Nie są partią, tylko ruchem społecznym. Porównują się do Solidarności z początku lat 80. Chcą bronić zagrożonej, w och ocenie, demokracji, a celem numer jeden jest zmuszenie premier Beaty Szydło do publikacji orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego i prezydenta Andrzeja Dudy do zaprzysiężenia sędziów wybranych przez poprzedni Sejm.
2 września na spotkanie z liderem Mateuszem Kijowskim przyjechała grupa z Lublina. - W Białej ludzie KOD są bardzo dzielni. PiS ich uwiera, jak cholera. Takie hasło powtarzaliśmy w drodze. Podoba nam się, że tak prężnie działają tu ludzie - mówili z podziwem.
Mateusz Kijowski spotkał się z bialczanami w ramach wykładu Uniwersytet Latający KOD. Na sali w PSW obecni byli głównie działacze i nieliczni sympatycy stowarzyszenia. Rozdawano ulotki z danymi kontaktowymi i zachęcano do podpisywania deklaracji wstąpienia w szeregi ruchu. Oprócz spraw związanych z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego rozmawiano o tym, jaki ma być KOD w przyszłości. Zastanawiano się, dlaczego w ocenie części społeczeństwa jest tak mało wyrazisty i jak zachęcić młodzież do działania na rzecz ochrony demokracji.
- Jak to się skończy, według ciebie? Czy prezydent odbierze ślubowanie od trzech sędziów, czy premier Beata Szydło wydrukuje dwa kluczowe wyroki? Czy Polakom uda się obronić własną konstytucję? - pytał lidera Paweł Siłakiewicz z KOD w Białej Podlaskiej.
- Nie wiem, nie wiem, tak - odpowiedział krótko na każde z pytań Mateusz Kijowski, po czym rozwinął myśl. - Prawnicy twierdzą, że gdyby prezydent nawet w ostatnim dniu kadencji przyjął ślubowanie od trzech sędziów, to uwolniłby się od odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu, więc może taki ruch wykona. Nie mamy na to wpływu, możemy jedynie prosić - zauważył.
Co do postawy polskiego społeczeństwa i tego, że obroni demokrację, nie miał wątpliwości. - To tylko kwestia czasu i tylko od nas zależy, jak bardzo się w to zaangażujemy. W latach 80. zajęło to osiem lat - dodał.
~ Beata Malczuk
Napisz komentarz
Komentarze