– To jest okazja, żeby dzielić się czymś, czego tak naprawdę sobie nie odbieramy. My tylko poświęcamy swój wolny czas – mówi wolontariuszka Marta Michalak. – Mnie zawsze się podobało, jak dziewczynki rozdawały serduszka. Zapragnęłam do nich dołączyć – zdradza towarzysząca jej Magdalena Wasiluk. Obie kwestowały po raz pierwszy. Uśmiech nie schodził im z twarzy, a mróz nie stanowił żadnej przeszkody. Motywował je cel i przekonanie, że w ludziach jest naprawdę wiele dobra. – Dużo ludzi się zatrzymuje i są naprawdę hojni – dodają.
W gronie siedemdziesięciu ochotników większość stanowiły młodzież i dzieci. To wzruszające, że to właśnie oni zbierali na ratowanie życia i zdrowia innych małych istot, które będą takiej pomocy potrzebowały. – Jesteśmy tutaj, bo chcemy pomagać innym. Bardzo lubimy to robić – wyjaśniają 12-latki Emilka i Róża.
Najmłodszym wolontariuszem był pięcioletni Mikołaj, który już drugi rok brał udział w akcji. Gdy się urodził, korzystał ze sprzętu WOŚP. Podobnie jak Paulinka, która chodzi do klasy zerowej. Choć choruje na rozszczep kręgosłupa, dzielnie zbierała datki, pokazując wszystkim, że warto potrzeby innych stawiać ponad własne.
– Młodzież jest bardzo zaangażowana, od czerwca przychodzą do mnie i pytają o udział w finale. Niektórzy są ze mną już od ośmiu lat, a zaczynali kwestować, kiedy byli jeszcze małymi dziećmi – podkreśla Katarzyna Polaczuk, szefowa sztabu WOŚP w Terespolu. – Co roku jeździmy z wolontariuszami do fundacji. Po wizycie wracamy naładowani pozytywną energią, bo widzimy, jak tam wszyscy są pochłonięci tą sprawą.
sb
Więcej w elektronicznym i papierowym wydaniu Słowa z 17 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze