W czym tkwi artystyczna siła Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk, że od kilkudziesięciu lat fascynuje kolejne pokolenia Polaków w kraju i za granicą?
– W geniuszu twórcy zespołu Stanisława Hadyny, który wymyślił formę i styl, a my, artyści, oraz obecne kierownictwo pieczołowicie stoimy na ich straży. Interpretacja pieśni i tańców w stylizowanych kostiumach scenicznych od lat stanowi wizytówkę Polski na scenach całego świata, czyniąc ze Śląska Ambasadora Polskiej Kultury Narodowej.
Ile osób liczy cały zespół?
– Sto trzydzieści, z czego stu dziesięciu pojawia się podczas pełnego półtoragodzinnego koncertu na scenie. Pięćdziesięcioro z nich stanowią tancerze, trochę mniejszą liczbę chórzyści, poza tym orkiestra, a nie kapela. Hadyna wymyślił bowiem, że artystom ma akompaniować mała dwudziestopięcioosobowa orkiestra symfoniczna z m.in. kwintetem smyczkowym, fagotem, obojem, trąbkami, klarnetem. I taki właśnie koncert zaprezentujemy w najbliższą sobotę w Białej Podlaskiej. Jego tytuł "A to Polska właśnie".
Czego mieszkańcy miasta, którzy przyjdą do hali przy ul. Stanisława Marusarza 8, mogą oczekiwać?
– Zobaczą koncert na światowym poziomie, ukazujący piękno kultury narodowej. Widowisko stanowić będą ludowe pieśni i tańce charakterystyczne dla poszczególnych regionów Polski, wzbogacone choreografiami tańców narodowych. Przeważającą część programu stanowią bowiem kompozycje lub opracowania muzyczne Stanisława Hadyny oraz układy choreograficzne Elwiry Kamińskiej – duetu twórców potęgi zespołu Śląsk, takie jak: "Karolinka", "Szła dzieweczka" oraz opracowania muzyczne do takich tańców, jak: "Trojak", "Taniec chustkowy", "Kujawiak-Oberek" czy "Polonez-Mazur".
Wasz trzeci w historii przyjazd do Białej Podlaskiej mieszkańcy zawdzięczają prezydentowi miasta Dariuszowi Stefaniukowi, którego zafascynował występ śpiewaków Śląska podczas ubiegłorocznego benefisu słynnego bialczanina aktora Romana Kłosowskiego. Z tego, co wiem, to pańska rodzina również pochodzi z okolic Białej Podlaskiej...
– Tak rzeczywiście jest. W podbialskim Sielczyku, dziś dzielnicy miasta, urodził się mój dziadek Stanisław Demczuk, którego rodzicami byli Julia i Józef. Miał on siostrę Franciszkę oraz dwóch braci Juliana i Józefa. Mój dziadek był zawodowym żołnierzem i po wojnie trafił na Pomorze Zachodnie i tam ja się urodziłem. Julian zaginął w wojennej zawierusze, a Józef przez wiele lat mieszkał z żoną na ulicy Szumowej w Białej Podlaskiej i miał syna Henryka. Dziś z jego najbliższej rodziny pozostały mi jedynie dwie osoby – córka Marzena Laszuk oraz mieszkający w Gdyni syn Leszek Demczuk.
Od kiedy jest pan członkiem zespołu?
– Do Śląska trafiłem w 1980 roku, jako absolwent studium wokalno-tanecznego Telewizji Polskiej. Pracuję więc w nim już 36 lat, będąc przez 25 lat solistą i tancerzem wspaniałego zespołu. Zespołu, jakich w Europie istnieje tylko pięć – dwa w Rosji, jeden na Ukrainie oraz dwa w Polsce: Mazowsze oraz Śląsk. Kto zatem w sobotę przyjdzie do hali Akademii Wychowania Fizycznego na nasz koncert, ten na pewno będzie go później pamiętał do końca życia.
Napisz komentarz
Komentarze