Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 03:56
Reklama
Reklama

Ludzie z pasją: Szlakiem nadbużańskiej krainy pereborem tkanej

Bożenna Pawlina-Maksymiuk od 30 lat pasjonuje się niematerialnym dziedzictwem kulturowym południowego Podlasia, a w szczególności nadbużańskimi tradycjami tkackimi – pereborami. Będąc dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury w Białej Podlaskiej założyła kilkanaście pracowni, gdzie uczono ginących zawodów, w tym tkania pereboru.
Ludzie z pasją: Szlakiem nadbużańskiej krainy pereborem tkanej
Bożenna Pawlina-Maksymiuk od 30 lat pasjonuje się niematerialnym dziedzictwem kulturowym południowego Podlasia, a w szczególności nadbużańskimi tradycjami tkackimi – pereborami

Autor: Anna Chodyka

Na temat tych nadbużańskich ornamentów wydała liczne publikacje. Doprowadziła do wpisania umiejętności tkania pereboru na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Polski. Założyła też Nadbużański Uniwersytet Ludowy z siedzibą w Husince, którego celem jest zainteresowanie młodego pokolenia wartościami, jakie niosą ze sobą tradycje, zwyczaje i umiejętności związane z życiem codziennym lokalnych społeczności oraz zachowaniem własnej tożsamości, która często zanika w dzisiejszym świecie. 

– Kultura ludowa zawsze była dla mnie inspiracją – mówi Bożenna Pawlina-Maksymiuk. – Szczególnie w kontekście łączenia jej ze współczesnością. Ale aby to robić, musiałam najpierw zgłębić temat zainteresowań i potrzeb kulturowych dawnych społeczności lokalnych. Postanowiłam przeprowadzić badania w 20 wsiach, bo byłam ciekawa, co było dziedzictwem i inspiracją ludzi, którzy jeszcze niedawno żyli obok nas. Co robili, co wytwarzali, co kochali robić. Chciałam osobiście poznać osoby, które pamiętają dawne tradycje, umiejętności i zwyczaje Południowego Podlasia – ­wyjaśnia pasjonatka. Przeprowadzone przez nią badania wykazały, że umiejętności i tradycji jest bardzo wiele w regionie, ale wymagają one działań, by ocalić je od zapomnienia. Było to dla niej motorem do podjęcia konkretnych kroków, by stworzyć sieć pracowni ginących zawodów w ówczesnej strukturze Gminnego Ośrodka Kultury w Białej Podlaskiej.  – Całą strukturę GOK-u oparłam w dużej mierze na tych tradycjach – wskazuje.

Odnalazła mistrzynię tkactwa

Bożenna Pawlina-Maksymiuk będąc pracownikiem GOK-u rozpowszechniała wiedzę o tradycjach dawnych umiejętności. Uczestniczyła w licznych przeglądach twórczości ludowej. To właśnie podczas jednego z nich zauważyła przepiękne wzory na strojach występujących tam artystów. Różniły się one od innych znajdujących się na koszulach i spódnicach ludowych zespołów z Ukrainy czy Białorusi. Gdy chciała zakupić takie stroje dla swoich gminnych zespołów, okazało się, że nie ma gdzie ich zamówić. Nikt ich już nie wykonuje. Dzięki swojej determinacji, po niedługim czasie trafiła do Stanisławy Baj, która była lokalną mistrzynią tkactwa i przekazała jej i towarzyszącym jej tkaczkom to, co wiedziała o tych wyjątkowych umiejętnościach i tkaninach - nadbużańskich pereborach. Bożenna Pawlina-Maksymiuk sukcesywnie poszerzała swoją wiedzę na temat nadbużańskich tradycji. Zaowocowało to napisaniem przez nią książki pod tytułem „Perebory”, która wskazywała, gdzie można znaleźć pracownie tkackie i stroje z wykonanymi pereborami. Jak się okazuje, zainteresowani mogą obejrzeć największe zbiory w regionie w Muzeum-Zespole Synogogalnym  we Włodawie, Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej oraz Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie. – Są to kolekcje, w których pokazane są najciekawsze stroje. W książce wymieniam miejsca i osoby z obszaru nadbużańskiego, które tworzą szlak krainy pereborem tkanej – mówi.

Nadbużański Uniwersytet Ludowy

Bożenna wraz mężem Januszem Maksymiukiem i Romualdem Domańskim z Fundacji Wspomagania Wsi, powołali Fundację Nadbużański Uniwersytet Ludowy w 2013 r. Organizacja powstała w celu integracji i edukacji kulturowej oraz zrównoważonego rozwoju  wokół niematerialnego dziedzictwa regionu. 

– Jednym z głównych kierunków działalności uniwersytetu jest tkactwo, dlatego postanowiliśmy zintegrować lokalne tkaczki i ich pracownie. Kolejnym bardzo ważnym dla nas wszystkich krokiem było wpisanie pereboru na krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego, co się udało. Dokonało się to w 2016 r. w Krakowie, podczas uroczystej gali. Liczne konkursy tkackie pozwoliły mi poznać twórców z obszaru nadbużańskiego, co sprawiło, że mogłam utworzyć grupę depozytariuszy, którzy będą zajmować się ochroną niematerialnego dziedzictwa. Dlatego na uroczystość pojechałam z naszymi wybitnymi tkaczkami – Stanisławą Kowalewską, Zofią i Marią Jówko oraz Magdaleną Papakul. To wszystko było dla nas ogromnym osiągnięciem i przeżyciem. Konieczne było też przygotowanie szeregu publikacji historycznych dotyczących pereborów – wyjaśnia pomysłodawczyni. – Jako depozytariusze tkactwa pereborów mieliśmy niedawno kontrolę z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, na której wypadłyśmy wzorowo! Udało się także znaleźć nowe osoby, które dołączyły do depozytariuszy. Teraz przyszedł czas na dalszy krok - chcemy wprowadzić umiejętność tkania pereboru na Światową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego – dodaje z dumą znawczyni kultury.

Do Husinki, gdzie mieści się siedziba uniwersytetu, przyjeżdżają tkaczki – depozytariusze, osoby stojące na straży prawidłowości wykonywania wzorów w taki sposób, aby były one zgodne z tradycją. Przyjeżdżają tu także studenci, którzy piszą prace naukowe o pereborach i uczą się tkactwa. Zdarzają się również międzynarodowe grupy osób zainteresowanych tym wzornictwem – jak się okazuje, jest on wyjątkowy na skalę światową. W pracowni Nadbużańskiego Uniwersytetu Ludowego pojawiają się także twórcy, którzy inspirują się ornamentami nadbużańskim i wykorzystują je we własnych wzorach, ale na określonych przez depozytariuszy zasadach.

Tkają z matematyczną precyzją

Jedną z pierwszych pracowni tkackich  założoną w Hrudzie nazwano imieniem Stanisławy Baj. To właśnie ona – jako pierwsza – pokazała jak tkać perebory. W chwili obecnej Stanisława Kowalewska, która jest chrześnicą Stanisławy Baj, kontynuuje  jej działania w pracowni tkackiej w Uniwersytecie Ludowym w Husince. – Praca ta nie jest wcale łatwa. Najtrudniejsze jest przygotowanie krosien do pracy. Samo tkanie wymaga dobrej umiejętności liczenia, ponieważ trzeba matematycznej precyzji w przekładaniu nici przez osnowę. To skomplikowana wiedza – zaznacza Bożenna Pawlina- Maksymiuk. – Z każdym rokiem wiemy o pereborach i tkaninach, na których były tkane, coraz więcej. Wzory geometryczne bądź roślinne zgeometryzowane miały swoją kolorystykę i symbolikę w zależności w jakim obszarze regionu powstawały – dodaje.

Decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bożenna Pawlina-Maksymiuk została laureatką konkursu o stypendia twórcze oraz stypendia z zakresu upowszechniania kultury. Kanwą jej programu stypendialnego stały się „Perebory – nadbużańskie tradycje tkackie”. Jej praca na rzecz ochrony od zapomnienia bogactwa tkanych w przeszłości nadbużańskich pereborów obejmowała wizyty w kilkudziesięciu domach wiejskich. Na bazie tych spotkań przygotowała skrypt, w którym opisuje różnice między wzorami nadbużańskimi i włodawskimi.

Założony m.in. przez Bożennę Pawlinę-Maksymiuk Nadbużański Uniwersytet Ludowy działa aktywnie. Prowadził m.in. projekt w siedzibie OHP w Roskoszy, gdzie nauczyciele ludowi uczyli 80 pedagogów, by poszerzali oni kompetencje z kowalstwa, kołodziejstwa, rymarstwa, gotowania, wypiekania tradycyjnych ciast i sękaczy, krawiectwa i koronkarstwa. Uniwersytet organizował także zajęcia dla ponad 150 osób z całej Polski, w czasie których mistrzowie, przy asyście przeszkolonych pedagogów, pokazywali tajniki dawnych zawodów. Dzięki temu uczestnicy mogli zrobić dyplom czeladniczy, a pedagodzy mistrzowski. W projekcie EtnoPolska w roku 2020 uczestniczyło 18 szkół, z których 160 dzieci uzyskało wiedzę na temat niematerialnego dziedzictwa kulturowego oraz w jaki sposób tka się perebory. Obecnie Bożenna Pawlina-Maksymiuk realizuje w ramach działalności Nadbużańskiego Uniwersytetu Ludowego 2-letni projekt, w czasie którego tkane są tkaniny przez mistrzynie i uczennice. Szyte są wzorcowe stroje ludowe. Utworzona z nich wystawa trafi na dożynki gminne, powiatowe, do domów kultury w obszarze nadbużańskich, by członkowie zespołów ludowych czy Kół Gospodyń Wiejskich zobaczyli, jak one wyglądały. Planuje także wydanie atlasu strojów ludowych, który pokaże, jak wglądały one w poszczególnych regionach.

Zapytana o to, czy jest dumna z sukcesu, jaki udało jej się osiągnąć w dziedzinie rozpowszechnia kultury, podsumowuje: – To nie jest tylko mój sukces. To jest sukces przede wszystkim nadbużańskich tkaczek. To pracowite i niesamowicie utalentowane kobiety, które tworzą piękne rzeczy - nasze dziedzictwo. Ja swoimi działaniami zawsze chciałam i chcę przede wszystkim pokazywać, że to, co ludzie robią od pokoleń, ma wielką wartość i buduje. Buduje ich tożsamość. 

PRZECZYTAJ TEŻ: Ludzie z pasją: W poszukiwaniu zabytków

PRZECZYTAJ TAKŻE: Ludzie z pasją: Perebory i czerwone korale


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama