Mateusz z żoną prowadzi działalność gospodarczą od dwudziestu lat. Wyjaśnia, iż 90 procent jego klientów stanowią Białorusini. - Celnicy nie podbijając VAT naszym klientom zarzucają im, iż przewożą towar na handel. Uważamy, że to niesprawiedliwe i godzi w interesy małych firm. Na co dzień zmagamy się z dużą konkurencją, którą stanowią ogromne koncerny, a odbieranie nam klientów z Białorusi to kolejny cios – opowiada bialski biznesmen. Dodaje, że obcokrajowcy kupują zazwyczaj nie więcej niż dwa, trzy produkty. - Nie mogą nabyć więcej, gdyż u nich obowiązują jeszcze bardziej restrykcyjne przepisy niż u nas - zauważa. Białorusini również narzekają na złą organizację na granicy, gdyż na przejściu czekają nawet 9 godzin, a wnioski o zwrot VAT-u przyjmuje tylko jeden celnik.
Inny biznesmen, Dariusz, prowadzący firmę z produktami chemicznymi stwierdza, iż problem nasilił się w listopadzie. - W tej chwili przyjeżdża bardzo mało klientów z Białorusi, gdyż obawiają się, iż nie dostaną zwrotu VAT. W takim przypadku bardziej opłaca im się jeździć na zakupy do Rosji, gdzie mają bliżej, a ceny, przy nieodliczaniu podatku VAT są identyczne. W prawdzie tamte towary nie mają takiej jakości jak te z Unii Europejskiej, ale w sytuacji, jaka teraz ma miejsce, Białorusini nie widzą innego rozwiązania – mówi przedsiębiorca. Ostatnio obroty w jego firmie mocno spadły. - Płacimy podatki. Działamy legalnie, stąd dziwimy się, że władze państwowe podjęły zarządzenie by nie uznawać zwrotu podatku VAT dla większości przyjeżdżających Białorusinów. Nie wiem czemu miałoby to służyć, z pewnością nie pomoże w rozwoju biznesu na południowym Podlasiu – denerwuje się. Podkreśla, że jeżeli tendencja utrzyma się dłuższy czas, istnieje ryzyko bankructwa tutejszych firm. - Z pewnością tę zmianę odczują wszystkie sklepy. Biała Podlaska utrzymuje się dzięki zakupom robionym przez Białorusinów – dodaje.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 10 grudnia
Napisz komentarz
Komentarze