Tak jest już od kilku lat. I nie wiąże się tylko z tym, że samochodów prywatnych w Polsce przybywa, a ludzie nie korzystają z ofert taksówkarzy. Tym rynkiem mocno zatrzęsło pojawienie się przewozów na aplikacje. Zamówienie takiej podwózki jest wygodne, a stawki konkurencyjne.
Coraz mniej taxi
Nie tak dawno taksówkarz był kimś ważnym. Nie chodziło tylko o to, że miał auto i mógł pojechać z pasażerem, gdzie ten tylko sobie zażyczył. Taksówkarz znał wszystkich, mógł załatwić wszystko, wiedział, co dzieje się w mieście. Teraz taksówkarzy ubywa.
„Tylko w tym roku w Polsce zawieszono już blisko 1,8 tys. biznesów taxi” – podaje „Rzeczpospolita”. Potem do zawodu wraca mniej niż 1 procent z nich.
Dla porównania, w 2023 r. z rynku ubyło około 700 takich firm (zazwyczaj jednoosobowych), a ponad 3 tys. zostało zawieszonych. Wiele zniszczeń na rynku spowodowała pandemia. Wówczas masowo wręcz taksówkarze tracili pracę, a jeżdżący na własny rachunek nie zarabiali na tyle dobrze, aby się utrzymać.
– Na starcie trzeba mieć co najmniej 5 tys. zł. ZUS: ponad 1,7 tys. zł, paliwo: co najmniej 2 tys. zł, składka w korporacji, niech to będzie tylko 700 zł, do tego podatki, ewentualnie rata leasingowa. A gdzie zarobek? – pytał w styczniu Sławomir Góra, prezes Stowarzyszenia Radio Taxi Wawel.
Konkurencja z aplikacji
Klientów odbierają także przejazdy na aplikacje. W miejsce tradycyjnych wchodzą kierowcy pracujący dla globalnych firm: Uber, FreeNow czy Bolt.
Jednak wiele wskazuje na to, że i w tym segmencie dużo się zmieni i tego typu usług także może ubyć. Bo od 17 czerwca usługi taksówkarskie i przewóz osób będą mogły wykonywać jedynie osoby z polskim prawem jazdy.
Czyli ubędzie kierowców, a sam tylko Uber przewiduje, że z firmy może odejść od 15 do 30 proc. kierowców.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze