Historię malutkiej Elizy opisywaliśmy kilka miesięcy temu, prosząc naszych czytelników o wsparcie finansowe dla rodziny na leczenie maleństwa. Dziewczynka urodziła się wiosną tego roku. Jej mama, znosiła ciążę bardzo dobrze. Nic nie zapowiadało takiej tragedii. Była pod opieką lekarza z Lublina. Tam też miała rodzić. Z powodu pandemii i faktu, że nad ranem odeszły jej wody musiała pojechać do szpitala w Parczewie, gdzie trafiła na salę porodową. Dostała oksytocynę na przyspieszenie porodu, ale mimo to sama nie była w stanie urodzić maleństwa. Pojawiły się komplikacje.
Kiedy tętno dziecka zaczęło spadać lekarze próbowali je wypchać, bezskutecznie. Okazało się, że Eliza nie oddycha i konieczny jest zabieg cesarskiego cięcia. Lekarze przeprowadzili ją niezwłocznie, ale maleństwo było już w ciężkim stanie. Dostało zero punktów w skali Apgar i trafiła do lubelskiej kliniki specjalistycznej. Obecnie jest niepełnosprawna i ma postępującą degenerację mózgu. Specjaliści stwierdzili u dziecka padaczkę, encefalopatię niedotlenieniowo-niedokrwienną, wodogłowie, niedosłuch i problemy ze wzrokiem. Maleństwo ma również problemy z napięciem mięśniowym. Jej życie jest zagrożone.
- Codziennie: wieczorem, rano, w ciągu dnia przychodzę i pytam, czy nasza córka oddycha. Jeszcze dobrze nie zaczęła życia, a nigdy go normalnie nie zazna – mówił wówczas Robert Ziółkowski, tata dziewczynki. - Nasza córka nawet nie może nas zobaczyć. Biorę ją za rączkę i dotykam nią moich oczu, ust, policzków, aby przynajmniej poczuła jak wyglądam – dodała ze łzami w oczach jego mama, Natalia. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 1 grudnia
Napisz komentarz
Komentarze