Uroczystość upamiętniania rodziny Koniuszewskich odbyła się 6 sierpnia. Uczestniczyli w niej liczni przedstawiciele duchowieństwa, parlamentarzyści, przedstawiciele Powiatu Bialskiego, władz gminnych, stowarzyszeń i organizacji, sponsorzy, a także parafianie i mieszkańcy gminy.
Seniorzy przygotowali przedstawienie
W trakcie uroczystości nastąpiło oficjalne otwarcie placu przypominającego tragiczne zdarzenie z 1874 r. oraz poświęcenie sztandaru i pamiątkowego krzyża. Wydarzenie miało oprawę teatralną. Seniorzy zrzeszeni w Klubie Seniora ,,Bezpieczna Przystań w Kijowcu oraz Ludowy Zespół Śpiewaczy "Dobrynianki" wystawili spektakl przypominający wydarzenia sprzed lat. Towarzyszył im chór parafialny oraz członkowie jednej z grup rekonstrukcyjnych z Białegostoku. Autorką scenariusza, reżyserką i scenografką jest poetka, Urszula Jaworska.
– W zeszłym roku proboszcz parafii Horbów poprosił o napisanie o rodzinie Koniuszewskich. Początkowo był to wiersz,ale z czasem stworzyłam scenariusz przedstawienia. Korzystałam z książki Józefa Barwińskiego "Józef Koniuszewski". Skupiłam się na ostatnich chwilach z życia rodziny – opowiada Urszula Jaworska.
Poetka napisała też słowa do dwóch pieśni o Koniuszewskich "Zapamiętaj Podlasiaku Młody" i "O Dawco życia", do której muzykę skomponował kierownik Klubu Seniora w Kijowcu, Piotr Skolimowski.
Spektakl spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem. Publiczność momentami nie kryła emocji i płakała ze wzruszenia. Z okazji rolniczy śmieci Koniuszewskich została wydana broszura ze scenariuszem spektaklu, a także książka autorstwa Urszuli Jaworskiej i historyka Wojciecha Kobylarza pt. "Koniuszewscy z Kłody. Z martyrologium podlaskich unitów".
Stodoła, kapliczka, krzyż i dąb
Na działce, gdzie spłonęła stodoła Koniuszewskich, nikt przez lata nie postawił żadnych zabudowań, dlatego też wybrano to miejsce na budowę pamiątkowego obiektu. Na placu w 2023 r. wybudowana została niewielka stodoła, która stanowi ważny element upamiętniający te tragiczne wydarzenia i heroiczną postawę Koniuszewskich. Znajduje się tam również pomnik z 1925 roku oraz kapliczka z wizerunkiem Matki Bożej i wysoki drewniany krzyż. Rośnie tam także dąb pamięci posadzony przez społeczność Kłody Małej.
Na placu powstały także wiaty, z których będą mogli korzystać turyści coraz liczniej odwiedzający Kłodę Małą. W patriotyczno-odpustowej uroczystości połączonej ze spektaklem teatralnym wzięło udział ok. 900 osób.
Historia tragicznych losów rodziny Koniuszewskich z Kłody Małej
Po koniec lata 1874 r. rosyjskie wojsko siłą zmusiło wszystkich parafian unickiej cerkwi p.w. Przemienienia Pańskiego w Horbowie do zgromadzenia się przed cerkiewkę, by ich przepisać na prawosławie. Jedni nie mogąc znieść bestialstwa nawracających, poddawali się. Inni z sobie tylko znaną siłą wewnętrzną przeciwstawiali się i nie chcieli zmienić obrządku. Na ich plecy spadały razy rosyjskich nahajek. Na opornych gospodarzy nakładano kontrybucję.
Wśród broniących się unitów ogromną dzielność wykazał Józef Koniuszewski. Pochodził z rodziny unickiej zamieszkałej w Dąbrowicy Małej, ożenił się z Anastazją Lesiuk z Połosek. Tam urodziła się ich córeczka Ewa. Wkrótce osiedlili się w Ukaźnej (dzisiejsza Kłoda Mała) na terenie parafii Horbów. Kiedy zaczęło się nawracanie na prawosławie, nie zgodził się na zmianę wiary. Dla podkreślenia swojej tożsamości powtarzał: „Ja Polak i katolik”. Taka postawa wzmogła jeszcze bardziej złość i nienawiść kozackich żołnierzy. Pobity, poraniony powoli wracał do zdrowia, jak wielu jemu podobnych. Dodatkowo jego los skomplikował się kiedy odkryto, że ma się im urodzić dziecko. Uznano, że noworodka będzie musiał ochrzcić w cerkwi i to jak najszybciej po urodzeniu. Śledzono brzemienną Anastazję. Dziecko przyszło na świat 7 października 1874 roku. Kiedy Koniuszewski odmówił ochrzczenia dziecka w cerkwi, osadzono go w bialskim więzieniu. Powrócił z niego zmaltretowany, ale nieugięty. Zaczęto go nękać karami pieniężnymi.
Była późna jesień, kiedy Koniuszewskim zabrakło pieniędzy. Wówczas zabrano im pościel i ciepłe ubrania. Została tylko świnia i krowa, a i te wkrótce zarekwirowano. Koniuszewski był zrozpaczony. Zbliżała się zima, a jego rodzinę pozbawiono wszystkiego. Pozostały im tylko dom i niewielkie budynki gospodarcze, pracy też nie mógł znaleźć, bo w okolicznych dworach obawiano się zatrudnić człowieka pozostającego pod nadzorem. Życzliwi ludzie radzili mu, by udał się do hrabiny Łubieńskiej do Kolana. Słynęła ona z pomocy unitom, ale umęczony Koniuszewski nie miał ani siły, ani ubrania na taką podróż zwłaszcza, że jesienne dni były coraz zimniejsze, a droga do Kolana daleka.
Przyszedł grudzień. Ktoś mu doniósł, że dziecko mają zabrać, zanieść do cerkwi i tam ochrzcić. To było ponad siły tego umęczonego fizycznie i upokorzonego człowieka. Pewnego dnia podjął decyzję. Koniuszewska upiekła z resztek mąki chleb. Potem oboje odwiedzali sąsiadów, przepraszali i powiadamiali, że wybierają się w drogę. Dokąd się wybierają – nie powiedzieli. Jak wspominali mieszkańcy, tamten grudniowy wieczór był zimny, padał śnieg, wiał lodowaty wiatr. Zbliżała się godzina 22 . Ktoś zauważył pożar, ludzie wybiegali z domów. W sąsiedniej wsi rozległ się dzwon na trwogę. Płonęła stodoła Koniuszewskich. Zdezorientowani sąsiedzi wbiegli do ich domu. W maleńkiej izbie zobaczyli stół zastawiony do wieczerzy, tylko gospodarzy przy nim nie było. Pierwsza myśl, jaka nasunęła się ludziom to ta, że Koniuszewscy już wyszli, są gdzieś w drodze i nawet nie wiedzą, że ich zagroda się pali. Ogień przybierał na sile i nagle wśród trzasku płomieni do zebranych ludzi dotarły słowa pieśni-modlitwy. Struchleli wszyscy, gdyż pojęli, w jaką drogę wyruszyli znękani, umęczeni Koniuszewscy. Zgromadzonym zabrakło sił, ogień rozprzestrzeniał się coraz bardziej, było za późno na ratunek.
Dnia 10 grudnia 1874 roku, późnym wieczorem rodzina Koniuszewskich zginęła w płomieniach, oddając swoje życie w obronie wiary. Nazajutrz w zgliszczach stodoły znaleziono ciała Józefa, Anastazji, trzyletniej Ewy i trzymiesięcznej Łucji – takie imię dali rodzice swojej nowonarodzonej córeczce, chrzcząc ją „z wody”. Władze zezwoliły na pogrzeb. W dwóch trumnach, w jednej mogile złożono ich ciała. Wiadomość o męczeńskiej śmierci szybko rozeszła się po świecie.
Niedokończona uczta trwa
Dąb rośnie w siłę, czas nabiera mocy
Świetliste myśli biegną ku niebiosom
Cień brzóz się ściele po darni zielonej
A las przyjaźnie szumi ptaków głosem.
Przydrożny kamień cichuteńko szlocha
Widząc jak chwila w wieczność się przemienia
Mała izdebka Świętym Stołem Pańskim
Znalazła dla nich miejsce przebaczenia.
Obudźmy dobroć, która w nas zagasła
Pamięć niech wesprze to co utracone
Grzech pychy niech nas nie rozprasza
Po terażniejszość i czasy minione.
Bóg jest jeden,po wieczne czasy
A my jesteśmy wieżą Babel
Każdy z nas widzi to inaczej
Bo drzemie w nas Kain i Abel.
Urszula Jaworska, 10.08 2023 r., pamięci heroicznej śmierci unickiej rodziny Koniuszewskich z Kłody Małej
- Lekarze, urzędnicy, kolejarze... To będzie jesień strajków
- Zatankowali samochód i nie zapłacili. Wszystko nagrała kamera [FILM]
- [PILNE] Uroczystości w Kodniu: część dróg zostanie zamknięta dla pojazdów
- Zbliża się czas dożynek. Gdzie najbliższe święta plonów w regionie?
- Znamy pierwsze pytanie referendalne. Kolejne poznamy już wkrótce
Napisz komentarz
Komentarze