„Kamery monitorujące skrzyżowanie oraz zainstalowane na nich sygnalizatory, wykrywają przypadki wjechania przez kierujących na skrzyżowanie przy nadawanym czerwonym świetle. Kamery śledzą tor poruszania się pojazdu oraz dokumentują popełnione wykroczenie wraz z danymi umożliwiającymi identyfikację pojazdu, czas i miejsce popełnienia wykroczenia oraz czas, jaki upłynął od zapalenia się czerwonego światła” – tak w 2023 r. Canard, jednostka zarządzająca fotoradarami, opisywała działanie systemu Red Light.
Przed Red Light nie ostrzegają znaki drogowe
System właśnie był rozbudowywany i dodatkowo stawiany nie tylko na skrzyżowaniach w miastach, ale także na przejazdach kolejowych. Chodziło o 41 kamer w miejscach, w których kierowcy notorycznie ignorowali czerwone światło.
System jest groźny choćby dlatego, że przed Red Light nie ostrzegają wcześniej (jak w przypadku fotoradarów) żadne znaki. Zatem kierowca, który nie zna dobrze miasta lub nie ma jakiejś drogowej aplikacji, nie ma pojęcia że akurat tu jest taka kamera.
System okazał się bardzo skuteczny. Zostanie rozbudowany
„Obecnie na skrzyżowaniach drogowych działa 47 systemów RedLight w całym kraju oraz 4 na skrzyżowaniach drogowo-kolejowych, czyli przejazdach kolejowych” – podsumowuje portalsamorzadowy.pl.
System zostanie rozbudowany o 10 kolejnych kamer na skrzyżowaniach i 5 na torowiskach.
System będzie większy, bo Red Light okazał się skuteczny.
55 milinów złotych. Tyle wpłacili do budżetu kierowcy
W 2024 kamery namierzyły ponad 72 tys. wykroczeń, co kosztowało kierowców około 55 mln zł. Większość błędów kierowcy popełniają na drogowych skrzyżowaniach. Na przejazdach kolejowych było ich 12 tysięcy, ale też kamer w takich miejscach jest znacznie mniej.
„Prym pod tym względem wiodły kamery na skrzyżowaniu ul. Puszkina i Rokicińskiej w Łodzi (rondo Inwalidów), które wypatrzyły naruszenie przepisów 6833 razy (ponad 3,4 mln zł) i to pomimo, że RedLight działa tu dopiero od 19 kwietnia 2024 r.” – podaje portal.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze