Niestety wielką klapą okazała się tegoroczna aukcja Pride Of Poland w Janowie Podlaskim. Pomimo szumnych zapowiedzi o profesjonalnej organizacji, zdołano sprzedać jedynie 6 z 25 wystawionych koni. Mimo to organizatorzy nie uważają aukcji za porażkę.
Według organizatorów 30 kupców wpłaciło wadium i brało udział w licytacji. Najdroższym koniem okazała się trzyletnia siwa Prunella, którą wylicytował kupiec z Czech za 150 tys. euro. Innym lepszym wynikiem była sprzedaż janowskiej klaczy Anawery, którą kupiono za 110 tys. euro. Pozostałe ceny nie były już tak rewelacyjne, bo od 30 do 40 tys. euro. W sumie za sześć koni uzyskano 410 tys. euro. Po raz pierwszy na aukcji pojawiła się 20-osobowa delegacja z Chin, jednak Chińczycy nic nie wylicytowali.
Przeciągana aukcja
Już sama forma prowadzenia aukcji wzbudzała wątpliwości. Chodziło przede wszystkim o przeciąganie licytacji koni do kilkudziesięciu minut. – To prawdziwy dramat. Nie wiem, co sobie ta ekipa myśli. Na konferencji prasowej prezesi mówili, że nie prognozują wyników, czyli zakładali, że może coś nie wyjść. Aukcja ciągnęła się jak guma do żucia. Anawera była sprzedawana przez pół godziny. Za poprzednich czasów w 30 minut sprzedawały się 3-4 konie po dziesiątki tysięcy euro – mówiła w trakcie aukcji Alina Sobieszak z "Araby Magazine".
Kupcy, z którymi mieliśmy okazję rozmawiać, szczerze opowiedzieli o swoim rozczarowaniu tegoroczną aukcją. Nie ukrywają, że to nie ta sama impreza, co kilka lat temu.
Szereg nieprawidłowości
Według komentujących, na porażkę Pride Of Poland złożył się szereg czynników. – Trudno powiedzieć, dlaczego zwolniono ludzi, którzy robili to dobrze. Zastąpiono nas osobami, którzy znaleźli się w swego rodzaju przedszkolu i nie potrafili tego odpowiednio zorganizować. Poza tym niezrozumiałe było zlecenie promocji aukcji włoskiej firmie, która jest droga, a z ich usług korzystają szejkowie. Aukcja podlega pewnym prawom ekonomicznym, a nie politycznym, i pewne grupa osób ponosi za to odpowiedzialność. Oferta na aukcji nie była do końca przemyślana – mówi Jerzy Białobok, były prezes Stadniny Koni w Michałowie.
Tymczasem organizatorzy uważają, że konie, które zdołano sprzedać, poszły za dobrą cenę. Choć pojawiały się sytuacje, gdzie jeden kupiec próbował wymusić niższą cenę za klacz. – Nie możemy pozwolić na to, by sprzedawać konie za 10 tys. euro. To jest niedopuszczalne, a chcemy utrzymać markę naszych koni arabskich. Nie martwi nas to, że zostało sprzedanych mało koni. Była to dobra oferta i te, które wylicytowano, oddaliśmy za dobrą cenę – twierdzi Sławomir Pietrzak, prezes Stadniny Koni w Janowie Podlaskim.
Jednak prezes nie uważa aukcji za wielki sukces, a słaby wynik argumentuje dużą konkurencją aukcyjną w Polsce i na świecie.
Czytaj więcej w pełnej wersji artykułu, który znajdziesz w papierowym i elektronicznym wydaniu "Słowa" nr 33 od 16 sierpnia
Maciej Maciejuk
Napisz komentarz
Komentarze