Na bialskich ulicach zbiórkę na rzecz WOŚP prowadziło aż 432 wolontariuszy. Kwestowali młodsi, ale i seniorzy. Nad ich bezpieczeństwem tradycyjnie czuwała policja, a tymi najmłodszymi uczestnikami akcji zajmowali się dodatkowo opiekunowie. Tak jak Ewa Czyżewska, drużynowa bialskiej 22. drużyny harcerskiej Hermes, która z finału na finał stara się angażować do akcji kolejnych młodych druhów.
– Jestem tutaj dla dzieci, to one przede wszystkim zbierają. Wykonują naprawdę dobrą robotę, bardzo chętnie włączają się w wolontariat. Spotykamy się z ogromną życzliwością, ludzie są bardzo hojni, a to nas dodatkowo napędza – mówi Czyżewska.
Marta Pendryk w akcji WOŚP wzięła udział już po raz trzeci. – Zawsze zastanawiałam się, co sprawia, że ci ludzie angażujący się w zbiórkę nie boją się chłodu, deszczu, śniegu i wychodzą z puszkami na ulicę. Aż sama się nie przekonałam. To jest naprawdę niesamowite uczucie. Świadomość, że komuś pomagam – stwierdza bialczanka.
Choć bialski sztab WOŚP cały czas jeszcze podlicza zebrane i wylicytowane sumy – w poniedziałkowe południe kwota wynosiła 110 tys. zł, co oznacza, że najprawdopodobniej zostanie pobity ubiegłoroczny rekord 123 979,68 zł.
W tym roku WOŚP grała na sprzęt ratujący życie dzieciom, ale również zbierano fundusze dla seniorów. Z przebiegu kolejnego finału w Białej Podlaskiej zadowolony jest Riad Haidar, ordynator oddziału neonatologii bialskiego WSzS, noszącego przecież imię Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ale z WOŚP bialską neonatologię łączy nie tylko nazwa, bo aż 90 proc. sprzętu, którym dysponuje oddział, zostało zakupione z pieniędzy uzbieranych podczas finałów.
Monika Pawluk
Więcej czytaj w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa z 17 stycznia.
Napisz komentarz
Komentarze