Park wokół zabytkowej siedziby Radziwiłłów rzednie. W ostatnich latach ubyło około 200 drzew. W ostatnich tygodniach na terenie kompleksu wycięto 12. Wycinka zaniepokoiła mieszkańców, ale i strażników przyrody. Przedstawiciele Stowarzyszenia Straży Ochrony Przyrody województwa lubelskiego przeprowadzili rekonesans i mają wątpliwości czy wszystkie wycięte sztuki były chore. „Zdarzenie zostało zgłoszone do organów ścigania, gdyż zdaniem Strażników Przyrody z SSOP doszło do nadużycia uprawnień.” - czytamy na Facebooku SSOP na woj. lubelskie. SSOP zastanawia się, czy miejscu urzędnicy mieli odpowiednie pozwolenie od konserwatora zabytków na usuwanie drzew.
Miasto mówi o dbałości o drzewostan
Jak informuje Łucja Szawarniak z wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska bialskiego magistratu: - Decyzją z dnia 22 sierpnia 2023 r. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Lublinie Delegatura w Białej Podlaskiej udzielił gminie miejskiej Biała Podlaska pozwolenia na podejmowanie działań na terenie zespołu zamkowego w Białej Podlaskiej polegających na usunięciu 12 drzew z terenu parku ze względu na dbałość o drzewostan założenia Radziwiłłów i bezpieczeństwo osób znajdujących się na jego terenie. Na podstawie kolejnego wniosku gminy miejskiej Biała Podlaska, decyzją z dnia 26 września 2023 r. WUOZ w Lublinie Delegatura w Białej Podlaskiej udzielił zezwolenia na usunięcie tych 12 drzew.
Jak dodaje Łucja Szawarniak, inwentaryzacja drzew realizowana był w sezonie wegetatywnym.
- Podczas jego trwania oceniony został stan zdrowotny kwalifikujący je do usunięcia. Wszystkie drzewa od momentu inwentaryzacji do momentu wycinki były ponumerowane farbą – wyjaśnia i dodaje, że dzięki temu „ocena konieczności ich usunięcia była możliwa przez wszystkie osoby korzystające z rekreacji w parku”.
Drzewa nie wytrzymują
Urzędniczka bialskiego magistratu wskazuje też na uzasadnienie jakie podał urząd konserwatorki, wydając pozwolenie na wycinkę drzew. - W uzasadnieniu decyzji organ ten wskazał, że dziewięć z nich jest martwych, a trzy są zamierające i nie rokują szans na przeżycie – relacjonuje Szawarniak.
W bialskiej delegaturze WUOZ słyszymy, że pracownicy nie mieli wątpliwości, że wskazane do wycinki drzewa były po prostu umierające. Zapewniają, że dokładnie oglądają każde drzewo, by tam, gdzie widać szanse na przeżycie, dać roślinie szansę. Niestety w omawianym przypadku nie udało się uratować trzech klonów zwyczajnych, sześciu jesionów oraz lip i olsz. Jak słyszymy od pracowników zespołu konserwatorskiego bialskiej delegatury, drzewa źle odreagowują prace budowlane na terenie parku. Przyjęło się, że przez pięć lat po zakończeniu działań budowlanych w strefach konserwatorskich, rosnące tam drzewa są poddawane obserwacji. W przypadku parku w zespole poradziwiłłowskim z rachuby WUOZ wynika, że w przeciągu ostatnich kilku lat z tego terenu znikło około 200 drzew, których w większości ze względu na ich stan nie dało się po prostu uratować. W przypadku jesionów dodatkowym problemem jest zakażenie grzybem. Na kondycję drzew wpływ ma też sytuacja hydrologiczna.
- Drzewa, o których rozmawiamy zamarły, dlatego zostały wycięte – mówi Arkadiusz Bojczuk, szef bialskiej delegatury WUOZ. - Oględziny prowadziliśmy w okresie wegetacji, każde drzewo było oceniane. Dodatkowo, jeśli mamy wątpliwości w kwestii stanu drzew, to powołujemy rzeczoznawcę dendrologa. W tym przypadku drzewa, które poszły do wycinki, były chore lub martwe.
Jak zaznacza konserwator, procedura na tym się nie kończy. - Za wycięte drzewa zlecamy nasadzenia następcze. Zazwyczaj, jeśli jest miejsce, to na tej samej działce lub w tym samym zespole zabytkowym, a jeśli nie ma tam miejsca, to w innej strefie konserwatorskiej na terenie miasta. Natomiast w tym przypadku nasadzenia następcze zlecamy w obrębie zespoły pałacowo-obronnego - informuje konserwator.
Za Radziwiłłów parku nie było
Arkadiusz Bojczuk przypomina, że w czasie gdy teren zespołu był własnością Radziwiłłów, parku tam nie było.
- Był oczywiście barokowy ogród ozdobny z tymi parterami bukszpanowymi i grabowymi w tej części gdzie obecnie jest fontanna i niskie nasadzenia. Był dziedziniec bez drzew, bo stanowił funkcję powiedzmy paradną i był zwierzyniec – wylicza konserwator i przypomina, że w czasach radziwiłłowskich zespól był obiektem pałacowo-obronnym. - Były fosy i obwałowania ziemne. Nikt nie pozwoliłby sobie na to, żeby tam rosły drzewa.
Drzewostan na terenie obiektu, to jak mówi konserwator sprawa wtórna. - Drzewa rosły tam gdy zespól podupadł. W dwudziestoleciu międzywojennym dodatkowo realizowano tam już rozmyślnie nasadzenia, zakładając park. Jest to więc pewne nawarstwienie historyczne, które obecnie szanujemy – zaznacza Arkadiusz Bojczuk.
Pracownicy urzędu konserwatorskiego przyznają, że kondycja drzewostanu w zespole poradziwiłłowskim spadła w ostatnich latach, ale drzewa są pod stałym nadzorem a urząd dba, by nowych nasadzeń było tam jak najwięcej. Przyznają, że podczas części prac związanych z rewitalizacją tego terenu niejednokrotnie zmieniali przebieg robót, by nie ucierpiały wartościowe okazy.
Napisz komentarz
Komentarze