Piotruś ma już przeszło 9 miesięcy. Niewiele z tego czasu spędził w domu. Zaraz po urodzeniu przeszedł pierwszą operację serca. O tym, że serce Piotrusia jest chore, rodzice wiedzieli zanim się urodził. Diagnoza była jednoznaczna - niedorozwój lewej części serca, zarośnięcie zastawki aortalnej, skrajna hipoplazja zastawki mitralnej i lewej komory serca. Krótko mówiąc, jedna z najcięższych wad serca u dzieci.
Pierwszą operację chłopczyk przeszedł w czwartej dobie życia. Później pojawiły się inne powikłania, z którymi malec mierzył się nie opuszczając szpitali. – Wyszliśmy ze szpitala w listopadzie. To było niesamowite szczęście, mieć go w domu – wspominał Leszek Lipiński, tato Piotrka. – Niestety nie trwało to długo, bo w grudniu, tuż przed świętami okazało się, że Piotruś ma rotawirusa. I tak znów wróciliśmy do szpitala.
Tym razem pobyt w szpitalu był dla rodziców szczególnie stresujący, bo oto wyznaczono Piotrusiowi termin drugiej operacji serca, na którą został zakwalifikowany w Munster, gdzie małe serduszka operuje z powodzeniem profesor Edward Malec. – Byliśmy zaskoczeni, że to tak szybko. Tym bardziej, że w szpitalu, w którym Piotrek właśnie przebywał zaplanowano cewnikowanie serca. Baliśmy się, że po tym zabiegu wyjazd może nie być możliwy – przyznał pan Leszek.
Rodzice mają nadzieję, że teraz, gdy mały odzyska siły, skończą się problemy z ciągłymi infekcjami i będzie można wykonać wszystkie potrzebne szczepienia. – Do tej pory oprócz dwóch szczepień przeciw żółtaczce, nie miał innych. Oczywiście z powodu ciągłych infekcji. W najbliższym czasie będziemy konsultować się z lekarzami, by ttą profilaktykę nadgonić – zapowiada Leszek Lipiński.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 14
Napisz komentarz
Komentarze