- Straż pożarna o pożarze domu jednorodzinnego została powiadomiona 12 stycznia o godz. 15.33. Strażacy gasili pożar przez cztery godziny. Po przybyciu na miejsce stwierdzono, że pali się ściana murowanego budynku mieszkalnego, obitego drewnem. Pożar rozprzestrzenił się też na strych. Część mienia została wcześniej ewakuowana. Strat wstępnie oszacowano na 150 tys. zł. Łącznie pożar gasiło 34 strażaków. Przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana. Została uszkodzona instalacja elektryczna, więc na miejsce zostało wezwane też pogotowie energetyczne. Obecna była też policja – mówi dyżurny operacyjny kpt. Konrad Bojarczuk.
Pokryte popiołem
Jak wyjaśnia właściciel spalonego budynku, Paweł Wieczerza, nie zna okoliczności zapalenia się domu. - Mnie ani żony wtedy nie było. Dostaliśmy telefon, że nasz dom się pali i przyjechaliśmy na miejsce jak najszybciej. To, że dom płonie zauważył sąsiad, który też jako pierwszy podjął akcję ratowniczą. Uratował nam psa, który był w środku. Jesteśmy wdzięczni sąsiadom, że zaczęli ratować nasz dobytek. Niestety, straciliśmy wszystko. Tego, co nie zostało zalane wodą też nie da się uratować, gdyż wyniesione na mróz sprzęty już nie działają. Z jednego pokoju wszystko jest zalane wodą, z drugiego, gdzie przed akcją gaszenia zostały wyniesione meble, również nie da się nic ocalić. Gdyż sprzęty są porozrywane i pokryte popiołem. Praktycznie cały dobytek jest do wyrzucenia – stwierdza. Dodaje, że nawet ubrania, które ratowali, pod ogniem i wodą, nie nadają się już do użytku. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 19 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze