Pozorny outsourcing polega na zawieraniu przez szpitale umów z podmiotami zewnętrznymi, które angażują tych samych pracowników medycznych do świadczenia usług zdrowotnych w tych samych szpitalach.
Chociaż outsourcerzy formalnie pełnią rolę pośredników, faktyczna kontrola nad pracą pracowników pozostaje w rękach kierownictwa szpitali. W praktyce oznacza to, że lekarze, pielęgniarki i inni medycy wykonują tę samą pracę, co w ramach swoich etatowych obowiązków, używając tego samego sprzętu i zasobów szpitalnych.
Pracują, a ze zmęczenia ledwo widzą na oczy
Ma to sporo negatywnych konsekwencji. Przede wszystkim dochodzi do przekraczania norm czasu pracy oraz zaniedbywania obowiązkowych przerw na odpoczynek. To zaś może doprowadzić do przemęczenia personelu medycznego i zwiększyć ryzyko błędów.
Naruszenia przepisów dotyczących czasu pracy dotyczyły aż 83,7 proc. pracowników objętych kontrolą. Co więcej, te praktyki skutkują również zaniżaniem składek na ubezpieczenia społeczne, ponieważ wynagrodzenia uzyskiwane na podstawie umów z podmiotami zewnętrznymi nie były uwzględniane w obliczeniach.
Trzeba z tym skończyć
Po kontroli NIK stwierdził, że konieczne są zmiany legislacyjne, żeby wyeliminować pozorny outsourcing. I zalecił, żeby ustanowić przepisy regulujące czas pracy i prawo do odpoczynku, które będą obowiązywały niezależnie od liczby i form zawartych umów.
Skontrolowane szpitale naruszały także zasady uczciwej konkurencji, zawierając umowy bez przeprowadzenia konkursów oraz modyfikując warunki już istniejących kontraktów. To również trzeba zmienić.
Na szczęście zjawisko pozornego outsourcingu, mimo swoich negatywnych aspektów, w wykrytych przypadkach nie wpłynęło na jakość świadczonych usług. Mimo to podważa ono uczciwość i przejrzystość procedur w publicznej służbie zdrowia.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze