Dramatyczna sytuacja związana z wirusem afrykańskiego pomoru świń zdaje się nie mieć końca. Pomimo wprowadzania kolejnych rozporządzeń pojawiają się nowe ogniska choroby, a rolnicy nadal nie dostają odszkodowań. By uspokoić napiętą sytuację, na spotkanie z hodowcami 26 lipca do Grabanowa przyjechała Ewa Lech, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi.
Na spotkanie, zorganizowane przez Powiatowy Ośrodek Doradztwa Rolniczego, przyjechało kilkuset rolników. Oprócz wiceminister przyjechał m.in. wicewojewoda lubelski Robert Gmitruczuk i wojewódzki lekarz weterynarii Paweł Piotrowski.
Robi się z rolników pasożytów
Atmosfera była nerwowa, a uczestnicy zasypywali gości pytaniami na temat przyszłości ich hodowli. Rolnicy, owszem, otrzymali kilka propozycji, ale one ich nie zadowalają. Chodzi m.in. o 92 zł rocznie za sztukę świni w przypadku decyzji o wygaszeniu produkcji. Wiceminister stwierdziła ponadto, że należy zredukować liczbę dzików do 0,1 na kilometr kwadratowy. – Musimy obniżyć zagęszczenie dzików, będziemy żądać jeszcze intensywniejszych odstrzałów sanitarnych. Została zmieniona też ustawa, gdzie nałożone są obowiązki na myśliwych, m.in. wykonywanie odstrzałów sanitarnych. W związku z dotychczasowymi doświadczeniami postanowiliśmy zmienić te przepisy – mówiła wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Ewa Lech.
Próbowała przekonać rolników mających małe gospodarstwa, by rezygnowali z hodowli, bo nie zdołają spełnić nowych zasad bioasekuracji. Pokazywała zdjęcia z gospodarstw z naszego terenu, gdzie według niej nie dbano o bioasekurację. Program bioasekuracji nakłada bowiem na rolników obowiązek zbudowania podwójnego ogrodzenia o wysokości co najmniej 1,5 metra, konieczne jest też wprowadzenie systemu monitorowania i zwalczania gryzoni. Ci, którzy chcą zachować stada, muszą spełnić te i inne jeszcze warunki. Jeśli zrezygnują, otrzymają odszkodowanie za wybicie zwierząt i inne formy rekompensaty.
– Najgorsze jest to, że robi się z rolników pasożytów, cwaniaków, które ciągle czegoś chcą. Jeżeli młody rolnik bierze kredyt na 4 procent do spłacenia rocznie, to ma 150 tys. zł z kapitałem i odsetkami. Państwo za 1000 sztuk świń po 30 zł dadzą nad 30 tys. zł. To ja się pytam, skąd rolnik ma wziąć pozostałe 120 tys. zł? To prosta ekonomia. Rolnicy chcą tylko normalnie produkować – tłumaczył Marek Sulima, radny powiatowy.
Nie potraficie zwalczyć choroby?
Argumenty Ministerstwa kompletnie nie przekonały rozżalonych rolników. – Do dzisiaj nie wiemy, co wy robicie i jak chcecie zwalczać ASF. Mówi pani, że rolnicy, którzy ubili świnie, mogli złożyć wniosek o inne pieniądze. Czy wy chcecie walczyć z chorobą poprzez przebranżowienie się? Chcecie, żebyśmy zmienili zawód, bo nie potraficie zwalczać choroby? Pani nie potrafi na nic konkretnie odpowiedzieć. Trzymam 2000 świń rocznie. Za to, co oferujecie, dostanę ledwie 18 tys. zł... Co ja z tym zrobię?! – grzmiał Andrzej Chewdczuk, hodowca ze wsi Nosów.
Więcej na ten temat w elektronicznym i papierowym wydaniu Słowa nr 31
Maciej Maciejuk
Napisz komentarz
Komentarze