Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 00:50
Reklama
Reklama

To nie duma, tylko wstyd! Pierwsza sprzedaż klaczy Emiry okazała się fikcją

Nietęgie miny meli po zakończeniu niedzielnej aukcji 14 sierpnia prezesi Agencji Nieruchomości Rolnych i kierujący janowską stadniną od 20 czerwca Sławomir Pietrzak. Nie dość, że sprzedaż poszła fatalnie, to jeszcze pojawiły się domniemania, że licytacja była nieuczciwa.
To nie duma, tylko wstyd! Pierwsza sprzedaż klaczy Emiry okazała się fikcją

Autor: Adam Trochimiuk

- Jaka piękna katastrofa! - komentowano na gorąco w kuluarach słaby wynik i zamieszanie wywołane niezrozumiałymi decyzjami organizatorów.

Nie ten koń i nie ten moment

Miało być od 2,5 do 3 mln euro ze sprzedaży koni na aukcji Pride of Poland - w tłumaczeniu "duma Polski" -  a tu klapa. Po pierwsze z 30 wystawionych koni nie sprzedano połowy, bo kupcy oferowali za nie śmiesznie niskie kwoty, a poszły araby w sumie za milion dwieście siedemdziesiąt jeden tysięcy euro. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku za jednego konia Janów zgarnął milion czterysta tysięcy euro! W sumie Stadnina uzyskała w 2015 roku z licytacji 2 mln 59 tys. euro, a sprzedaż 24 spośród 28 oferowanych na aukcji Pride of Poland klaczy przyniosła polskim hodowcom 3,99 mln euro.

W tym roku najdroższym koniem była Sefora z Janowa Podlaskiego, za którą klient z Kataru zapłacił 300 tys. euro. Przed aukcją ogromne kontrowersje wzbudziła decyzja o wystawieniu na sprzedaż ogiera Alert z Janowa Podlaskiego. Otwarcie krytykowała tę decyzję podczas konferencji prasowej 12 sierpnia Anna Bojanowska, znawczyni koni arabskich.

Marek Trela, który Alerta wyhodował, także zganił zamiary następcy. - Nie ten koń i nie ten moment. Alert powinien się jeszcze przysłużyć naszej hodowli - stwierdził zapytany przez nas, co by zrobił. Cenny reproduktor na szczęście nie poszedł, bo dawano za niego zbyt mało.

Duma czy wstyd?

Podczas licytacji doszło do zamieszania. Sprzedaż gwiazdy tegorocznej aukcji, Emiry z Michałowa, za którą zaoferowano 550 tys. euro, okazała się fikcją. Od początku sprawa była podejrzana i w kuluarach zaczęły krążyć domniemania, że coś jest nie tak, skoro nie ogłoszono od razu, tak jak przy pozostałych licytacjach, z jakiego kraju pochodzi kupiec i nie podano numeru, pod którym został zarejestrowany przy wpłacaniu wadium.

- To może być sprzedaż na tzw. słup. Może organizatorzy chcą sztucznie zawyżyć cenę, aby podbić stawkę za następne konie - szeptano po kątach. Pod koniec aukcji prowadzący ogłosił, że Emira będzie licytowana po raz drugi, nie wyjaśniając, dlaczego. Ostatecznie poszła za 225 tys. euro.

Zamieszanie towarzyszyło również licytacji janowskiej Al Jazeery. Nie sprzedano jej w pierwszym podejściu, bo oferowana cena - 300 tys. euro - była rzekomo za niska. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo zdarza się, że niesprzedanego konia wystawia się po raz drugi, ale i tym razem nie wiadomo było, kim jest tajemniczy klient, który miał wyłożyć na stół 300 tysięcy euro. Gdyby takowy w ogóle był, bez problemu wydałby 250 tysięcy przy powtórce (a to była cena minimalna), tymczasem licytacja zatrzymała się bodaj na 200 czy na niewiele większej kwocie.

W drugi podejściu Al Jazeery nie sprzedano. "Z jednej strony, to dobrze, że nie nie wyprzedaje się koni za bezcen - dało się słyszeć komentarze - ale z drugiej, jaki przekaz pójdzie w świat? Duma i prestiż padną na pysk".

Przed aukcją prezes Sławomir Pierzak powiedział: - To wielka satysfakcja i honor, że w tych dniach oczy całego świata są zwrócone na naszą stadninę, która cieszy się ogromną renomą. Prezydent Andrzej Duda objął honorowym patronatem 38. Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi. A po konferencji prasowej prezes Waldemar Humięcki i wiceprezes Karol Tylenda z ANR robili dobrą minę do złej gry. Z tego, co mówili, wynikało, że to nie klęska, tylko wręcz sukces, że nie sprzedano koni za tanio.

Nie zmienia to faktu, że kasa janowskiej stadniny będzie pusta i ciekawe, z czego pokryte będą koszty i ile trzeba będzie zapłacić Międzynarodowym Targom Poznańskim za przygotowanie imprezy. I za co janowska stadnina wyremontuje stajnie i zrobi uroczystości na jubileusz 200-lecia w przyszłym roku? Sprawę pogarsza fakt, że prezes Marek Skomorowski, który nastał po Marku Treli, w ciągu czterech miesięcy zdążył wydać na zakup sprzętu rolniczego całą nadwyżkę z bardzo udanej aukcji w ubiegłym roku. A jego następca nie ukrywa, że jest tym zbulwersowany.

Dykcja pod zdechłym Azorkiem

Rok temu podczas Dni Konia Arabskiego do Janowa Podlaskiego przyjechała po raz pierwszy  w życiu - za namową dziadka, malarza koni - Patrycja Jażmik z Katowic. I była zachwycona atmosferą. Jakie wrażenia zabrała ze sobą w tym roku? - Zabrakło mi tego ciepła, które odczułam za pierwszym razem. Zapamiętałam gorący doping ze strony publiczności, to poczucie dumy, no i bez porównania wyższy poziom prowadzących pokazy. O każdym prezentowanym koniu opowiadali tak, że można się było wiele dowiedzieć. Obecnym, niestety, brakuje wiedzy - mówiła.

- Ten pan, kto go wybrał? Skrzeczy, syczy, w ogóle go nie rozumiem. Dykcja pod zdechłym Azorkiem. Dno, bez porównania do tej pani, która przez całe lata prowadziła - wtrącił jej dziadek, Andrzej Pietruszka, mając na myśli Annę Stojanowską.

Przybyli na pokazy i aukcję goście z Radzynia Podlaskiego denerwowali się: - W tamtym roku można było podejść blisko stajni i zachwycać się końmi, kiedy były wyprowadzane, a w tym są zasieki i nie wolno tego zrobić. Tylko VIP-y wszystko mogą, a reszta nie może nawet popatrzeć  - narzekali.

Tu się wkradła polityka

Narzekań dało się słyszeć częściej niż pozytywnych uwag. A to, że muzyka zagłusza prowadzących, a przez to nie ma dopingu i radości publiczności, gdy koń uzyskuje najwyższą notę, 20 punktów, za któryś z ocenianych elementów. - Na poprzednich pokazach w takich chwilach natychmiast wybuchał szał na trybunach bez względu na to, czyj to był koń. Nie wiem, czyje to jest święto, ale na pewno nie konia arabskiego. Atmosfera jest żadna. - podkreślała Katarzyna Wawiórko, związana od lat z janowską stadniną. Zauważyła też, że prezenterzy koni byli w strojach niedbałych, natomiast namiot VIP-owski okrojony.

- Wielu stałych bywalców do końca nie było zdecydowanych, czy przyjadą. Dotąd noclegi trzeba było rezerwować z dużym wyprzedzeniem, a teraz jeszcze są wolne miejsca. A na trybunach w niedzielę był ścisk, nie to co teraz. Gdybym mogła zadać pytanie ministrowi Krzysztofowi Jurgielowi, zapytałabym go, czy jest przekonany, że to co zrobiono w państwowych stadninach było słuszne, bo ja mam ogromne wątpliwości. Widzimy tu doskonałe konie, ale je przecież wyhodowali poprzednicy, Marek Trela i Jerzy Białobok. Nawet ich tu nie zaproszono, co jest poniżej krytyki. Jest mi wstyd za tych, co wprowadzają takie porządki. Tu się wkradła polityka - zaznacza Wawiórko.

Po aukcji publiczność była zawiedziona. - Momentami żenujące było to przeciągane w nieskończoność żebranie o tysiąc euro. Kupujący liczyli chyba, że w tym zamieszaniu skorzystają i dostaną konie prawie za darmo. I tyle koni nie sprzedano, po co było to święto organizować - dało się słyszeć głosy rozczarowania.   

Nie mogło ich zabraknąć

- Konie z Janowa były dopieszczone, a to że są dodatkowo pobudzane przez obsługę, nie wpływa na ich stan. Araby lubią się prezentować. Zwłaszcza ogiery, to fasoniarze. Kiedy są w grupie innych koni, jeszcze bardziej się starają. Trzeba pamiętać, że są to z natury zwierzęta płochliwe, adrenalina pobudza je do ucieczki - odpowiadał lekarz weterynarii Jarosław Karcz na uwagi miłośników koni, że na ringu są przez obsługę niepokojone.

Mimo braku zaproszenia i choćby słowa o ich zasługach z ust zarówno następców, jak i władz ANR i ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, byli prezesi stawili się. Wyrzucony z Michałowa Jerzy Białobok nie był zachwycony prezentacją koni na pokazie. Mogła być, w jego ocenie, lepsza.

- Jeżeli chodzi o czempionaty, to na mnie największe wrażenie zrobiła grupa klaczy. Palatina wyhodowana w Janowie wygrała zasłużenie, bo od razu było widać, że jest bezkonkurencyjna i to był jej dzień. Pochodzenie ma znakomite. Jest to klasyczna klacz arabska, którą właścicielom udało się nabyć na aukcji za niezbyt wygórowaną cenę. Był to dokonały zakup na przyszłość. Jeżeli chodzi o ogierki, to poziom był średni. Wśród ogierów starszych nie ma jednego, dwóch liderów. Zgadzam się z sędziami, że Fuerte był najlepszy. Co do systemu oceniania mam zastrzeżenia. Nie powinny się zdarzać u poszczególnych jurorów takie różnice jak do półtorej punktu za ruch czy typ arabski - podsumował Białobok czempionaty. 

Trela! Trela! Trela!

Marek Trela z uśmiechem na twarzy mówił, że ma w końcu możliwość na spokojnie obserwować konie i nie przeżywa stresów związanych z wielomiesięcznymi przygotowaniami do imprezy.  - I tak będę kibicował koniom z Janowa. Zaproszenia nie spodziewałem się i sam zadbałem o to, żeby tu być - powiedział oblegany przez dziennikarzy.  

Na szczęście publiczność pamiętała o zasługach hodowcy. Kiedy rozpoczynał się czempionat, grupa osób na trybunie zaczęła skandować: "Trela, Trela, Trela!".



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama