Radna Bożena Lecyk zawnioskowała, by miasto wsparło starania o stworzenie miejsca, gdzie mogłaby stanąć lodówka, w której mieszkańcy zostawialiby produkty żywnościowe, które im zbywają, tak by skorzystali z nich inni. - Są chętni, którzy taką lodówkę przygotują. Chodzi o to, by miasto wskazało ogólnodostępne miejsce objęte monitoringiem i dostęp do prądu, by lodówkę można było podłączyć – mówi radna i apeluje do władz miasta o wsparcie inicjatywy.
Burmistrz Jerzy Rebek sceptycyzmu nie kryje. - Wiem, że dystrybucją żywości na ogromna skalę i bardzo profesjonalnie zajmuje się Caritas. Jestem pod wrażeniem tego, jak to u nich działa – twierdzi.
Radna Lecyk informuje jednak, że to właśnie w porozumieniu z radzyńskim Caritasem stowarzyszenie Radzyń Moje Miasto, w którym radna działa, podjęło się realizacji pomysłu z jadłodzielnią. - To przedstawiciele Caritasu znaleźli sponsora, który pomoże w pozyskaniu lodówki. Wiem, że w ostatnich miesiącach Caritas boryka się z brakami w grupie wolontariuszy. Tym samym nie jest w stanie świadczyć pomocy w takim zakresie, jakby chciał. Stąd poniekąd taki pomysł – mówi radna.
Jednak burmistrz na razie mnoży wątpliwości. - Jak rozumiem, ta żywność, która trafiałaby do takiej lodówki, pochodziłaby z różnych źródeł. W dobie pandemii organizowanie jadłodzielni jest ryzykowne. Jeśli Caritas chce to firmować, to bardzo proszę. Chodzi o to, żeby nie zaszkodzić – twierdzi burmistrz. (...)
Cały artykuł przeczytacie w radzyńskim wydaniu Słowa Podlasia z 9 listopada
Napisz komentarz
Komentarze