Do miejsca kwarantanny na obrzeżach miasta trafili na początku września. Przyjechali całymi rodzinami, lub sami, zostawiając bliskich i dobytek na Białorusi. W Polsce szukają azylu i spokojnego życia. Na razie jednak są pełni niepewności, bo jak mówią, nie wiedzą jak mają usankcjonować swój pobyt w Polsce, gdzie się udać po odbyciu kwarantanny.
Uciekali, jak stali
Tatiana przyjechała do Polski z mężem i dzieckiem. To była dziennikarka telewizji państwowej na Białorusi. Po wyborach prezydenckich nie podpisała nowego kontraktu, zaczęła natomiast otwarcie kontestować to, co się na Białorusi dzieje. - Napisałam na facebooku, że już nie będę się uśmiechać – wspomina. Gdy okazało się, że wywiadem z nią zainteresowane są zachodnie stacje, odwiedził ją dawny znajomy. - Wiedziałam, że teraz pracuje w KGB. Przycisnął mnie do ściany i groził. Wziął moje dziecko na ręce, wyszedł na zewnątrz, stanął przy naszym samochodzie i zasugerował, że jak nie będę uważać, to auto może nam spłonąć – opowiada Tatiana.
Podjęli z mężem decyzję, że trzeba wyjechać z kraju. - Mieliśmy dwie możliwości, albo do Rosji, albo na Ukrainę – opowiada. Zdecydowali się na Ukrainę, z planem, że dalej pojadą do Polski, bo dziadek męża Tatiany był Polakiem. Szykany ze strony białoruskiego aparatu państwa dopadały ją jednak również w Kijowie. - Dostaliśmy tam wizy humanitarne i tym sposobem przyjechaliśmy do Polski – mówi Tatiana.
Wśród przyjezdnych Białorusinów, którzy spędzają kwarantannę na terenie miasta., poza ośrodkiem dla cudzoziemców, są też osoby, które pokazują nam dokumenty z obdukcji ze zdjęciami sinych pręgów na ciele. Oni boleśnie odczuli sprzeciw wobec Aleksandra Łukaszenki.
Luda przyjechała do Białej Podlaskiej z małego białoruskiego miasta. - Chodziłam na demonstracje z transparentami. W dużym mieście łatwiej pozostać anonimowym, jak się protestuje. W małej miejscowości człowiek jest jak na widelcu - mówi Luda i dodaje, że zaczęła być śledzona, pod jej domem zaparkował podejrzany samochód. Nie chciała czekać, aż po nią przyjdą.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 15 września
Napisz komentarz
Komentarze