Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 12 lutego 2025 14:46
Reklama
Reklama

Na początku było Słowo...

Jubileusz... nie byle jaki z resztą, bo numer 2000 to już coś. Ja i Słowo Podlasia jesteśmy prawie rówieśnikami... Moje pierwsze "prasowe" wspomnienia to właśnie ten bialski tygodnik, tak bardzo wpisany w życie i historię lokalnej społeczności.
Na początku było Słowo...

Moje pierwsze skojarzenie  ze Słowem to stara, ceglasta teczka z tektury, w której moja mama do dnia dzisiejszego przechowuje wszystkie najważniejsze pamiątki z dzieciństwa mojego i rodzeństwa.W teczce, wśród pożółkłych przedszkolnych laurek, obrazków wyklejanych plasteliną jest także specjalny numer Słowa Podlasia z 1980 roku, wydanie z okazji Dnia Kobiet. W gazecie artykuł o PRL-owskich, dzielnych kobietach i ich zawodowych wyzwaniach, podejmowanych  z poświęceniem godnym przodownic pracy. Jedną z opisywanych "kobiet z marmuru" jest nieżyjąca już, ale do dziś wspominana pediatra, doktor  Bogumiła Ziętecka-Sacewicz, przyłapana podczas wieczornego dyżuru w dziecięcej przychodni przy ul. Narutowicza w Białej Podlaskiej. Przy artykule zdjęcie pani doktor osłuchującej dziecko z rozczochraną czupryną, a pod nim podpis: "do gabinetu weszła właśnie 3-letnia chora Joasia z mamą". Joasia dzisiaj już mniej choruje, na karku ma 41 lat i nigdy w życiu nie pomyślałaby, że będzie kiedyś tak bardzo związana z gazetą, która wtedy zamieściła jej zdjęcie. Joasia, to ja, a fotograf który przed laty uchwycił w kadrze skrawek mojego dzieciństwa to Adam Trochimiuk, dzisiaj mój redakcyjny kolega.

Pamiętam pewne warsztaty dziennikarskie, organizowane w ramach zimowiska, w nieistniejącym już Miejskim Domu Kultury, przy ulicy Stacyjnej w Białej Podlaskiej, prowadzone przez dziennikarzy Słowa Podlasia.  Byłam na owych zajęciach z garstką koleżanek, z mojej szkolnej klasy. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam sobie, że praca w gazecie to jest coś co bardzo bym chciała robić. Oczywiście moja zawodowa droga "zakręciła" na wszelkie możliwe sposoby, weryfikując także moje pozostałe marzenia, jak choćby to o staniu się światowej sławy filmowcem czy byciu nauczycielem akademickim. Po wielu latach trafiłam w końcu tam, gdzie zawsze chciałam być... 

Za co kocham moją pracę? Za poranki wypełnione aromatem dobrej kawy w towarzystwie ludzi którzy są dla mnie inspiracją. Za tę szaloną gorączkę, która rozkręca się już w piątek każdego tygodnia, rośnie przez weekend po to, by osiągnąć apogeum i rozpalić do czerwoności redakcyjną atmosferę w każdy poniedziałek, tuż przed "zamknięciem" kolejnego numeru. Kocham też ten wtorkowy spokój po "burzy", kiedy pachnąca drukiem, świeżutka gazeta trafia na moje biurko (dziękuję Krzysiu) bym mogła ją przejrzeć z poczuciem dobrze wykonanego zadania.

 Klimat tego miejsca tworzą przede wszystkim ludzie: zespół redakcyjny, pracownicy działu reklamy, kolporterzy, Pan Stanisław, który jest w "Słowie" od tak dawna, a bez którego gazeta byłaby zdecydowanie smutniejsza. Także Ci którzy odwiedzają nas na co dzień. Czytelnicy którzy zgłaszają się po pilną, dziennikarską interwencję i Reklamodawcy, z którymi współpracuję na co dzień... Ci strategiczni, eleganccy i Ci z "drobnym" ogłoszeniem, dobrym słowem o pogodzie i słoikiem miodu w prezencie.

Parafrazując biblijne mądrości, "na początku było słowo..." śmiało można rzec, że najstarszy bialski tygodnik stanowi niewątpliwie cześć obrazu kulturowego naszej małej ojczyzny. Gazeta z tak dużą tradycją, obecna od prawie czterdziestu lat na rynku jest dokumentem czasów minionych, świadkiem politycznych przemian czy transformacji ekonomiczno – ustrojowych. Przez redakcyjne mury przepłynęło wielu ludzi związanych z dziennikarstwem do dziś.

Choć otaczająca nas rzeczywistość jest dynamiczna, wszystko wokół się tak szybko zmienia, ludzie przychodzą, odchodzą, powracają... Słowo Podlasia jest pewnym elementem stałym lokalnego krajobrazu. Kocham moje miasto, w którym się urodziłam, dorastałam i w którym buduję swoje dorosłe życie. Dzisiaj, w dniu wydania dwutysięcznego numeru tygodnika mam w sobie poczucie pewnego rodzaju spełnienia, że jestem składnikiem tej "stałości". Grzegorz Turnau śpiewa w jednej ze swoich piosenek:

"Tutaj jestem, gdzie byłem

Gdzie się urodziłem

Tu się wychowałem

I tutaj zostałem

Mogłem jechać, wyjechać

I stąd się oddalić

Ale jednak zostałem

Z tymi, co zostali..."

Dziękuję zatem i ja, wszystkim którzy tutaj są.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamawłączenie społeczne
Reklama
Reklama