Pożar wybuch w środku nocy 8 lipca. Mieszkańców obudził dym. - Rodzice mówią, że nawet za bardzo nie było widać ognia, tylko dym – opowiada Natalia, córka pogorzelców.
W domu w Lipniakach z jej rodzicami mieszkali dziadkowie. Gdy młodszych obudziło zadymienie, ojciec Natalii próbował przedostać się do swoich rodziców. - Pomieszczenia dziadków znajdowały się w drugiej części domu, trzeba było przejść przez dość długi korytarz. Tato mówił, że o ile w pokoju rodziców nie czuło się nic oprócz dymu, to w korytarzu był już tak palący żar, że nie dało się iść – wspomina Natalia. (...)
Każdy, kto chciałby wesprzeć poszkodowanych w pożarze w Lipniakach, może to zrobić poprzez zasilenie zbiórki na zrzutka.pl pod hasłem „Pożar oraz śmierć rodziców. Zbiórka dla Barbary i Krzysztofa Grzywacz” nr id. yzrbem. W kwestii pomocy rodzinie można się również kontaktować z córką poszkodowanych, panią Natalią: 729 397 393.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 20 lipca
Napisz komentarz
Komentarze