Praca psychologiczna z językami dopiero się zaczyna. Nauczyciele korzystają z tej wiedzy intuicyjnie i jednym przychodzi to łatwiej, a innym trudniej. Tymczasem ludzie doświadczają różnych barier, ograniczeń w nauce. Kluczem do ich rozwiązania jest wiedza psychologiczna.
Obca kultura
Co wspólnego ma psychologia z nauką języków obcych? Po pierwsze, trzeba zdać sobie sprawę, że język obcy to obca kultura. Niezależnie od tego, czy uczymy się słowackiego, czy japońskiego. Po drugie, warto mieć świadomość, że język jest nadawaniem znaczeń rzeczom istniejącym i te wszystkie znaczenia zależne są od naszego ja. To my je nadajemy poprzez nasze doświadczenia. Ojczystego języka też się uczymy w jakiś okolicznościach, określonym środowisku. Znamy go w różnym stopniu, mamy różny zasób słów, różne możliwości ich łączenia, kojarzenia, myślenia logicznego.
Psychologia ma dużo do powiedzenia w uczeniu się własnego języka, a co dopiero kiedy człowiek ma już ukształtowany jakiś system znaczeń oraz schematów i musi przyjąć drugi, inny. I jeszcze połączyć oba te systemy w jakąś jedność, która będzie wewnętrznie spójna.
Kobietom łatwiej
Ludzie mają różne predyspozycje do nauki języków, ponieważ są różnie biologicznie ukształtowani. W uczeniu się języków sporą rolę odgrywają też różnice płciowe. Na ogół to kobietom łatwiej jest się ich uczyć, bo są lepsze w mówieniu i komunikacji. Oczywiście, istnieją wyjątki po jednej i po drugiej stronie, ale jest to silnie uwarunkowane lateralizacją półkul mózgowych.
Każdy z nas jest inny. I każdy inaczej doświadcza świata. Język to komunikacja. Musi być nadawca i odbiorca, ale między nimi jest kanał, czyli środek. Naszym środkiem nie są jedynie słowa. I z tego trzeba sobie zdawać sprawę – że język to są nie tylko słowa, ale także komunikacja niewerbalna. Czyli mowa ciała, odczuwanie, wzrok. W kanale słuchowym są wszystkie przerwy w mówieniu, zająknięcia, cała intonacja. To też istotne rzeczy. Niektórzy na przykład wstydzą się przekroczyć barierę innej intonacji. A intonacją w każdym języku wyrażamy intencje.
Wewnętrzny krytyk
Najczęstszą przeszkodą w nauce języków jest krytyk wewnętrzny. To jest chyba największa bariera, która przeszkadza ludziom mówić. Żeby powiedzieć coś w obcym języku, krytyk wewnętrzny musi się upewnić, że się nie wygłupi. Głównie przed sobą samym. Ten głos płynie z wewnątrz i jest skutecznym hamulcem. Ktoś na lekcjach mówi bez problemu, a potem staje twarzą w twarz z obcokrajowcem i słowa nie może z siebie wydusić. Albo ma na przykład trudności z rozmawianiem przez telefon, bo kiedy brakuje kontaktu wzrokowego z ustami, ma kłopoty w usłyszeniu.
Albo boi się wysyłać e-maile, bo zrobi w nim błąd, to będzie dowód, że czegoś nie umie. Za tym może stać perfekcjonizm, który ogromnie przeszkadza w przełamaniu barier. Bo uważamy, że mnie nie wolno się pomylić. A jak po polsku piszemy e-maile? Bez interpunkcji, z literówkami, nie zawsze gramatycznie. A w obcym języku nie dajemy sobie prawa do robienia błędów. Kto powiedział, że nie można robić błędów?
Pokonywanie barier
Hamować nas jeszcze może brak dobrej motywacji albo pierwsze negatywne doświadczenie z użyciem języka. Człowiek uczy się, uczy, a potem ma miejsce jakieś wydarzenie i rezygnuje. Na poziomie świadomości nie wie, co takiego właściwie się zdarzyło, ale często dochodzi do wniosku, że po prostu nie ma zdolności językowych. Tu jest ogromne pole do pracy dla psychologa. Z tymi wszystkimi barierami można pracować. Razem z psychologiem, podczas ćwiczeń, możemy dociec, co nam przeszkadza w skutecznej nauce i co nam może pomóc. Chodzi o to, żeby poznać siebie i swoje możliwości, swoje słabe i mocne strony po to, żeby lepiej sobie poradzić z nauką i żeby wreszcie poczuć satysfakcję z już osiągniętych umiejętności.
Jedni są wzrokowcami, inni słuchowcami – to warto wiedzieć. Jeśli ktoś na siłę uczy się ze słuchu, a bardziej trafia do niego słowo pisane, bo jest typem wizualnym, będzie się uczył nieefektywnie. Poza tym warto szukać sprzyjającej atmosfery. Czasem pomaga nastrój, czasem osoba, która nas uczy. Lepiej nie upierać się, że na przykład muszę się nauczyć w dużej grupie, bo tak jest taniej, jeśli jestem indywidualistą i źle czuję się w jakichkolwiek grupach. Albo, że będę chodził do tego nauczyciela, bo podobno jest dobry, a czuję, że nadajemy na zupełnie innej fali.
Przyjemność, a nie kara
Zawsze skutecznie mobilizuje nagroda. Nauki języka obcego nie traktujmy jako koszmarnego, ciężkiego obowiązku. Czym możemy się nagrodzić? Dla każdego może to być coś innego. Ciekawa, fajna książka. To, że język którego się uczę, bardzo mi się podoba. Niektórzy lubią francuski, jego melodię. Ktoś inny może się cieszyć, że zaczyna formułować bardziej złożone zdania, albo wręcz odwrotnie – umie już zwięźle powiedzieć, o co mu chodzi. Potrafi dogadać się za granicą z cudzoziemcem, choć niekoniecznie jeszcze z tym, którego jest to język ojczysty. Najważniejsze, żeby mówienie było przyjemnością, a nie karą i żeby bez oporów w każdej sytuacji próbować używać obcego języka zamiast oblewać się rumieńcem, gdy ktoś na ulicy zapyta w obcym języku o drogę.
Trzeba sobie zdawać sprawę, że język to doświadczenie. Nauka języka nie jest suchym nauczeniem się słówek czy też konstrukcji zdań. Nauczenie się tego nie sprawi, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, osiągniemy finalny efekt. Nauka języka niewiele ma wspólnego z naukami ścisłymi. To humanistyka. Najważniejszy jest konkretny człowiek z całą swoją złożonością.
Napisz komentarz
Komentarze