Dominika Szałomska: Opowiedz krótko, o czym jest Twoja najnowsza powieść „Nic więcej”.
Karolina Winiarska: „Nic więcej” jest historią miłości, która przychodzi z zaskoczenia. Pragnęłam pokazać uczucie, które nie zawsze jest łatwe. Miłość, choć piękna, bywa przecież trudna i to właśnie chciałam opisać. Sylwia i Igor są głównymi bohaterami, którzy walczą przede wszystkim z siłą miłości. Z jakim efektem? Tego czytelnicy dowiedzą się z powieści.
W książce mamy bardzo dużo rodzinnych sekretów i tajemnic. Dlaczego?
Chciałam zwrócić czytelnikowi uwagę na to, że czasami żyjemy w bańce, która nie zawsze odzwierciedla realną sytuację. Gdy nie zagłębiamy się w nasze relacje i nie wkładamy wysiłku w przyjrzenie się bliskim osobom, okazje się, że przez wiele lat możemy nic o nich nie wiedzieć. W takiej sytuacji znalazła się Sylwia, główna bohaterka. Razem z nią odkrywamy kolejne rodzinne sekrety i przekonujemy się, że nic nie jest takie, jak nam się wydaje.
Czy jako autor masz swojego ulubionego bohatera?
Ulubionego nie mam, ale bardzo dużym sentymentem darzę Jermiego – uroczego staruszka, który jest skarbnicą wiedzy dla młodszych pokoleń. Jest to ciepły, mądry i doświadczony człowiek, którego z pewnością chciałabym w swoim życiu spotkać. Uważam, że moi bohaterowie mają dużo szczęścia, że go poznają.
Co było najtrudniejsze w trakcie tworzenia drugiej powieści?
Pisanie powieści to zawsze długi proces. Od momentu pierwszego pomysłu do słowa „koniec” mijają zazwyczaj długie miesiące. Myślę, że właśnie ten czas tworzenia jest najtrudniejszy. Trzeba mieć ogromną cierpliwość, by dzień po dniu spisywać pomysły i przelewać emocje na papier.
Historia Sylwii nie jest standardowa. Nie obawiałaś się, że takie przedstawienie miłości nie spodoba się wszystkim czytelnikom?
Uważam, że każdy z nas ma zupełnie inne gusta literackie. Jest to podyktowane naszymi preferencjami i doświadczeniami. To zupełnie normalne, że niektóre tematy są bliższe naszemu sercu, a niektóre nie. Myślę, że gdybym pisała o miłości w inny sposób lub pisała zupełnie o czymś innym, odbiór byłby podobny. Historia może się spodobać części czytelnikom, a drugiej części nie. Tak to jest z literaturą, każdy lubi i szuka w niej czegoś innego. Ci, którzy oczekują nieco trudniejszej miłości między bohaterami, z pewnością w mojej opowieści się odnajdą.
Historia w „Następnym razem” kończy się w takim momencie, że kac czytelniczy jest murowany. Czy w Twojej drugiej powieści również możemy się spodziewać takich zwrotów akcji?
Tak. Jestem fanką trzymania czytelnika w napięciu. O ile w „Następnym razem” mamy zaskakujące zakończenie, o tyle w kolejnej książce zwroty akcji pojawiają się w trakcie trwania fabuły. Mamy tu tajemnice rodzinne i ich niespodziewane rezultaty. Zatem i tym razem emocje będą murowane.
W „Nic więcej” poznajemy po raz kolejny Rzeszów. Tym razem jednak mamy obrazy z przeszłości, z przełomu lat 80 i 90. Dlaczego?
Tak, Rzeszów pojawia się po raz kolejny. Mieszkam w tym mieście i bardzo je lubię, dlatego osadzanie fabuły tutaj jest dla mnie zwyczajnie łatwiejsze. A powrót do przeszłości jest tak naprawdę podyktowany moim umiłowaniem do sentymentu. Lubię wspominać i chciałam właśnie w taką podróż sentymentalna zabrać czytelników. Ci, którzy pamiętają to miasto z tamtego okresu, z pewnością będą mieli przyjemność z czytania o miejscach sprzed lat. Ci, którzy tak dobrze miasta nie znają, na pewno z chęcią poczytają o tym, jak kiedyś wyglądały rzeszowskie ulice.
Siła jest cechą twoich bohaterek. Czy kiedykolwiek musiałaś walczyć o niezależność tak jak one?
Może nie dosłownie, ale myślę, że wiele kobiet na co dzień musi o siebie walczyć. Kobiety mają piękne cechy i jedną z nich, myślę, że wspólną dla nas wszystkich, jest dbanie o innych. Często jednak w tej trosce o drugiego człowieka zapominamy o sobie. Ja również mam takie zapędy! Dlatego właśnie tworzę literaturę, która nie tylko moim czytelniczkom, ale i mnie przypomni, że moje potrzeby są również ważne. Zatroszczenie się o siebie nie jest złem, a koniecznością, by móc dawać światu jeszcze więcej.
A teraz z innej beczki. Co w procesie wydawniczym uważasz za najprzyjemniejsze, a co za najtrudniejsze?
Przyjemne jest pisanie. Ten moment, kiedy siadam do komputera i zostaje sam na sam ze swoimi bohaterami. To jest mój czas i oczywiście czas moich postaci. Jestem cała dla nich. Może nie trudny, ale emocjonujący jest później moment premiery. Pierwsze recenzje są sporym stresem. Bo czy książka spodoba się czytelnikom? Czy obdarzą oni sympatią moich bohaterów? Czy czas, który poświęcą na czytanie mojej historii, nie będzie dla nich czasem zmarnowanym? To są trudne i ważne pytania dla autora, podobnie jak czas oczekiwania na odpowiedzi na nie.
Jak godzisz bycie mamą, nauczycielką i pisarką?
Każdą z tych ról uwielbiam i chyba to jest klucz do sukcesu, że udaje mi się je godzić. Każda z tych ról też daje mi coś innego i sprawia, że mogę lepiej wykonywać swoje obowiązki i zadania. Wiadomo, że mama, która ma chwile wytchnienia przy pasji, ma dużo większe pokłady cierpliwości do obowiązków domowych, a nauczycielka, która spełnia swoje marzenia, może o wiele więcej nauczyć swoich uczniów.
Kiedy możemy spodziewać się kolejnych premier?
Mam nadzieję, że wiosną ukaże się nowa powieść. Obecnie pracuję nad kontynuacją swojej pierwszej książki, „Następnym razem”, i bardzo bym chciała, żeby jak najszybciej została wydana. Jednak życie i ostatnie wydarzenia na świecie nauczyły mnie, że nic jest pewne. Zatem trzymam mocno kciuki, żeby wiosna była mi przychylna, a co będzie, to czas pokaże.
Napisz komentarz
Komentarze