - Pozostaje nam się modlić, żeby do nas choroba nie dotarła. Jesteśmy w tak zwanej żółtej strefie, najgorsza byłaby czerwona - mówi Jerzy Filipiuk z gminy Olszanka, prowadzący jedną z większych hodowli w powiecie.
Obawia się, że zakłady mięsne będą wstrzymywały odbiór na miejscu w gospodarstwach tylko po to, żeby potem obniżyć hodowcom cenę. Skupy w Olszance i Hołowczycach zamknięto dlatego, że trudno w takim miejscu o przestrzeganie zasad bioasekuracji, czyli odizolowania od kontaktu zdrowych świń z tymi, które mogą być już chore.
Samorządowcy z kilku gmin oraz Ewa Szydłowska, przewodnicząca powiatowej rady Mazowieckiej Izby Rolniczej, zaapelowali do wojewody mazowieckiego i do ministra rolnictwa o: "zabezpieczenie ciągłości skupu trzody chlewnej poprzez ustalenie, które podmioty gospodarcze będą zajmować się skupem i o zabezpieczenie finansowe na skup interwencyjny". Apelują także o zabezpieczenie cen skupu na poziomie zapewniającym opłacalność produkcji.
Rząd ma program
Minister rolnictwa i rozwoju wski, Krzysztof Jurgiel, goszczący 14 sierpnia w Janowie Podlaskim na Święcie Konia Arabskiego powiedział, że kolejne ogniska afrykańskiego pomoru są skutkiem zaniedbań ze strony ludzi.
- Podjęliśmy działania w celu podniesienia świadomości w społeczeństwie. Uruchomiliśmy w telewizji program o tym, żeby ne kupować prosiaków z nieznanych źródeł. Zamknęliśmy targowiska, żeby nielegalnego handlu nie było. To są elementy programu zwalczania i wczesnego wykrywania ASF przyjętego w styczniu - zaznaczył minister.
Zaraza przekroczyła granice woj. lubelskiego
Choroba ta po raz pierwszy była obserwowana w Kenii w 1910 r. u świń, które miały kontakt z dzikimi afrykańskimi świniami. Do 1957 r. występowała tylko w pewnych regionach Afryki. W tym samym roku po raz pierwszy wykryto ją w Europie - w Portugalii. W 1960 r. pojawiła się w Hiszpanii, w 1964 we Francji, a w 1967 r. we Włoszech. Najprawdopodobniej występowała również w innych krajach europejskich, lecz nie została rozpoznana.
Od czerwca 2013 r. afrykański pomór świń jest na Białorusi. W lutym 2014 wykryto w Polsce pierwsze przypadki ASF u padłych dzików, które prawdopodobnie przedostały się zza Buga. Do 12 sierpnia tego roku wszystkie dotychczas stwierdzone przypadki w Polsce zlokalizowane były w woj. podlaskim. Teraz ognisko pojawiło się w woj. lubelskim.
Napisz komentarz
Komentarze