Mieszkaniec Brzozowego Kąta, który zadzwonił do redakcji Słowa Podlasia, nie krył oburzenia. - Znam sąsiada od wielu lat. To starszy człowiek, mieszka sam na uboczu. Gdy przyszedł do nas któregoś popołudnia i opowiedział, że wracał ze szpitala w Radzyniu Podlaskim piechotą, to nie mogliśmy z żoną w to uwierzyć. Człowiek starszy, po pobycie w szpitalu, schorowany. Jak to możliwe, że pozwolono mu samemu opuścić szpital. Nikt się nie zainteresował, czy ktoś po niego przyjechał? - zastanawia się interweniujący w sprawie sąsiada mężczyzna.
Jak mówi, sąsiad korzysta ze wsparcia Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Jak można było dopuścić, żeby on cały dzień szedł do domu, bez jedzenia i picia, tuż po pobycie w szpitalu. To się w głowie nie mieści. On płakał jak nam o tym opowiadał – mówi mieszkaniec Brzozowego Kąta.
Wspomina, że jak tłumaczył mu sąsiad, gdy wyszedł ze szpitala nie miał przy sobie pieniędzy, żeby wziąć jakiś transport. W grę wchodziłyby zresztą pewnie tylko taksówki, bo z połączeniami autobusowymi między gminą Komarówka Podlaska a Radzyniem krucho, tym bardziej w czasie wakacji. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 4 sierpnia
Napisz komentarz
Komentarze