– O zaprzestaniu hodowli nie może być mowy. Jeżeli się zrezygnuje ze świń, to na co się przestawić? Na mleko, za które dostaje się 80 groszy za litr? Poza tym, z czego spłacać już zaciągnięte kredyty – mówił Jerzy Garucki, wójt gminy Platerów, na spotkaniu z ministrem Henrykiem Kowalczykiem.
Przewodniczący komitetu stałego Rady Ministrów przyjechał do Huszlewa 30 sierpnia, żeby porozmawiać z rolnikami z obszaru zagrożonego ASF. Gmina Platerów znalazła się wprawdzie w żółtej strefie, ale nie cała. Wsie Falatycze, Górki, Hruszew i Kolonia Hruszew oraz Chłopków i Kolonia Chłopków mają zakaz wywozu i przywozu świń. Tak jest w strefie o większym zagrożeniu i nadzwyczajnych rygorach, czyli niebieskiej, w której znalazły się gminy Huszlew i Sarnaki. To w związku z tym, że ogniska afrykańskiego pomoru świń stwierdzono w ich bliskim sąsiedztwie, czyli w gminach: Mielnik w powiecie siemiatyckim, Janów Podlaski i Leśna Podlaska w powiecie bialskim oraz Stara Kornica w powiecie łosickim.
Garucki kilka razy zabierał głos, wyrażając szereg wątpliwości. – Najlepiej byłoby, gdyby stąd aż po Wisłę rosły sosny. Wtedy rząd byłby zadowolony. Tylko co z ludźmi – zauważył, kiedy padła sugestia, że najlepiej byłoby wygasić hodowlę trzody chlewnej na kilka lat.
Poza tym, krytykowano opóźnienia w uruchomieniu skupu interwencyjnego. – Powiedziałem ministrowi, że taki skup powinien być zagwarantowany na cały czas obowiązywania strefy niebieskiej, a usłyszałem, że odbędą się tylko dwie takie akcje. Uważam także, że zakłady skupujące i przetwarzające mięso ze strefy niebieskiej też powinny mieć zagwarantowaną sprzedaż i eksport, bo teraz tak nie jest. Nic nie wskazuje jednak na to, że te postulaty będą spełnione – martwi się Garucki.
Kolejne, jak przypuszcza, pobożne życzenie, to zapewnienie egzystencji poszkodowanym rolnikom, którzy wygaszą hodowle, aby epidemia nie rozlała się na resztę kraju. Odkąd wirus przekroczył w sierpniu rzekę Bug, która był naturalną zaporą, sytuacja jest coraz groźniejsza. Tym, którzy zdecydują się na opcję zero, trzeba pomóc przetrwać najgorszy czas. – Rozmawiałem z hodowcą, który ma hodowle w trzech gminach, i on mówi, że aby się utrzymać i móc spłacać zobowiązania, musi sprzedawać 500 świń tygodniowo. W takiej skali mamy tu producentów – dodaje wójt.
Minister obiecał dostarczenie do strefy niebieskiej kontenerów chłodniczych na odstrzelone dziki. W tej chwili nikt do potencjalnych roznosicieli ASF nie strzela, bo nie można ich wywieźć na przebadanie i przechowanie do czasu wykonania ekspertyzy do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Łosicach, bo miasto i gmina są w strefie żółtej, a poza niebieską wywozić martwych świń i dzików nie wolno. Nie można także przywozić. Natomiast rolnicy z jednej strefy mogą, choć to ryzykowne, kupować od siebie prosięta i je hodować.
– Aby tylko nie było kolejnych ognisk choroby i rozszerzenia strefy niebieskiej, bo z obecnymi problemami hodowcy dadzą radę. W skupie interwencyjnym mają być zagwarantowane ceny rynkowe, ale jakie one będą i czy pokryją koszty, tego nie wiadomo – obawia się z kolei Stanisław Stefaniuk, wójt gminy Huszlew.
Jak na bombie siedzą przez cały czas hodowcy z sąsiedniej gminy Olszanka, w której działają świńscy potentaci.
Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel poinformował 31 sierpnia na konferencji prasowej o zamiarze wykupu świń z obszaru chronionego – po średniej cenie rynkowej lub trochę niższej – i przerobieniu ich na konserwy, które będą przeznaczone na cele charytatywne i dla wojska. Wspomniał też o planie wypłacania rekompensat rolnikom, którzy wygaszą produkcję.
~ Beata Malczuk
Zobacz, jak o sprawie afrykańskiego pomoru świń na Południowym Podlasiu wypowiada się sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa, Jacek Bogucki: Za ASF odpowiadają poprzedni rząd i rolnicy!
Napisz komentarz
Komentarze