Festiwal rozpoczęła legenda polskiej muzyki jazzowej i mistrz organów Hammonda Wojciech Karolak, który w tym roku obchodzi wyjątkowy jubileusz – 60 lat na scenie. Zanim rozpoczął się koncert, wypełniona po brzegi aula AWF zaśpiewała muzykowi "Sto lat". - Siedziałem na widowni i dech mi zaparło, to po prostu jest artyzm najwyższej marki. Brak mi słów, bo to jest to, co nazywa się kwintesencją sztuki, artyzmu, dopracowania, doświadczenia. Przecież pan Wojciech jest muzykiem, który grał z największymi, a teraz i on jest największym, nie ma co na ten temat w ogóle dyskutować – mówi Piotr Wróblewski z Radia Lublin, który od lat prowadzi jazzowe i bluesowe festiwale w Białej Podlaskiej. Wojciech Karolak ma 79 lat i ogromne doświadczenie sceniczne. Czuć to było w każdym dźwięku klasycznego jazzu, który zaprezentował bialczanom. Widownia co chwilę nagradzała zespół muzyka gromkimi brawami.
W drugiej części pierwszego dnia festiwalu wystąpił Dean Brown z grupą muzyków z całego świata. Na gitarze basowej zagrał Linley Marthe, który jest jednym z najgorętszych nazwisk w świecie basu elektrycznego. A na wibrafonie elektrycznym Bernard Maseli, który ma na swoim koncie współpracę z takimi artystami, jak Urszula Dudziak, Michał Urbaniak, Mino Cinelu, Nippy Noya czy Bill Bruford. W składzie muzycznego kwartetu nie zabrakło Marvina Smitty Smitha, który jest ikoną perkusji jazzowej i najbardziej roześmianym muzykiem tego festiwalu. Jego śmiech roznosił się po całej sali, przy okazji wprawiając widownię w wyśmienity nastrój. Gwiazdą wieczoru i liderem grupy jest gitarzysta Dean Brown, który dosłownie tańczy na scenie. Posturą przypomina nieco Micka Jeaggera, a gitara jest przedłużeniem jego rąk, zagrał tzw. jazz fusion, jakże odmienny od tego co chwilę wcześniej zaprezentował Wojciech Karolak. - Trochę się baliśmy, że nasze nowoczesne aranżacje mogą nie przypaść do gustu publiczności, bo muzyk przed nami grał bardzo klasycznie – mówił po koncercie Linley Marthe. – Ale było fantastycznie, świetnie się bawiliśmy i widownia też. Ludzie tutaj to bardzo wdzięczni słuchacze. Jesteśmy bardzo zadowoleni z koncertu. Artysta śmiał się jedynie, że chociaż na co dzień mieszka w Paryżu, więc zima nie jest mu obca, to pogoda w Białej Podlaskiej ich nie rozpieściła - dodawał.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 44
Napisz komentarz
Komentarze