Michał Sroka pochodzi z Mazur, więc nurkowanie ma we krwi. Już od najmłodszych lat zakładał maskę i sprawdzał, co się kryje pod powierzchnią tafli wody na mazurskich jeziorach.
- Przez cały czas jako młody chłopak marzyłem o tym, by zanurzyć się w podwodny świat, więc gdy osiągnąłem pełnoletność postanowiłem zrobić kurs płetwonurka. Uprawnienia udało mi się zrobić w wieku 19 lat - mówi Michał Sroka.
Dodaje, że kurs trwał pół roku, dwa tygodnie spędził na akwenie otwartym, na tzw. obozie. Sprzęt był archaiczny, a zaliczenia były sprawdzane w sposób analogowy. Było trzeba się uczyć fizyki i medycyny nurkowania. - Na zaliczenie schodziło się pod wodę na 30 metrów głębokości i trzeba było wytrzymać tyle na bezdechu. Nurkowaliśmy nad jeziorem Piaseczno na pojezierzu łęczyńsko-włodawskim koło Lublina. Pianka była taka, że woda w nią wpływała i z niej wypływała, więc temperatura ciała bardzo się obniżała. Ze względu na to, że w jeziorze było 4 stopnie Celsjusza. Wychodziło się zmrożonym - wspomina Michał Sroka.
Później kolejne kursy były już nowocześniejsze. Zrobił też patent instruktora nurkowania. W międzyczasie podróżował po świecie, na wszystkich wyjazdach starał się też nurkować.
Najczęściej nurkuje w Egipcie
Najwięcej razy nurkował w Egipcie, ale był też w Norwegii, na Malediwach, w Indiach, Kanadzie, w Wielkiej Brytanii, Tunezji, Włoszech. Do Egiptu jeździ regularnie.
- Morze Czerwone jest morzem endemicznym, między dwoma płytami tektonicznymi, więc są w nim endemiczne zwierzęta czyli niespotykane w innych częściach świata. Są też piękne rafy koralowe i duże ryby. Przy każdym nurkowaniu coś nowego udaje mi się zobaczyć i jestem mile zaskoczony ze spotkań z podwodnym światem - wyjaśnia Michał Sroka.
Przyznaje, że jeździ do Egiptu, bo tam nie jest drogo i dość blisko do Polski. Z kolei w Indiach spędził dwa miesiące. Szczególnie podobał mu się stan Kerala położony koło Sir Lanki. - Są tam piękne kanały wodne, nie ma też tam brudu, jak na północy. Można też spróbować ciekawych potraw, z owoców morza. Jedzenie zazwyczaj jest bardzo ostre, do wszystkich dań są dodawane przyprawy jak chili - tłumaczy.
Był też na święcie boga Ganesh, w czasie którego figury Ganesha wrzucane są do wody. W stanie Kerala są też czarne plaże, czyste i zadbane. - Świecą się jakby były posypane brokatem - opowiada.
Zawsze wiązał nurkowanie ze zwiedzaniem i poznawaniem innej kultury. W Indiach nocował u hinduskich rodzin. Nurkowanie nie było udane bo widoczność w wodzie była bardzo słaba, ale w czasie podróży po Indiach odwiedził Malediwy, tam nocował u muezina (w islamie mężczyzna pięć razy dziennie wzywający z minaretu wiernych do modlitwy - przyp. red). Przyznaje, że nurkowanie na Malediwach było przepięknym doświadczeniem. Mógł oglądać diabły morskie, manty i płaszczki.
Trudne wejście do wody
Jak przyznaje, dla płetwonurka najtrudniejsze jest przygotowanie się do wejścia do wody. - Trzeba zaplanować nurkowanie, przygotować sprzęt, ubieranie się też jest problematyczne, zwłaszcza, jak jest gorąco. Dodatkowe butle przynosi się na brzeg, gdyż są ciężkie i podłącza się dopiero w wodzie - wyjaśnia.
Zaznacza, że w nurkowaniu podoba mu się bardzo stan nieważkości, zawieszenia oraz możliwość obcowania z podwodnym światem.
- W ocenach życie jest przepiękne, ogromne i kolorowe. Pływałem z rekinem wielorybimi na Morzu Czerwonym, który miał ok. 12 metrów. To przeżycie transcendentalne. Rekin był zainteresowany i podpływał bardzo blisko. Był łagodny, gdyż odżywia się planktonem - wspomina Michał Sroka.
Kolejnym ciekawym przeżyciem było spotkanie drapieżnika, rekina o długości ok. 4 metrów. - Pływał ode mnie w odległości 4 metrów, co było wyjątkowe - podkreśla.
Wyjaśnia, że zdarzyło mu się ratować innych nurków, gdyż Morze Czerwone rzuciło ich na rafy, co jest bardzo niebezpieczne. - Miałem pocięte ręce, bo nie można mieć rękawic, gdyż w Egipcie za ich użycie jest 1000 euro kary. Jednak, udało mi się wyciągnąć tę osobę z niebezpiecznego miejsca na rafach. Drugą trudną sytuację miałam na jeziorze, na głębokości 15 metrów. Dwie osoby, które ze mną nurkowały zaplątały się w tzw. poręczówkę, to lina rozciągnięta pod wodą, by nurkowie wiedzieli, gdzie płyną. Ściągnęli mi maskę, ale szybko założyłem ją z powrotem i powalczyłem, by ich wyciągnąć. Na szczęście się udało - dodaje.
Marzenia nurka
- Jeśli chodzi o zwierzęta morskie, to nie miałem sytuacji, by mnie zaatakowały - przekazuje Michał Sroka. Wskazuje, że bardzo ważna jest świadomość, bo wtedy człowiek nie prowokuje niebezpiecznych sytuacji.
Michał Sroka nurkuje od 34 lat, od 1989 r. Wyjaśnia, że są nurkowania techniczne na gazach, wtedy w mieszankach zmniejszana jest ilość azotu. Jak nurkuje rekreacyjnie, robi to na powietrzu, wtedy może schodzić do 50 metrów, a niektórzy schodzą nawet do 60 metrów, ale jest to ryzykowne, dlatego że bardzo duża zawartość azotu wpływa znacząco na organizm. W tym przypadku zmniejsza się ilość azotu i dodaje zamiast tego hel i inne gazy obojętne dla organizmu, nie powodujące konsekwencji.
Najgłębiej Michał Sroka zszedł pod wodę na głębokość 70 metrów. Najczęściej nurkuje do 40 metrów głębokości na obiegach otwartych. Chciałby nurkować też bez wydychania powietrza, co jest bardzo wygodne bo nie straszy się, dzięki temu ryb, przez co podpływają one znacznie bliżej. Obiegi zamknięte są stosowane przez nurków, którzy nie mogą być wykryci pod wodą. Podstawowy zestaw do obiegu zamkniętego kosztuje ok. 45 tys. zł. Do tego potrzebne jest przejście szkolenia, co jest również kosztowne. Jego przejście i zakupienie takiego sprzętu jest marzeniem bialczanina. Przyznaje też, że chciałby pojechać do Australii, Papui Nowej Gwinei i do Japonii.
PRZECZYTAJ:
Napisz komentarz
Komentarze