Orlęta Radzyń Podlaski – Sokół Sieniawa 1:0 (0:0)
Bramka: Chyła 81
Orlęta: Bartnik – Cassio, Chyła, Duchnowski, Kot (63 Szymala), Szuta, Koszel (55 Mamis), Zmorzyński, Randziński (83 Obroślak), Pawluczuk (46 Rycaj), Szczypek.
Sokół: Wierzchowski - Skała, Mróz (86 Ptasznik), Kwaczreliszwili (77 Wawryszczuk), Fedan, Stankiewicz (46 Kiełbasa), Wróblewski (63 Jeż), Więckowski, Kaczor, Czajkowski, Janik (63 Martinez).
Żółte kartki: Kot, Zmorzyński, Cassio – Janik, Stankiewicz, Skała
W sobotę na stadionie przy ulicy Warszawskiej w Radzyniu Podlaskim stanęli naprzeciwko siebie sąsiedzi z tabeli miejscowe Orlęta i Sokół Sieniawa. Kibice byli świadkiem przysłowiowego meczu o „sześć punktów”. Początek spotkania był wyrównany. Pierwszą groźną akcje przeprowadzili w 8 minucie gospodarze. Juniora Radzińskiego uprzedził jednak Bartosz Wierzchowski i zażegnał niebezpieczeństwo. Podobnie jak chwilę później po strzale jednego z radzynian. W 18 minucie w pole karne do Bartosza Pawluczuka precyzyjnie zagrał Santiago De Almeida Cassio. Bartosz był tyłem do bramki i miał dość miejsca by się obrócić, ale zdecydował się na strzał przez siebie i bramkarz Sokoła bez problemów złapał piłkę. W 37 minucie zza pola karnego uderzył mocno Cassio, ale piłka po jego strzale przeleciała obok lewego słupka bramki. Pięć minut później strzał Radzińskiego w światło bramki otarł się o nogi obrońców i wyszedł na rzut rożny. Za chwilę ponownie Junior znalazł się w dogodnej sytuacji, ale uderzył zbyt lekko by sprawić kłopot bramkarzowi gości. Początek drugiej połowy był pod dyktando Orląt. Jednak pierwsza groźna sytuacja nastąpiła dopiero w 60 minucie. Na strzał z osiemnastu metrów zdecydował się wprowadzony na boisko Tomasz Mamis. Bramkarz gości na raty i z kłopotami jednak złapał piłkę. Chwilę później aktywny Mamis dorzucił piłkę na głowę Radzińskiego. Ten drugi zdobył bramkę, ale nie została uznana gdyż był na pozycji spalonej. W 71 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Jakub Szuta. Piłka po jego strzale trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Po kilku minutach tym razem strzał Tomasza Mamisa trafił w poprzeczkę. Jak mawia przysłowie „co się odwlecze to nie ucieknie”. W 81 minucie z najbliższej odległości piłkę do bramki Sokoła skierował Mateusz Chyła, rehabilitując się za samobójczą bramkę przed tygodniem. Tuż po wznowieniu gry strzał piłkarza z Sieniawy trafia w poprzeczkę bramki Orląt i o dużym szczęściu mogą mówić gospodarze. Sędzia do podstawowego czasu gry doliczył trzy minuty, a kibice z Radzynia zaciskali mocno kciuki by ich piłkarze dowieźli wygraną do końca. Udało się, Radzynianie wygrali, przerwali passę meczów bez wygranej u siebie i poczynili duży krok w kierunku utrzymania.
Tomasz Złomańczuk, trener Orląt Radzyń Podlaski
- Pierwsza połowa bardzo wyrównana. W drugiej wypracowaliśmy sobie więcej sytuacji. Bramka wisiała w powietrzu. Były poprzeczki, bramka ze spalonego. Można było pokusić się o zdobycie więcej niż jednej bramki, ale dla nas najważniejszą są trzy punkty. Kolejny krok zrobiony. Przed nami następne spotkania i szanse na gromadzenie tak potrzebnych do utrzymania się punktów.
Piotr Zmorzyński, zawodnik Orląt Radzyń Podlaski
- Mecz bardzo ciężki. Zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy być cierpliwi. Dawno już w Radzyniu nie wygraliśmy i czas tego dokonać. W pierwszej połowie średnio. W drugiej już narzuciliśmy swój styl i dało to efekt, mogło być więcej bramek. Były okazje. Najważniejsze jest jednak, że wygraliśmy w końcu u siebie i na dodatek z rywalem, którego przeskoczyliśmy w tabeli.
Napisz komentarz
Komentarze