- Gra w kozła odbywa się tylko w Sławatyczach, nie spotka się jej w innych częściach kraju, ani zagranicą. To gra podobna do brydża, rozgrywana w okresie zimowym, kiedy nie ma prac rolniczych. Kiedyś umiało w nią grać wielu mieszkańców gminy Sławatycze, teraz jest ich znacznie mniej. Jednak, gracze do dziś spotykają się w domach, w zimowe wieczory i grają w kozła - mówi wójt Arkadiusz Misztal.
Dodaje, że tradycję gry w kozła kultywuje Gminny Ośrodek Kultury, poprzez organizację turniejów. - GOK gromadzi osoby, które potrafią grać. W sumie uczestniczyło w turnieju ok. 40 osób. Będziemy starać pozyskać też młodsze osoby, tak by nowe pokolenie, także potrafiło grać w kozła. Dla mnie zasady są skomplikowane, bo nie gram w karty, ale sądzę, że gdybym grał w brydża, udałoby mi się też nauczyć gry w kozła. Dla grających zasady wydają się bardzo proste - zauważa wójt.
Zaznacza, że chcę grę wypromować. - Turniej odbywa się raz w roku i trwa od trzech do pięciu tygodni - przekazuje Arkadiusz Misztal.
- Gram w kozła od 25 lat, ale na turnieju jestem pierwszy raz, w tę grę nauczyli mnie grać dziadkowie. Gra w kozła to miks innych gier, jest podobna do brydża. Jest w niej bardzo dużo kombinacji rozdawania, trompowania. Mecz trwa od godziny do trzech godzin, a nawet dłużej. Gra się zazwyczaj do dwóch wygranych. Regularnie gra ok. 20 osób - mówi Paweł Kuszneruk. Wyjaśnia, że w turnieju zagrano według zasady każdy z każdym. - Prowadzący zapisywał punkty, gra się do zdobycia 12 punktów. Używa się kart od szóstki do asa - przekazuje Paweł Kuszneruk.
Turniej w kozła zwyciężyła para graczy Artur Kadłubowski i Krzysztof Jarmoszewicz. - W czasie gry ważna jest koncentracja, o wygranej decydują niuanse, np. wychodzenie z karty małej lub dużej. Ważne jest z czego wychodzę, jak kładę dziewiątkę czy ósemkę, to jest dla kolegi znak, że np. nie mam już danego koloru. Ważne jest czytanie gry, poprzez rozłożenie kart na stole. W sumie rozegraliśmy 16 meczów - mówi Artur Kadłubowski. Dodaje, że grę poznał w dzieciństwie, bo grali w nią dziadkowie i rodzice. - Podglądaliśmy z kolegami, jak grają starsi, a później w swoim gronie rozgrywaliśmy mecze. Pierwszy raz w turnieju wzięliśmy udział będąc w ósmej klasie szkoły podstawowej - wyjaśnia.
Wygrana była niespodzianką. - Zaczęliśmy słabo, bo mieliśmy trzy przegrane, dwie wygrane. Ostatecznie przegraliśmy cztery mecze, a 12 wygraliśmy. Do ostatniej gry nic nie było pewne. Nie spotkałem się, żeby ktoś grał spoza gminy Sławatycze. Warto tę tradycję zachować, jest też trochę młodych graczy, co cieszy - zaznacza Krzysztof Jarmoszewicz. Zauważa, że ważne jest zapamiętywanie kładzionych kart. - Ważne jest poznanie naszych słabych stron jako pary w grze i słabych stron przeciwników. W zimie gramy często, a w ciągu roku zdarza się kilka razy. Wcześniej grano często wieczorami, teraz już mniej osób uczestniczy w grze. W sumie gramy od 40 lat - przekazuje Krzysztof Jarmoszewicz.
Agnieszka Wołosiuk z Krzywowólki przekazuje, że w kozła nauczył grać ją tato. - Grałyśmy z koleżankami m.in. z Beatą Woszkiel, która jest obecna na turnieju. Nie umiem mrugać, ale zauważyłam, że gracze mrugają do siebie, ale to niedozwolone znaki. Gra dobrze wpływa na myślenie i koncentrację, bo trzeba liczyć oczka, pamiętać, jaka karta poszła. W grze ważny jest każdy ruch - mówi Agnieszka Wołosiuk.

CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze