Jak sam mówi, przygoda z wiewiórkami zaczęła się kilka lat temu. Bialczanin zamontował na swojej posiadłości sześć budek dla ptaków, a dwie z nich upodobały sobie wiewiórki, które postanowiły tam zamieszkać. Jakiś czas temu pan Wojtek znalazł w pobliżu martwą dorosłą wiewiórkę, która – jak się okazało – właśnie wydała na świat pięcioro maluszków. Nie wiadomo, czy była chora, ale widać było, że została poturbowana, więc mogła to być sprawka kotów. Pojawiło się pytanie, czy matka zdążyła przenieść gdzieś wiewiórki, czy zostały w okolicy.
– Następnego dnia zauważyliśmy, że malutkie wiewiórki zaczęły wyglądać i wręcz wypadać z budek. Możliwe, że były po prostu głodne. Było tam pięć wiewiórek i tyle udało mi się odratować. Zdjąłem budkę i upewniłem się, że więcej wiewiórek w środku nie ma. Potem wstawiłem ją do dużej klatki, żeby maluszki mogły spokojnie i bezpiecznie się rozwijać – mówi Pan Wojtek. Okolica była jednak niebezpieczna, gdyż wiewiórkami zaczęły interesować się koty, które węszyły po podwórku. Chilewicz starał się znaleźć specjalistyczny ośrodek, który mógłby przygarnąć wiewiórki. Otrzymał sporo kontaktów od powiatowego lekarza weterynarii czy służb ochrony przyrody.
– W Polskim prawie, jeśli chodzi o malutkie zwierzątka, brakuje procedur. Najbliższym ośrodkiem, który mógłby przyjąć wiewiórki, jest Poleski Park Narodowy, ale po rozmowie udzielono mi wszelkich instrukcji jak samodzielnie przygotować je do dalszego życia. Powiedziano mi nawet, że mogę je sam wychować – opowiada Pan Wojtek.
Od tamtej pory sumiennie się z nimi zajmuje.
Więcej na ten temat w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa nr 22.
Maciej Maciejuk
Napisz komentarz
Komentarze