Na spotkanie przyjechało 13 z 16 uczestników programu “Farma”, wydarzenie cieszyło się dużym zainteresowaniem, gdyż wśród publiczności było kilkadziesiąt osób. Uczestnicy opowiadali o kulisach telewizyjnego show, wspominali też urodziny Renaty Zalewskiej, która w czasie programu skończyła 49 lat.
Renata Zalewska jako farmer tygodnia, miała za zadanie przekazać uczestnikom, żeby ręcznie rozrzucili obornik i zaorali pole. Na drugi dzień uczestniczki miały pole zasiać, zasprężynować czyli spulchnić rolę. - Mieszkam na wsi, więc wiedziałam, co to znaczy orać i zaspreżynować pole, więc moje zadanie zostało zaliczone. W czasie pojedynków miałam za zadanie np. przerąbać drzewo, co też wykonałam prawidłowo, innym zadaniem było wbicie gwoździ w deskę, w odpowiednie miejsca, również udało mi się sobie poradzić z tą pracą. W ostatnim moim pojedynku trzeba było ułożyć wieżę z klocków na wysokość 2 metrów. Obok była skala, wieżę ułożyłam, ale nie podniosłam ręki, że skończyłam zadanie, przez co przegrałam pojedynek. Gdyż wieża miała stać minimum 3 sekundy po tym, jak została ułożona czyli w czasie liczonym od podniesienia ręki. Po tym zadaniu pojechałam do domu - mówi Renata Zalewska.
Uczestniczyła w 39 odcinkach
W związku z tym zajęła 4 miejsce, odpadając w 39 odcinku. Wyjaśnia, że w programie było też wiele zadań, które wykonywało się wspólnie z innymi uczestnikami. - Na początku miałyśmy zbudować wybiegi dla zwierząt, było nam bardzo ciężko, bo brały udział w tym zadaniu same kobiety. Zadanie nie zostało nam zaliczone w całości, tylko w połowie, więc dostałyśmy pół racji żywnościowej. Zamiast dwóch wybiegów zrobiłyśmy wybieg i zagrodę, bo uczestniczka, która przekazywała zadanie - Margo, pomyliła pojęcia. W kolejnym zadaniu miałyśmy sobie zbudować toalety, wtedy wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać do tego szafę. Nie zdążyłyśmy tego zrobić, bo przyszli mężczyźni i zbudowali nam szalet - wyjaśnia. Uczestnicy brali m.in. udział w sianokosach.
- Trzeba było wykosić łąkę, zebrać siano. Magia telewizji polega na tym, że jak wykosiliśmy trawę i chcieliśmy siano zebrać na drugi dzień - w piękną pogodę je zwieść, wtedy produkcja nam na to nie pozwoliła. Czekano na pochmurną pogodę, kiedy zapowiadało się na deszcz, żebyśmy musieli się śpieszyć - wspomina. Wskazuje, że pokazywano, że kobiety - uczestniczki nie znają Księgi Farmy, co było nieprawdą, bo przeczytały instrukcję pierwszego dnia programu. - Największym wyzwaniem był dla mnie brak kontaktu z rodziną. Nie mogłam do niej zadzwonić, ani napisać. Nie sądziłam, że tak bardzo będę odczuwała tęsknotę. Kolejnym trudem był głód, którego doświadczyliśmy, żeby go nie odczuwać ciągle piłam wodę - mówi Renata Zalewska.
Najtrudniejsza tęsknota za rodziną
Wyjaśnia, że jeżeli farmer tygodnia przekazał dobrze zadanie tygodnia, i zadanie zostało prawidłowo wykonane prowadzący przynosili jedzenie. - Jednak, bardzo dużo farmerów tygodnia nie robiło dobrze swoich zadań, więc np. dostawaliśmy jeden koszt jedzenia a nie trzy, na 10 osób. Stąd kosz wystarczał na jeden lub dwa dni - tłumaczy. Dodaje, że jak została farmerem tygodnia, dowiedziała się, że w domku farmera coś na nią czeka, a tam był list, w którym było napisane, że może porozmawiać ze swoją rodziną lub nakarmić uczestników programu.
- Było też napisane, że nie mogę o tym nikomu powiedzieć, dopiero dowiedzą się o tym wieczorem. Produkcja wiedziała, że bardzo tęsknię za rodziną, bo ciągle płakałam i o tym mówiłam. Stąd dramatyzm sytuacji. Przyszłam zapłakana do farmerów, ale wiedziałam, że głodnym ludziom dam jeść i nie zadzwonię do bliskich. Wieczorem było podanych kilkanaście dań, a obok leżał telefon, więc miałam wybór - opowiada. Dodaje, że nie pokazano kartkówki z Księgi Farmy, którą wygrała. - Wygrałam kosz ze słodyczami, którym mogłam się podzielić, mimo, że nie musiałam - wspomina. Podkreśla, że program był dla niej bardzo trudny i dalej się wzrusza, jak o nim opowiada. - Mam olbrzymią satysfakcję, że wzięłam w nim udział, zwłaszcza, że jestem olbrzymią fanką programu “Farma”. Oglądałam dwa sezony z zapartym tchem. Miałam szczęście, że się dostałam, bo na moje miejsce było tysiące innych osób, które nie zostały przyjęte - zaznacza.
Napisz komentarz
Komentarze