Przed tygodniem opisywaliśmy sytuację, która miała miejsce w SPZOZ w Międzyrzecu Podlaskim. Pacjentka miała trafić na oddział ginekologiczny, ale z powodu nieobecności lekarza dyżurującego nie uzyskała tam fachowej pomocy. Informację potwierdził wówczas dyrektor placówki. – Pacjentka została odwieziona na trakt porodowy do szpitala wojewódzkiego w Białej Podlaskiej. Czekam na wyjaśnienia lekarza, dlaczego w czasie dyżuru nie był obecny na oddziale. Z pewnością będą wyciągnięte konsekwencje. To jest niedopuszczalna sytuacja, która grozi konsekwencjami dla całego szpitala – komentował sprawę dyrektor SPZOZ w Międzyrzecu Podlaskim, Wiesław Zaniewicz.
Do sytuacji postanowił się odnieść sam zainteresowany, lekarz Andrzej Barszczewski, który zwołał w piątek, 5 kwietnia, konferencję prasową. – Chcąc wyjaśnić sytuację, pragnę poinformować, że 28 marca, pełniąc dyżur na oddziale ginekologiczno-położniczym, zaobserwowałem u siebie niepokojące objawy. Od wielu lat jestem chory na złośliwe nadciśnienie tętnicze, a nie miałem ze sobą tego dnia niezbędnych leków. Postanowiłem więc pojechać po nie do domu. Moim błędem było, że nie zgłosiłem tego faktu lekarzowi pełniącemu według szpitalnych zasad funkcję starszego lekarza dyżuru – usprawiedliwiał swoją nieobecność.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 15
Napisz komentarz
Komentarze