Małgorzata Dawidiuk urodziła się w Wisznicach i tam spędziła dzieciństwo. Już jako dziecko często rysowała i malowała. Służyły jej do tego zeszyty, które dostawała od starszego rodzeństwa. – Byłam jak mały ekolog, bo wykorzystywałam każdą wolną stronę w zeszycie czy książce - przyznaje. W piątej klasie wisznickiej szkoły podstawowej zaczęła chodzić na kółko plastyczne, które prowadziła nauczycielka Tarasiuk. Później w Nałęczowie ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych. Chciała studiować na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku na kierunku tkanina artystyczna, ale nie dostała się na studia, więc podjęła pracę w Galerii Podlaskiej w Białej Podlaskiej. Tam spędziła dwa lata.
Magiczny czas w Petersburgu
Po tym czasie postanowiła zdawać do w Akademii Sztuk Pięknych im. I.E. Repina w Petersburgu, na Wydział Malarstwa i Konserwacji – specjalizacja ikona. Uzyskała stypendium i wyjechała. – To były trudne studia, bo był to okres przed pierestrojką. Zachodziły duże zmiany w Rosji, więc brakowało jedzenia. Na żywność dostawało się kartki. Przyjechałam z Polski po kryzysie, więc był to dla mnie szok. Zjawiłam się w Petersburgu w 1988 r. a wyjechałam w 1997 r. – mówi artystka.
Dodaje, że samo kształcenie się i klimat uczelni dobrze wspomina do dziś. – Petersburg to wspaniałe miasto, pełne zabytków. Jego urok rekompensował trudy dnia codziennego. W czasie białych nocy, które były wspaniałe wraz z innymi studentami chodziliśmy po mieście aż do zamknięcia mostów na Newie o godz. 1 w nocy. Nie było klubów studenckich, ale integrowaliśmy się we własnym gronie. Szczególnie zaprzyjaźniłam się z Ukraińcami. Rosjanie byli mniej aktywni, jeśli chodzi o życie kulturalne. Część moich znajomych została w Petersburgu i wykłada na uczelni oraz tworzy elitę kulturalną miasta – zaznacza.
Kiedy ukończyła studia w 1994 r. zaczęła pracować w państwowej polskiej Pracowni Konserwacji Zabytków w Rosji. Konserwowała pałace dla pierwszych pojawiających się w Rosji biznesmenów. – Mieliśmy świadomość, że pracujemy dla szemranego towarzystwa – zauważa. Pracowała też w Moskwie, ale nie mogła ścierpieć kontrastów. Jednak, wyszła za mąż, również za artystę - Timura i urodziła syna, więc do Polski wróciła już z rodziną. Do dziś ma w Rosji wielu przyjaciół, w kontaktach pomaga Facebook.
CZYTAJ TAKŻE: Biała Podlaska: Przyczyny wypadku wojskowego śmigłowca bada specjalna komisja
Miała dość portretów i aktów
Na początku swojej artystycznej drogi malowała wszystko. Jak przyznaje, by odnaleźć się artystycznie musiała dotknąć każdego rodzaju malarstwa. W Petersburgu uczyła się głównie malarstwa realistycznego, anatomii, perspektywy, aktów, portretów. – Pod koniec studiów byłam tym zmęczona, wtedy zrozumiałam, że chcę się zajmować ikoną. Czułam, że moja droga będzie z nią związana – mówi Małgorzata Dawidiuk.
Po powrocie do Polski przez 20 lat zajmowała się ikoną tradycyjną. Malowała ikonostasy, mi. in. w katedrze grecko-katolickiej w Olsztynie i w katedrze w Koszalinie. Jest twórcą wielu dzieł sakralnych w postaci ikon, ikonostasów, polichromii, m.in. w: Warszawie, Chołowicach koło Krasiczyna, Krynicy, Nagov na Słowacji, Zamienicach koło Legnicy. Zajmowała się też autorską współrealizacją malowideł ściennych w kaplicy Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie Łagiewnikach. Jej prace znajdują się w zbiorach prywatnych i muzealnych w Polsce i za granicą, m. in. Kanadzie, Nowej Zelandii, Australii, Islandii, Rosji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych, a także w Ukrainie i Słowacji. Na koncie ma kilkadziesiąt wernisaży, m.in. w Toruniu, Krośnie, Pile, Nysie Kłodzkiej, w Kanadzie, Ukrainie, Rosji, Słowacji. Otrzymała Grand Prix w Trebiesovie na Słowacji, w czasie biennale międzynarodowego na ikonę tradycyjną w 2007 r., z kolei w Szczecinie dostała wyróżnienie na Wystawie Malarstwa Tradycyjnego.
Okno na świat nadprzyrodzony
Od kilku lat skupia się na malowaniu ikon nowoczesnych. – Czerpię z duchowości ikony tradycyjnej, gdyż byłam zagłębiona w ich świecie. Znam ikonę od podszewki. Na bazie wieloletniego doświadczenia zaczęłam tworzyć swoje wizje ikon – przyznaje artystka.
Wyjaśnia, że w wyniku konserwacji zostały jej deski, płótna z cerkwi po odnowionych ikonach, więc postanowiła je wykorzystać do stworzenia swoich prac. – Zazwyczaj takie skrawki płócien się pali, ale ja postanowiłam tym omodlonym częściom ikon dać nowe życie – tłumaczy. Wskazuje, że w nowoczesnej ikonie może dodać coś od siebie, co nie zdarza się przy malowaniu tradycyjnych ikon, bo przy ich tworzeniu obowiązuje kanon. – Mogę zmienić kompozycję, kolor, ale muszę pamiętać o ograniczeniach kanonu. W nowoczesnej ikonie mogę użyć ekspresji artystycznej, wprowadzić nowatorski język – zaznacza.
Przekazuje też, że ikona jest oknem na świat nadprzyrodzony, który traktuje bardzo poważnie. – On przeplata się z naszym światem ziemskim, duchowego po prostu nie widzimy. By tworzyć potrzebna jest wiedza biblijna. Malując ikony chodzi o przybliżenie odbiorcy świata nadprzyrodzonego. Jednak, na przestrzeni lat odbiór się zmienia, więc staram się dopasować do nowego postrzegania. Młodzi ludzie kupujący moje prace przyznają, że one na nich oddziałują bardziej niż tradycyjne ikony, gdyż zostawiam miejsce dla odbiorcy na wyobrażenie na temat duchowości – mówi malarka.
Przyznaje, że kiedy pisała ikony tradycyjne dużo modliła się, szczególnie żeby zdążyć oddać pracę na czas. Wtedy doszła do wniosku, że nie wystarczy tylko tradycyjny pacierz, ale potrzebna jest rozmowa ze światem nadprzyrodzonym. Modli się do dziś, zdarza się, że ten świat duchowy bezpośrednio odpowiada na jej prośby.
CZYTAJ TEŻ:
- Nowe Słowo Podlasia już w sprzedaży!
- Dwóch mężczyzn z nożem przyszło pod szkołę. Chcieli pieniędzy od 14-latka
- Ojciec przyduszał dziecko. Matka: Może w końcu będzie święty spokój
- Bus wjechał pod ciężarówkę. Dwie osoby trafiły do szpitala
- Miał pilnować marketu, ale postanowił inaczej. Zobaczcie, co zrobił
Moje rytuały
Przyznaje, że nawet gdyby nie mogła pokazywać prac, to i tak by malowała, chociaż zastrzega, że ekspozycja obrazów jest dla niej bardzo ważne. – Muszę malować bo w ten sposób wyrzucam z siebie balast duchowy, swoich przemyśleń – podkreśla. Ma też swoje rytuały. Jak wchodzi do pracowni, to zawsze myje ręce i wyciera w biały ręcznik, to symbolizuje wejście do czystej przestrzeni. Na początku też zawsze się modli, modlitwą, którą sama ułożyła. Odmawia też Ojcze Nasz i Zdrowaś Maryjo. Nie lubi malować rano.
Ze względu na to, że prowadzi Pracownię Konserwacji Zabytków oraz Galerię Autorską „IKOS", czas na tworzenie ma dopiero wieczorem. Wyjaśnia, że jedynie rozpoczęcie i zakończenie malowania ikony wymaga światła dziennego. Praca pomiędzy, pozwala na użycie światła sztucznego, z czego artystka chętnie korzysta malując nocami. Gdyż wtedy nikt nie dzwoni, nie pisze i nie przeszkadza w tworzeniu. W malowaniu pomaga jej fakt, że nie ogląda telewizji, ale chętnie czyta książki, które uruchamiają jej wyobraźnię. W czasie malowania słucha muzyki cerkiewnej.
Bywają okresy, że przez dwa miesiące nic nie maluje, a kiedy indziej maluje bardzo dużo. W czasie przerw od tworzenia szuka pomysłów i rozmyśla. Najwięcej satysfakcji daje jej reakcja odbiorców na jej prace. - Cieszy mnie kiedy moje prace przynoszą radość. Moje ikony są już wszędzie tam, gdzie wyjechali Polacy, bo to oni najczęściej kupują prace, nawet do Australii czy Nowej Zelandii – dodaje na koniec.
Napisz komentarz
Komentarze