O automatycznej stacji pomiaru stanu jakości powietrza stało się głośno w mieście za sprawą petycji bialczanina Andrzeja Halickiego. Społecznik, doktor nauk prawnych wystąpił do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie i prezydenta miasta w sprawie zamontowania w Białej Podlaskiej urządzenia, które na bieżąco podawałoby wyniki stężenia rakotwórczych pyłów w powietrzu. Bo przestarzała stacja przy ul. Orzechowej mierzy tylko stężenie tlenku węgla i siarki, nie podaje natomiast aktualnej informacji o ilości niebezpiecznych pyłów PM 10 i PM 2,5 w powietrzu.
Szansa na fundusze zewnętrzne
Pismo licznie poparli mieszkańcy, parlamentarzyści, ale także ogólnopolskie organizacje: Polski Alarm Smogowy i Greenpeace. Ale WIOŚ w Lublinie stwierdził, że liczba stacji w województwie jest odpowiednia, a instalacja kolejnego takiego urządzenia byłaby zbędnym wydatkiem.
Głos w dyskusji na temat automatycznej stacji zabrały wreszcie władze miasta. I znalazły pewne rozwiązanie, które mogłoby dopomóc w doposażeniu starej stacji w aparaturę badającą stan stężenia pyłów PM.
– Koszt takiej stacji to 90 tys. zł. Ponieważ miasto nie ma takich funduszy, prowadziliśmy intensywne konsultacje z WIOŚ w Lublinie. Możemy starać się o uzyskanie dotacji na doposażenie tej stacji i w tym celu planujemy złożyć wniosek. Wiemy też, ile kosztuje amortyzacja stacji, bo konsultowaliśmy się w tym temacie z miastem Lublin, które w taką aparaturę zainwestowało. Wiemy, że część gmin pozyskało na tę inwestycję pieniądze ze środków zewnętrznych, ale było to na terenach objętych ustawą o ochronie przyrody – informuje Gabriela Janicka, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej w bialskim Urzędzie Miasta.
Chodziński: Sama stacja nic nie zmieni
Jeżeli wniosek zostanie pozytywnie rozpatrzony, to urzędnicy zakładają, że pieniądze na inwestycję mogliby uzyskać w 2018 roku. Ale w razie gdyby pomysł z zewnętrznymi funduszami się nie powiódł, zanim miasto wyłoży pieniądze na stację z własnej kasy, chce to jeszcze skonsultować z mieszkańcami. Stąd pomysł, żeby propozycję budowy stacji zgłosić do tegorocznej edycji budżetu obywatelskiego.
– Popieramy tę ideę. Chcielibyśmy żeby udało się zrealizować inwestycję z funduszy zewnętrznych, ale w razie gdyby się nie udało, na pewno pochylimy się nad tym problemem i zechcemy, żeby mieszkańcy w budżecie obywatelskim wypowiedzieli się, czy za te pieniądze doposażyć stację w czujniki, które będą wykrywały stężenie pyłów PM 10 i PM 2,5 w atmosferze – mówi Adam Chodziński, zastępca prezydenta miasta.
Podkreśla jednak, że jego zdaniem instalacja w mieście takiego urządzenia nie jest autentyczną walką ze smogiem, bo wiele w tym zakresie zależy przede wszystkim od świadomości mieszkańców. – Oczywiście stacja jest ważna, ale sama możliwość sprawdzenia stężenia pyłów w powietrzu nic nie zmieni. My musimy zmienić swoją świadomość.
To obowiązek miasta!
Krytycznie do pomysłów przedstawionych przez władze miasta podchodzi pomysłodawca petycji. Uważa, że poddawanie pod publiczne głosowanie kwestii związanej z życiem i zdrowiem mieszkańców, w sytuacji gdy władza miasta ma świadomość złej jakości powietrza i jego negatywnych skutków dla obywateli, jest złym pomysłem.
– To odwlekanie rozwiązania problemu co najmniej o kolejny rok. Poza tym osoby, które palą w piecach odpadami, nie będą raczej zainteresowane głosowaniem za stacją. Chodzi raczej o pozbawienie mieszkańców możliwości sprawowania społecznej kontroli. Stacja może być problemem dla miasta: złe wyniki odczytów jakości powietrza sprawią, że ludzie zainteresują się tematem, a to wymusi na władzy konieczność dalszych działań i tłumaczenia się przed społeczeństwem – stwierdza Halicki.
No i w jego opinii zapewnienie mieszkańcom dostępu do bieżącej informacji jest zadaniem władz miasta. – Od zainstalowania stacji nie poprawi się jakość powietrza, ale stacja da obywatelom to, czego nie gwarantuje im obecnie władza miasta, czyli prawo, by wiedzieć, czym oddychają w danym dniu i godzinie. Więc jest to prewencja, czyli zapobieganie skutkom złej jakości powietrza. I kosztuje ona wielokrotnie mniej niż zwalczanie przyczyn. Mieszkańcom taka stacja się po prostu należy, a miasto nie robi żadnej łaski, ponieważ jest to jego obowiązkiem – kwituje bialczanin.
Monika Pawluk
Więcej na ten temat czytaj w papierowym lub elektronicznym wydaniu "Słowa" nr 11.
Napisz komentarz
Komentarze