Przypomnijmy: Samociuk po raz pierwszy pokonał swojego rywala w ubiegłym roku, w swoim debiucie w KSW. Ugonoh, polski były pięściarz pochodzenia nigeryjskiego, były mistrz Europy i świata amatorów w formule K-1 oraz sześciokrotny mistrz Polski w kick-boxingu, deklarował, że chce rewanżu z reprezentantem Dzikiego Wschodu. O pierwszej walce z naszym zawodnikiem mówił, że wpływ na nią miały jego problemy kondycyjne. Na Facebooku odpowiedział mu Samociuk, który napisał: „W ostatnim czasie często wspominasz o naszej walce, podkreślając to, że nie przegrałeś ze mną, a sam ze sobą. To jest różnica między nami, ja wyciągam ze swoich przegranych lekcje, a Ty szukasz wymówek. Nie byliśmy w szczycie swojej formy, a sama walka mogła wyglądać dużo lepiej. Widzę, że chcesz rewanżu, dlatego zróbmy to na najbliższej gali”.
Życzenie zawodników, by doszło do rewanżu, stało się faktem. Podczas gali KSW 70 doszło do ponownego starcia Samociuka z Ugonohem w kategorii ciężkiej, w Atlas Arenie w Łodzi. Dla rywala była to praktycznie walka „o być albo nie być” w KSW. Reprezentant Dzikiego Wschodu nie pozostawił mu jednak złudzeń. Szybko obalił przeciwnika, sprowadzając go do parteru i zajmując plecy rywala. W niekorzystnym dla siebie położeniu Ugonoh nie potrafił odpowiedzieć i po serii ciosów Samociuka sędzia przerwał to starcie, nasz zawodnik wygrał walkę przez techniczny nokaut już w pierwszej rundzie.
– Miałem bić się i w stójce i w parterze, bez żadnych kompleksów, że Izu pochodzi z boksu. Chciałem przede wszystkim udowodnić to sobie, że jestem tym lepszym zawodnikiem, czy to w pozycji wysokiej czy niskiej – mówił po walce Marek Samociuk. – Do każdej walki podchodzę tak samo, czuję się tak, jakbym walczył z mistrzem świata. I nie jest ważne z kim bym walczył, to że był to rewanż, to tak naprawdę też nie było ważne, bo w pierwszej naszej walce z Izu wszedłem z doskoku (w zastępstwie za innego zawodnika), ja byłem wtedy w niedyspozycji, mój rywal mówił, że był w niedyspozycji. Chciałem wygrać i wygrałem. Kto następny? To nie jest taka federacja, w której zawodnicy by się obrzucali błotem, tylko podchodzimy do tego sportowo i KSW robi fajne zestawienia, które mają kibiców do tego sportu przyciągnąć. Plan na ten rok był początkowo taki, że stoczę dwie walki, zobaczymy jak to będzie, bo nie doznałem żadnej kontuzji, ale teraz będę miał wiele spraw osobistych, studia przede wszystkim. Jestem na etapie kończenia pracy magisterskiej, pozdrawiam cały AWF w Białej Podlaskiej. Ja wychodzę do walki, żeby zaprezentować się jak najlepiej, żeby umiejętnościami walczyć, Izu stawiał opór, ale wiedziałem, że jestem lepszy, bo jestem tym zawodnikiem rasowym MMA, ja od tego sportu zacząłem, nie od tych pojedynczych, tylko jestem zawodnikiem MMA i czułem się tak, że będę po prostu lepszy. Następna walka w KSW? Ostatnio walczyłem z Michałem Kitą (górą był rywal), zobaczymy, co federacja przyniesie, ja tak jak powiedziałem muszę swoje prywatne obowiązki najpierw skończyć, a potem znów się skupić na kolejnych walkach. Może walka z Arturem Szpilką? Fajnie by było, to by było ciekawe zestawienie, tylko nie wiem, czy Artur by się zgodził na to. Ale czemu nie, kolejny bokser do walki, zabawnie by było, może chciałby pomścił Izu. Każda porażka stopuje naszą karierę, ale moim zdaniem warto próbować podnosić się po upadku, próbować gonić za swoimi celami. Mógłby sobie Izu odpuścić, pójść do "freakowych" federacji i tam się bawić, ale uważam, że powinien walczyć, nie poddawać się, porozmawiać z właścicielami federacji KSW. Ja w walce z Izu dostałem na początku palcem w oko i podwójnie widziałem, może przez minutę, półtorej minuty, ale pokusiłem się szybko o parter. W tym parterze, jak wróciło oko do normy, to czułem, że mogę się już w tym parterze bić.
Izu Ugonoh po walce docenił klasę Marka Samociuka. - Zostałem trafiony, szybko Markowi udało się mnie sprowadzić, znalazł się w odpowiedniej pozycji - mówił rywal naszego reprezentanta. - Był zawodnikiem lepszym, nie mam żadnych wymówek, bo ostatnio miałem poczucie, że przez moje płuca, przez moje zdrowie przegrałem tę walkę, nie byłem w stanie jej kontynuować, wyszedłem na egzekucję. Marek udowodnił teraz, że jest na obecną chwilę lepszym zawodnikiem ode mnie, lepiej wykonał swój "game plan", oddaję mu szacunek za to, bo zrobił to, co do niego należy. Przegrałem walkę, ale przynajmniej po tej walce mogę udzielić wywiadu, bo po ostatniej przegranej nie byłem w stanie nawet oddychać, nie mogłem wyjść do ludzi, zniknąłem na dziesięć dni. Miało to wyglądać inaczej, jest mi przykro z tego powodu, bo zrobiłem niesamowitą pracę, włożyłem wiele serca. Miało to wyglądać inaczej, czułem się świetnie przed walką, również w jej trakcie byłem sobą. Ale niestety znalazłem się w sytuacji, z której nie potrafiłem wyjść, choć byłem nastawiony na to, że z każdą sytuacją sobie poradzę. Szkoda, żal mi, bo wiele osób mnie dopingowało, chciałem zwycięstwa dla siebie, ale i dla tych ludzi, którzy dobrze mi życzą. Zakochałem się w tym sporcie, nie robię tego dla poklasku. Wiem jednak, że jeśli federacja zatrudnia zawodnika, to ma jakie wymagania. Tak na gorąco to ciężko mi powiedzieć co dalej będzie. Bardzo chciałem pokazać ludziom to, co potrafię, czułem się na to gotowy, ale nie wyszło. Jestem zawiedziony, że przegrałem, nie jestem jednak zdruzgotany, bo takie jest życie, taki jest sport. Przygotowałem się najlepiej jak potrafiłem, ale jeszcze nie byłem w stanie tych umiejętności pokazać.
Napisz komentarz
Komentarze